niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 7:


*********     

Samolot bezszelestnie nadleciał nad dom Dietera. Razem z Rią otworzyłyśmy drzwi i patrząc na siebie porozumiewawczo... skoczyłyśmy. Szybko pociągnęłam za sznureczek, a po chwili radośnie dryfowałam w powietrzu. Skok ze spadochronem... genialne!
- Skąd je wytrzasnęłaś?- powiedziałam do malutkiego mikrofoniku w kolczyku. Ria jest niesamowita, nie mam bladego pojęcia skąd ona wytrzasnęła te sprzęty.
- Powiedzmy, że Fer nie załatwia tylko samolotów i samochodów.- usłyszałam na co zaśmiałam się cicho. Aż boje się zapytać z kim jeszcze czerwonowłosa utrzymuje kontakt.
     Dach budynku zbliżał się niemiłosiernie szybko, więc po chwili przygotowywałam się do lądowania. Jeszcze kilka metrów... I dotknęłam stopami podłoża. Pociągnęłam za kolejny sznureczek, a spadochron w rekordowym tempie złożył się w plecaku, który miałam na plecach. Ten facet jest mistrzem świata.
- Dobra... Jesteśmy na dachu, musimy teraz tylko złamać system bezpieczeństwa i dostać się do środka...- zawołała Ria, kierując się w stronę krańca budynku. Poszłam w jej ślady i powoli wyjrzałam za barierkę. Pod nami znajdowała się sypialnia Dietera, a pokój gościnny, który zakładamy, że jest wolny, znajduje się obok niego.
     Kucnęłam, odpinając klamrę paska od spodni. Rozejrzałam się dookoła i nacisnęłam malutki guziczek. Z paska wyskoczyła mała linka, która owinęła się dookoła barierki, a ja mogłam ze spokojem spuścić się na lince na wysokość okien.
- Za chwilę, zacznę podejrzewać, że jesteśmy lepiej wyposażone niż FBI lub CSI...- mruknęłam do mikrofonu, widząc kątem oka jak dziewczyna Toma robi to samo co ja.
- Uwierz mi, federalni chcieliby mieć taki sprzęt...- zaśmiała się, odpychając się nogami od ściany. Okrążyła mnie i wylądowała na ścianie obok okna, gdzie zmierzałyśmy. Pokręciłam głową, a po chwili znajdowałam się już obok niej. Czy Ria na pewno ma 30 lat?- Dobra... teraz trzeba wpisać hasło. A tym zajmie się nasz robaczek.- dodała wyciągając z kurtki okrągły o gruby przedmiot. Przyczepiła go do ściany, naciskając jakiś guziczek. Urządzenie włączyło się, a Ria szybko ustawiła co trzeba.
- Skanowanie- usłyszałam odgłos urządzenia i wzdrygnęłam się. Mechaniczny, bezpłciowy i zimny głos. Nienawidzę tego.- Skanowanie... Skanowanie... Skanowanie...
- Niech szybciej skanuje...- warknęłam rozglądając się, czy ktoś nas czasami nie zauważył.
- Już kończy...- po głosie Rii, mogłam zgadnąć, że jest zdenerwowana. Nie tylko ona chciałaby być już w środku.
- Skanowanie zakończone. System bezpieczeństwa dezaktywowany.- zawyrokowało w końcu, a my mogłyśmy odetchnąć z ulgą. Czerwonowłosa, szybko odłączyła urządzenie i kopniakiem otworzyła okno. Na całe szczęście nie narobiła hałasu.
-Pogięło cię?!- warknęłam w jej kierunku, kiedy wylądowałam już na podłodze.- Co by było, gdyby hałas obudził Dietera?
- Wyluzuj...- mruknęła rozglądając się dookoła. Szybko podbiegłą do drzwi i cicho je otworzyła.- Ja biorę pokoje po lewej, ty po prawej...
     Skinęłam głową wychodząc do holu. Otworzyłam pierwsze drzwi i... zamarłam.  To był pokój z rzeczami Tay. Niepewnie weszłam do środka rozglądając się wkoło. Wygląda na to, że mama Tay nie chciała już wracać na Karaiby. Spakowała wszystkie rzeczy, razem z rzeczami córki i je poustawiała, jakby... dziewczyna nadal żyła.
     Czułam się źle wiedząc, że będę grzebać w rzeczach mojej nieżyjącej przyjaciółki. Nigdy tego nie lubiła.
- Przepraszam Taylor...- szepnęłam cicho, podchodząc do pierwszej szuflady. W równym rządku, poukładane były spodnie. Szybko przejrzałam zawartość szuflady, ale nie znalazłam pamiętnika.
     Zatrzasnęłam szufladę otwierając kolejną, ale również tutaj nic nie znalazłam. Przejrzałam pozostałe szuflady, szafy, materac, komodę... Ale pamiętnika tutaj nie było.
     Pokręciłam głową, chcąc opuścić pomieszczenie, ale w oczy rzuciło mi się zdjęcie. Bill i Taylor na plaży na Karaibach. Niepewnie chwyciłam fotografię i schowałam do kurtki.
-Olivia!- usłyszałam krzyk Rii. Znieruchomiałam.
- Co jest?- odparłam zmierzając do wyjścia.
- Mam pamiętnik. Jest pod poduszką mamy Tay...
     Szybko opuściłam pomieszczenie i szybkim krokiem skierowałam się do sypialni. Lekko pchnęłam drzwi i weszłam do ogromnego pokoju. Od razu w oczy rzucała się śpiąca w łóżku kobieta. Cicho podeszłam do czerwonowłosej, która wskazała mi coś palcem. Zmrużyłam oczy i rozpoznając pamiętnik Taylor.
- Jak go wyciągniemy?- spytałam cicho.
- Zaczep się u sufitu... I nie ruszaj się.
     Odpięłam klamrę i po chwili wisiałam już pod sufitem obserwując poczynania dziewczyny. Jej lina, zaczepiła się obok mojej, przez co kobieta oderwała się delikatnie od podłogi. Zawisła nad głową matki Taylor i powoli wsunęła rękę pod poduszkę. Po chwili wyjęła stamtąd bladozielony zeszyt. Szybko podciągnęła się do góry.
     Matka Taylor poderwała się w górę rozglądając się wkoło. Błagam, niech nie spojrzy w górę, niech nie spojrzy w górę... myślałam. Po kilku sekundach kobieta opadła ponownie na poduszki.
- Było blisko- poruszyłam wargami wypowiadając te słowa. Ria skinęła głową i wskazała palcem na wyjście z pokoju. Rozbujałam się i... wylądowałam na podłodze w holu.- Zmywamy się...- mruknęłam do kobiety stojącej obok mnie.
- Nie tak prędko. Oddajcie pamiętnik- usłyszałam. Momentalnie włosy zjeżyły mi się na karku.