wtorek, 14 października 2014

Pożegnanie.

Tak to już koniec. Nie powstanie już żaden post o Taylor i Billu. Może coś wyjaśnię na sam koniec:
 Pisząc I część z góry wiedziałam jak ona się zakończy, nie przewidywałam pisania kolejnej części. Miała się zakończyć na śmierci bohaterki i tak jest- Taylor nie żyje.
Mimo to, pod koniec chciałam napisać drugą część, zrozpaczony Bill, szukający na własną rękę sprawcy wypadku i chcący wyjaśnić tajemniczą śmierć dziewczyny, którą kochał. Szczerze, nie przemyślałam tego, dałam się ponieść chwili... i nie wyszło. Uważam, że II część kompletnie jest niepotrzebna, ale... nie usunę jej. 
Zakończyłam opowieść tak jak chciałam- nieszczęśliwy i załamany Bill. Tylko w innych okolicznościach.
Przez chwilę naszła mnie myśl o napisaniu III części, ale... nie zrobię tego. W III części miało się okazać, że Taylor żyje, że nie wisiała do samolotu a ukrywała się. Za bardzo zaleciało mi tutaj już PLL dlatego skończyłam jak skończyłam.
OFICJALNIE UWAŻAM BLOG: NIEWAŻNE, ILE MAMY CZASU, WAŻNE, ŻE JESTEŚMY RAZEM ZA ZAMKNIĘTY!

Dziękuję wszystkim, którzy komentowali, a szczególne podziękowania należą się Anie, która jest ze mną od samego początku. Była ze mną, kiedy pisałam historię o Carolyn, była ze mną kiedy tworzyłam postać Karoliny i jest również teraz - kiedy kończę opowieść o Taylor.Cieszę się, że jest ktoś, kto był ze mną od samego początku :-)
Dziękuję wszystkim, którzy tutaj wchodzili, wchodzą.... zdaje sobie sprawę, że ten blog nie jest idealny, roi się w nim od błędów, ale cóż.... musimy to zaakceptować.
 Nie znikam z blogosfery. Niektórzy pewnie wiedzą, że mam jeszcze kilka innych blogów
- NieznajomyKLIK ), który też zbliża się do końca,
- Alison ( KILK )
- Danielle (KLIK )

Na tych blogach będę na pewno, więc jeżeli ktoś jest ciekawy... zapraszam :P
Informuję, że dwa ostatnie blogi są związane z tematyką One Direction- wolę uprzedzić.

Dziękuję wam jeszcze raz!
Charlie.


Epilog


*********

*dwa lata później*

     Zimny wiatr rozchylił poły mojej rozpiętej kurtki i zmierzwił starannie ułożone włosy. Zamrugałem oczami, chcąc odgonić zbierające się łzy w moich oczach, na widok szarego nagrobka. Minęły dwa lata, a ja nadal nie potrafiłem pozbierać się po śmierci Taylor, chociaż starałem się to uczynić.
     Przeniosłem swój wzrok na kwiaty, które trzymałem kurczowo w mojej dłoni, a po chwili położyłem je na zimnej płycie, obok zapalonego znicza. Wpatrywałem się w ogień starając się przypomnieć sobie chwilę, kiedy to wszystko tak nagle runęło.
     Znalezienie pamiętnika było kamieniem Nilowym w ty wszystkim co potem się wydarzyło. Nie sadziłem, że jedna, nieszkodliwa osoba byłą w stanie namieszać tak w moim życiu nawet po swojej śmierci. Cały pamiętnik dziewczyny zawierał opis wszystkiego co działo się w jej życiu, w którym miałem nadzieję uczestniczyć. Owszem, Taylor chciała chronić mnie i Toma na Karaibach, zbliżając się bardziej do mnie. Nie przewidziała tego, że byłem w stanie się w niej zakochać, ale kiedy to odkryła postanowiła w perfidny sposób to wykorzystać. Dzięki mnie udało jej się pokonać swoich wrogów i sprawić, ze nikt nie będzie chciał nas dopaść. Bawiła się moimi uczuciami robiąc wszystko to, co mogło jej przynieść korzyści.
     Wsiadając do samolotu, miała wiele wrogów, którzy chcieli się jej za wszelką cenę pozbyć, w ten sposób jeden z nich zamontował ładunek wybuchowy, którego policja nie była w stanie wykryć. Kiedy został zdetonowany, nikt nie miał szansy na ucieczkę.
     Dobrze wiedziałem, że Taylor nie zginęła w ''nieszczęśliwym'' wypadku, jak podają media. Na własną rękę, razem z przyjaciółmi starałem się odgadnąć prawdziwy powód śmierci nastolatki, jednak wynik naszych poszukiwań i późniejsze konsekwencje... zniszczyły nas.
     Elena, jej narzeczony i brat postarali się, abyśmy również i my ponieśli poważne szkody. Policja dostałą nakaz aresztowania mnie, Toma, Olivii, Rii, Gustava i Georga. To miał być koniec Tokio Hotel, jednak... stało się zupełnie inaczej.
     Olivia, ta dziewczyna, która byłą przyjaciółką Taylor, która wspierała mnie w chwili, kiedy zrozpaczony odkryłem, że dziewczyna, którą kochałem całym sercem, nie czuła tego co ja; wzięła na siebie całą winę w ten sam sposób oczyszczając nas z zarzutów. Nie chciała naszej pomocy, prawników, czy pieniędzy. Razem z Tomem staraliśmy się ją wyciągnąć z więzienia, gdzie trafiła na dziesięć lat, ale nasze starania poszły na marne.
     Tokio Hotel nadal istnieje, wydaliśmy nowy krążek, nasi fani ponownie wrócili, a my mogliśmy cieszyć się rosnącą popularnością. Jednak w głębi duszy nadal czułem pustkę po stracie Tay i żal po tym co odkryłem. Wszystkie konsekwencje jakie nas spotkały były z mojej winy; gdybym nie uparł się, że chcę poznać prawdę Olivia prawdopodobnie nie byłaby teraz w więzieniu. Wiem, że nie ma do mnie żalu, powtarza to za każdym razem, kiedy się widzimy, ale mimo to, nadal mam wyrzuty sumienia.
     Teraz, kiedy stoję nad grobem dziewczyny, która znaczyła dla mnie tak wiele, nie mam pojęcia czy to do tej pory robiłem było tego warte. Nie ufałem już ludziom, szczególnie dziewczynom. Nie zniósłbym, gdyby okazało się, że ma spotkać mnie ponowna sytuacja jak z Taylor.
     Czy nadal ją kocham? Tak. Taylor była dla mnie ważna, pomimo tego, że ja nie byłem ważny dla niej. Może i zachowuje się jak ostatnia ciota, ale mimo wszystko...
- Może i nie jestem ważny dla Ciebie, ale ty zawsze będziesz ważna dla mnie- powiedziałem wpatrując się w zdjęcie uśmiechniętej dziewczyny. Westchnąłem otrzepując błoto z rąk i zapinając kurtkę. Ostatni raz spojrzałem na nagrobek, aby po chwili odwrócić się plecami i odejść. Pora zacząć wszystko od nowa...


**********
Tak. Bardzo króciutki epilog. Co mogę powiedzieć? Dziękuję wszystkim którzy wchodzili i komentowali, za co Was podziwiam. Notki dodawane były nieregularnie, krótkie, napisane na ''odwal się''... ale mimo to nadal tutaj jesteście.
Popełniłam błąd pisząc II część. Powinnam zakończyć tę historię na I, ale jak widać nie wyszło. Mimo to nie żałuję tego, ze zaczęłam pisać kontynuację. 
Co jeszcze mogę powiedzieć? Nie wiem, czy napisze tutaj coś jeszcze. Umieszczę oficjalne podziękowanie, to tyle.

niedziela, 7 września 2014

Informacja



W najbliższym czasie zostanie opublikowany epilog opowiadania. Więcej informacji znajdziecie pod nim.
Ch.

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 10


*******

''Drogi Pamiętniku!
     Nigdy nie byłam dobra w prowadzeniu takiego badziewia, jak to. Zawsze miałam kilka zeszytów z napisanym na zakładce ''pamiętnik'', po czym po dwóch zapisanych kartkach kończyłam żywot każdego prowizorycznego ''notesu wspomnień''. Więc po co założyłam nowy? Nie mam pojęcia. Pewnie dlatego, żeby gdzieś zapisywać to co dzieje się w moim chorym życiu. O tak. Chcesz się czegoś ważnego dowiedzieć? Dobra, słuchaj.
     Należę do gangu. Nie, nie do byle jakiego gangu, tylko jednego z najlepszych. Na razie przywódczynią jest ta stara krowa... jak jej było? Aaa Emma. Stara, farbowana blondyna, z trzydziestką na karku. I ludzie sądzą,że jest dla nas autorytetem... dobre sobie.
     Działam po swojemu. Emma nie wie, że pod ziemią, jest coś co ją zniszczy. Co to takiego? Chyba mogę Ci to powiedzieć skoro i tak skończysz w piecu. W podziemiach są wszystkie te osoby, które mają dość władzy Emmy. Nie dziwię im się. Ta stara suka, wykorzystuje nas do czarnej roboty. Kto ryzykuje, że policja go złapie? My! Do kogo najpierw strzelają, kiedy musimy uciekać? Do nas! Jesteśmy jej pieprzoną żywą tarczą.
     To się już niedługo skończy. Bloods się skończy. A wtedy wkroczę ja...''

     Opuściłem notes na kolana, z niedowierzaniem wpatrując się w ścianę przede mną. Skąd u mojej kochanej Taylor tyle nienawiści? Przecież... ona bała się muchę skrzywdzić, a co dopiero człowieka. Chwyciłem pamiętnik do ręki przewracając kilka stron do przodu. Jakoś nie uśmiechało mi się czytanie o planie pozbycia się jakiejś kobiety.

''Drogi Pamiętniku!
     Fear znowu weszło mi w drogę. Myślałam, że po naszym ostatnim spotkaniu, wykurzyłam ich stąd na dobre, a jednak... Nienawidzę ich. Nie mogę powiedzieć Olivii o tym, że oni tutaj wrócili. Nie chcę patrzeć na to, jak na samo ich wspomnienie zaczyna się bać. Nie mam pojęcia co przeszła w poprzednich latach, ale zdążyłam zrozumieć, że to ''coś'' było związane z Fear. 
     Odkryłam gdzie mają swoją kryjówkę. W starych magazynach za miastem. Pojadę tam dzisiaj w nocy, może uda mi się dowiedzieć jaki mają plan.''

''Drogi Pamiętniku!
     Plan Fear jest... zły. Ale się wysiliłam, nie? Udało mi się podsłuchać, jak o nim rozmawiali i szczerze powiedziawszy widzę, że będę mieć ręce pełne roboty.
     Wiesz, że niedługo ma przyjechać do nas ekipa DSDS? Chwila... skąd masz to wiedzieć, przecież nie żyjesz. Dobra, plan Fear opiera się na tym, aby dostać się Billa i Toma Kaulitz, w jakiś sposób omotać i... porwać. Uważają, że jako porządna przywódczyni gangu ruszę im na pomoc i... mnie zabiją. Cóż, coś czuję, że im się nie uda, skoro o wszystkim wiem.
     Muszę dostać się w pobliże jurorów tego programu. Wtedy, będzie już z górki.''

''Drogi Pamiętniku!
     Nie. Uwierzysz. Co. Się. Stało! Dieter Bohlen, ten dziadek z DSDS jest MOIM OJCEM!!! Jasna cholera! Jak moja mama mogła pójść do łóżka z takim staruchem! Cholera, od 17 lat nie wiedziałam kim on jest, a teraz dowiaduję się, że a kasy jak lodu i jest do cholery sławny?!
     To koniec. Przecież jak media dowiedzą się o mnie, to natychmiast prześwietlą moją przeszłość. Nikt nie może się dowiedzieć o wyścigach, o handlowaniu dragami czy bronią. Jeżeli się dowiedzą, moi klienci się ode mnie odwrócą, tak samo jak handlowcy i zostanę kurwa sama. A najgorsze jest to, że będą mogli mnie zamknąć w kiciu na kilkanaście lat!
     Nie. Muszę coś zrobić. Muszę... powiedzieć Dieterowi ( nie będę nazywać go ojcem, jest w wieku mojego dziadka!) że ma o mnie nie mówić. NIKOMU. Nikt nie może się dowiedzieć, że jestem jego córką.
     Z jednej strony to jest cholernie pomocne. Mogę teraz bez problemu zakręcić się wokół Billa albo Toma. Muszę zastanowić którego Kaulitza wybrać, żeby tą dójkę chronić, co nie będzie takie trudne. Te dwa ciołki wszędzie łażą razem, nawet do kibla... ciekawe czy też pieprzą razem? No wiesz... posuwają tą samą dziewczynę w tym samym momencie...''

     Zakrztusiłem się własną śliną, przez co musiałem mocno uderzyć się w pierś. Co to do cholery jest?! Czy takie coś napisała MOJA Taylor? Moja słodka niedoszła dziewczyna?! Niepewnie położyłem pamiętnik na stole, przerzucając kilka stron do przodu. Zaczynam się bać tego co tutaj znajdę.

''Drogi Pamiętniku!
     DSDS siedzi u nas już trzy dni. Zbliżyłam się do Billa, i wydaje mi się, że on zaczyna coś do mnie czuć. Cholera, jeszcze tego mi brakowało, żeby jakiś niemiec się we mnie zabujał. Ugh!
     Fear jest wściekłe. Nie mają możliwości dostania się do Kaulitzów. Pamiętasz Dina? Tego pojebanego gościa, który chciał mnie zepchnąć z łodzi? Pracuje dla nich. Nie wniosłam na niego oskarżenia, bo nie chciałam, aby policja dowiedziała się o jego powiązaniach z Fear. Nie nie chronię go. Ratuję własny tyłek. Gdyby gliny się dowiedziały o tym żałosnym gangu, oni ratując własną skórę wydaliby mnie. Na mnie są za mocne dowody, abym uniknęła krat. Ostatnio dowiedziałam się, że szukają mnie w 15 krajach! To mój rekord. Powodzenia, bez moje rysopisu, nic ni znajdą.''

''Drogi Pamiętniku!
     Fear zaostrzyło swoje działania. Nie polują na Toma, tylko na Billa. Jasny gwint. 
     Skoro o Billu mowa.... powiedział mi, że mnie kocha... to śmieszne. Jutro wyjeżdża, a ten farbowany blondyn wyznaje mi miłość. Co miałam robić? Powiedziałam mu to samo, a on w to uwierzył.
     Nie, nie kocham go. I nigdy nie pokocham...''

     Wściekły podniosłem się z miejsca rzucając pamiętnik w kąt salonu. Nie chciałem na niego patrzeć.
-Robiłem wszystko... wszystko, aby dowiedzieć się jak ona zginęła- mamrotałem do siebie- mówiłem jej jak bardzo ją kocham, ona mi mówiła jak bardzo mnie kocha... A teraz dowiaduję się, że to... kłamstwo? Zwykłe oszustwo?
     Pytanie brzmi: Czy Taylor kiedykolwiek mnie kochała? Czy kiedy ja oddałem jej całe moje serce... ona czuła to samo?

*****
Ta bum tsss...
Tak, tak, wróciłam ( I to o wiele wcześniej niż myślicie)
Taylor nie kocha Billa?! Powiesicie mnie za to xD
P.S. Bez gifów, ponieważ jest to PAMIĘTNIK TAYLOR!
Okej, okej... króciutka informacja.
Te osoby które należą do grupy FFTH na fb, pewnie już wiedzą.... założyłam nowy blog!
O kim? O Nieznajomym ...<powiało grozą, nie? >
Tak, tak... kim jest Nieznajomy dowiecie się niebawem ( na samym końcu, ale ciiiiiii!)
Opowiadanie nie będzie długie, tylko 10 postów... więc: 
ZAPRASZAM!!!


a tutaj fabuła:

Co byś zrobił, gdyby nagle, z dnia na dzień doszedł do ciebie list od anonimowego adresata? Nie, nie zwyczajny list... List,w którym nieznajoma Ci osoba opisała wszystko to co leży jej na duszy, list, który zaczyna śnić Ci się po nocach, zmuszając do nierealnego wyścigu z czasem. Zastanawiałeś się co jest nagrodą w tej grze? Ludzkie życie. Jedno ludzkie istnienie. Jesteś gotowy zagłębić się w tę historię, rozpocząć walkę z samym sobą? Bo to właśnie MY jesteśmy tymi osobami, które popychają nas do czynów... za które przyjdzie nam gorzko zapłacić.
9 dni, 9 listów,216 godzin...i ty.
Czas rozpocząć grę.

Mile widziane komentarze :P

poniedziałek, 28 lipca 2014

Ogłoszenie/Podsumowanie

Okej, już wszystko wiem. Na Mazury wyjeżdżam DZISIAJ W NOCY i będę tam... prawdopodobnie do 6.08. ALE 7 labo 8 mam wizytę u lekarza, więc odcinek pojawi się jakoś po 9.08.

Mam nadzieję, że będziecie czekać, a teraz zapraszam Was na małe podsumowanie:
1) Do tej pory na bloga weszło osób:

10 tysięcy osób od utworzenia bloga... Dziękuję Wam! :D

2) W obserwatorach bloga do tej pory jest:

4 osoby, ALE

AŻ 45 osób ma dodanych mnie w kręgach :D Dziękuję!

3) Odcinek, który miał do tej pory najwięcej wyświetleń to:

a) I księga opowiadania:

148... Dziękuję!

b) II księga opowiadania:

Hmmm... OK, MOJA WINA - przyznaje się

4) Odcinek który miał najwięcej komentarzy to:

a) I księga opowiadania

15 komentarzy... :D

b) II księga opowiadania

:D

5) Odbiorcy...


6) Opublikowanych postów, odcinków:


Ogółem wszystkich postów opublikowanych na tym blogu jest: 43
Liczba rozdziałów: 
-ks. I: 20+ prolog i epilog
-ks. II: 9+ prolog
Data założenia bloga: 23 lipiec 2013r.


Tak, zdaje sobie sprawę, że nie dodawałam regularnie odcinków... przepraszam, postaram się to zmienić!
Charlie xx








piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 9

PRZECZYTAJ NOTKĘ NA CZERWONO POD ROZDZIAŁEM!!!
****

     Samolot obniżył swój lot, lądując na lotnisku w Los Angeles. Podniosłam się z cichym jęknięciem, biorąc do ręki podręczny bagaż i wychodząc z maszyny. Za mną podążała Ria, która ze zmartwieniem w oczach uważnie mnie obserwowała.
- Ria!- zawołałam w końcu.- spokojnie, nic mi nie jest. Mam tylko kilka zadrapań- rzuciłam wywracając oczami. Czerwonowłosa uniosła brew z niemym pytaniu i wyciągnęła dłoń w moim kierunku. Spojrzałam na nią nic nie rozumiejąc- co?
- Kluczyki...- ona chyba powariowała. Nie dam jej kluczyków do MOJEGO auta.
- Nie.
     Wyminęłam kobietę, a po chwili czułam jak ktoś szarpie mnie za rękę, a po chwili wyciąga pęk kluczy z mojej kurtki. Warknęłam cicho.
- Nie dam ci prowadzić w takim stanie. Lada chwila mi zemdlejesz...- rzuciła na mój niemy protest. Pokręciłam głową, posłusznie idąc za czerwonowłosą do auta, który ciągle na nas tutaj czekał.
     W samolocie, mniej więcej ogarnęłam swój wygląd. Zabandażowałam największe rany i obmyłam twarz, ale pomimo tego nadal wyglądałam jakbym wyszła z ciemnej uliczki świeżo napadnięta. Kaulitz zapłaci mi za to.
     Wbiłam wzrok w szybę, obserwując zmieniające się widoki za oknem, słuchając przy okazji dennego radia. Oczywiście nie podawali nic ciekawego co mogłoby mnie...
- Najświeższy komunikat. Dzisiejszej nocy w Niemczech nastąpiło włamanie do domu Jurora Deutschland such den Superstar - Dietera Bohlena -mówił spiker. Ria natychmiast podkręciła głośność-  Włamywaczami okazał się poszukiwany w dwunastu krajach gang, w którego skład wchodzą: Elena Gray, Ian Sprouse i Paul Vega. Na razie nie wiadomo w jakim celu włamywacze włamali się do domu jurora. Według nieoficjalnych doniesień, może mieć to związek z nieżyjącą od sześciu miesięcy córką mężczyzny- Taylor Shy. Przypominam, że dziewczyna leciała samolotem z Karaib do Niemiec na odcinki Live DSDS, kiedy maszyna nagle spadła na ziemię, rozbijając się. Śledczy wykazali, że przyczyną wypadku było źle przeprowadzone badanie techniczne. Będziemy informować państwa o tej sprawie...
     W samochodzie zapadła cisza. Zamknęłam oczy oddychając cicho.
- Oni... mogą nas sypnąć- powiedziała cicho Ria, zwalniając. Dopiero teraz zauważyłam, że jesteśmy już pod domem Tokio Hotel.
- Nawet jeżeli to zrobią, policja im nie uwierzy- rzuciłam odpinając pas i wysiadając z auta. - Mamy czyste kartoteki, nic na nas nie będą mieć. Zaufaj mi.
     Powolnym krokiem skierowałam się w stronę domu, wyciągając pamiętnik razem z zdjęciem Billa i Taylor. Rzuciłam na nie okiem. Byli tutaj tacy szczęśliwi...
     Drzwi otworzyły się z rozmachem, a w progu stanął starszy Kaulitz. Spojrzał na mnie, a potem podbiegł do swojej dziewczyny.
-Tak, dzięki Tom, że pytasz... nic mi nie jest, nie przejmuj się, idź do swojej dziewczyny- mruknęłam pod nosem uśmiechając się. Ci zakochani...
     Powoli weszłam do domu, kierując się do salonu. Tak jak przypuszczałam Bill tam był.
- Olivia!- krzyknął na mój widok. Jednym susem pokonał dzielącą nas odległość i zatonęłam w jego uścisku.- Co ci się stało?- zapytał, delikatnie dotykając mojej twarzy. Zmarszczył brwi.
- To nic takiego, Bill. - mruknęłam spuszczając wzrok. Byłam okropnie zmęczona, jedyne o czym marzyłam to gorący prysznic i moje łóżko.- To jest pamiętnik...- mówiąc to podałam chłopakowi zielony zeszyt.
     Jego oczy rozszerzyły się, kiedy tylko zobaczył co trzymam. Niepewnie, drżącymi rękoma przejął ode mnie rzecz i położył na stoliku w salonie.
- To nie jest ważne, ważniejsze jest to czy jesteś cała- powiedział przypatrując się mojej twarzy.- Słyszałem o gangu... jak oni się tam znaleźli?
- Paul był kierowcą taksówki, kiedy jechałyśmy do hotelu- powiedziałam przypominając sobie twarz taksówkarza. Że też go wcześniej nie rozpoznałam!- musieli wiedzieć o tym co planujemy, tylko czekali, aż sami znajdziemy pamiętnik. A potem... zaatakowali nas.
     Młodszy Kaulitz westchnął pod nosem, kiwając głową. Wiedziałam, że się martwił. Przecież to on nas tam wysłał, gdyby coś się nam stało, byłaby to jego wina.
- Bill, nie obraź się, ale jestem zmęczona. Marzę tylko o tym, aby iść spać i wziąć prysznic. A ty... musisz się z tym zapoznać.- wskazałam palcem na leżący na stole pamiętnik. Blondyn skinął głową siadając na kanapie.
Wybacz Bill... tutaj już ci nie pomogę...


*******

I UWAGA WAŻNE OGŁOSZENIE!!!
w przyszłym tygodniu ( nie wiem dokładnie kiedy ) jadę do babci na Mazury... tata musi się nią zaopiekować przez jakiś czas, a ja jadę tam z nim, dlatego:
1) odcinka w przyszłym tygodniu  NIE BĘDZIE
2) nie mam pojęcia czy w kolejnym tygodniu również się pojawi...
Babcia mieszka na wsi, gdzie czasami nawet zasięgu nie ma ( kill me T.T ) a o internecie mowy nie ma. Prawdopodobnie będziemy u babci 2 tygodnie, więc odcinka spodziewajcie się od 11. 08, chociaż NIC NIE OBIECUJĘ BO NIE WIEM ILE TAM BĘDZIEMY.
Mam nadzieję, że będziecie czekać... 
Postaram się jeszcze napisać w poniedziałek dokładniejsze informacje na temat mojego wyjazdu.


piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 8


***********     

     Krew momentalnie odpłynęła z mojej twarzy ustępując miejsca zdziwieniu i przerażeniu. Powoli odwróciłam się mierząc wściekłym spojrzeniem osobę stojącą przede mną. Znałam tę twarz... Tak samo jak dwie pozostałe, stojące za nim.
-Paul...- mruknęłam odsuwając się od chłopaka. - Zapomnij, że oddam ci pamiętnik.- warknęłam doskonale zdając sobie sprawę z tego, czemu zawdzięczam ich obecność tutaj.
- Och, o to się nie martw, kochanie. Sam go wezmę- zaśmiał się podchodząc kilka kroków bliżej. Zmrużyłam oczy uważnie obserwując każdy jego ruch. Mam nadzieję, że nie zmienił za bardzo swoich chwytów, przez co mogłabym go pokonać bardzo szybko. Paul zawsze był słabszy w walce wręcz ode mnie. W sumie dlatego zawsze biłam się z Eleną, chociaż miałyśmy równe szanse na wygraną.
     Szybko odskoczyłam na kilka metrów do tyłu kucając. Moje usta wygięły się w delikatnym szyderczym uśmiechu. Tak jak przewidywałam miał takie same ruchy, gdy widzieliśmy się ostatnim razem. Moje szanse na szybką ucieczkę skutecznie wzrosły. Przekrzywiłam głowę czekając na jego ruch.
    Chłopak rzucił się w moją stronę, wlepiając swoje oczy w trzymany przeze mnie zielony zeszyt, przez co mogłam go szybko znokautować nie grożąc sobie jakimkolwiek atakiem z jego strony. Wyciągnęłam wolną rękę ściśniętą w pięść do przodu, pozwalając jej opaść na żołądek mężczyzny. Drugą ręką pociągnęłam go za włosy, zmuszając jego twarz do bliskiego i mocnego spotkania ze ścianą. Kątem oka obserwowałam jak Ria walczy z pozostałą dwójką, robiąc skutecznie uniki przez co narzeczeństwo co chwilę obrywało od samych siebie. Zagryzłam wargę starając się nie wybuchnąć śmiechem na ten widok, co było ogromnie trudne.
- Ty podła suko!- wrzasnął Paul podnosząc się z podłogi, ponownie skupiając moją uwagę na sobie. Zmierzyłam go uważnym spojrzeniem. Z jego nosa leciała stróżka krwi, tak samo jak z wargi. Jego oczy ciskały pioruny w moją stronę, a jedna z rąk zbliżyła się do kieszeni kurtki wyciągając coś z niej i rzucając we mnie. Schyliłam się pod przelatującym nade mną ostrzem, ciągnąc dywan na którym stał mężczyzna, przez co stracił równowagę, upadając. Jego jęk zmieszał się z głośnym przekleństwem zza moich pleców. Odwróciłam się zauważając leżącego Iana z ostrzem Paula wbitym w ramię. Pokręciłam głową, zauważając jak brat blondynki zaczyna się powoli podnosić. Cholera. Muszę zrobić coś przez co ochrona wbiegnie do mieszkania, wtedy z Rią będziemy mogły uciec! Musisz włączyć alarm! warknęłam na siebie w myślach, zaciskając dłonie w pięści.
     Rozejrzałam się dookoła siebie szukając czegoś dzięki czemu zaalarmuje ochroniarzy o włamaniu, ale jak na złość nic takiego w moim pobliżu nie było. Chwila, Ria mówiła, że alarm się włączy za każdym razem, kiedy ktoś spróbuje wybić szybę, a by dostać się do środka... a gdyby tak... myślałam gorączkowo wyszarpując zza paska pistolet i mierząc w okno aby strzelić. Jeżeli uda mi się zbić szybę, alarm natychmiast się włączy, a ochrona zacznie działać. Nawet jeżeli system zawiedzie to i tak mężczyźni nie zlekceważą odgłosu strzał. Stanęłam na środku korytarza, kopiąc w żebra Paul'a przez co opadł nieprzytomny na podłogę. Oj, jak mi go szkoda. Obudzi się za kratami...
     Przewróciłam oczami skupiając się na trzymanej przeze mnie broni.  Wymierzyłam, nacisnęłam spust i...  Pistolet wystrzelił w stojący nieopodal wazon rozbijając go na drobne części, a ja upadłam na podłogę, chwytając się za bolące miejsce. Z moich ust wylatywały ciche przekleństwa pod adresem osoby, która w ostatnim momencie postanowiła mi przeszkodzić. Jak tylko zacznę normalnie oddychać policzę się z nią!
- Zdzira...- usłyszałam syk Eleny nad moich uchem. Mogłam się spodziewać tego, że to była ona. Kto inny ośmieliłby się mi przeszkodzić?! Nawet Ian nie ma takiej odwagi, aby się mi przeciwstawić. Pantoflarz. Blondynka pochyliła się, aby zabrać pamiętnik, jednak ostatnimi siłami powaliłam ją na podłogę, przygniatając własnym ciałem.- Złaź ze mnie!- krzyknęła szarpiąc się na wszystkie strony. Jej twarz nie wyglądała najlepiej. Była cała posiniaczona, a z wargi płynęła krew. Wydaje mi się, że również ma podpuchnięte oko. Albo Ria, albo Ian potrafi mocno przyłożyć.
- Ani mi się śni- wyjąkałam ponownie mierząc bronią w okno i tym razem bez problemu wystrzeliwując pocisk. Kula przecięła cienką powłokę szyby, tym samym uruchamiając alarm, który w tym momencie był dla mnie błogosławieństwem.. Odetchnęłam z ulgą chowając pistolet i wstając na nogi. Blondynka szarpnęła się próbując pójść w moje ślady, ale jeden mocny cios w brzuch skutecznie ją unieruchomił. -Oddaje suko- warknęłam wkładając pamiętnik do kieszeni we wnętrzu kurtki.-  Ria, zmywamy się!- krzyknęłam do czerwonowłosej, która oderwała się od Ina. Mężczyzna opadł na kolana plując krwią wywołując u mnie dreszcz obrzydzenia. Lepiej zapamiętać, aby nie wkurzać Rii.
     Obie wybiegłyśmy z holu wpadając do korytarza łączącego się ze schodami. Na dole już słyszałam kroki biegnących ochroniarzy. Cholera. Odcięli nam drogę ucieczki. Co teraz? Gorączkowo rozejrzałam się szukając możliwej drogi ucieczki.
- Okno!- zawołała Ria wskazując na wielkie okno na końcu korytarza, które jak sądziłam wychodziło na podjazd. Jeżeli uda się nam dostać za bramę... będziemy już uratowane.
     Przyśpieszyłam zbliżając się do szklanej powłoki łącząc przed sobą ręce w kostkach, aby to one przyjęły największy cios. Zamknęłam oczy odliczając ostatnie sekundy dzielące mnie od uderzenia... Pękające szkło pod moim naporem wbiło mi się w ręce, oraz rozcinało skórę w niektórych miejscach. Syknęłam cicho czując nasilające się pieczenie.
     Upadłam na żwir znajdujący się na podjeździe, momentalnie podnosząc się na nogi i biegnąc w stronę zamykającej się bramy. Chyba ktoś zorientował się, że chcemy uciec. Wokół mnie nadal padały drobinki rozbitego szkła, raz po raz wbijając się w moją skórę, wywołując przy tym niemiłosierny ból. Pot zmieszany z krwią lecącą z mojej zranionej głowy, zalewał moje oczy, zamazując widoczność. Podświadomie czułam jak obok mnie biegnie Ria, która nie wyglądała tak potwornie jak ja. No cóż... to ja przyjęłam tutaj najgorsze ciosy.
      Dobiegłam do bramy przeskakując pomiędzy zamykającymi się ramionami, od razu kierując się w stronę stojącego nieopodal czarnego, sportowego auta. Zajęłam miejsce kierowcy, odpalając silnik. Sommerfeld opadła na miejsce obok mnie, oddychając ciężko. Wrzuciłam bieg, wyjeżdżając na autostradę.
- Udało się- wysapała dziewczyna poprawiając włosy- mamy pamiętnik. Teraz możemy opuścić Niemcy...
- Bill musi nieźle się napracować jeżeli chce go dostać...- mruknęłam uważnie obserwując drogę za mną. Na szczęście gliny jeszcze nie ruszyły w pościg.- za to co odstawiłyśmy powinien nam dziękować na kolanach...


*********
Wróciłam :D Miałam problem z tym odcinkiem, ale mam nadzieję, że udało mi się ruszyć dalej ;)


niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 7:


*********     

Samolot bezszelestnie nadleciał nad dom Dietera. Razem z Rią otworzyłyśmy drzwi i patrząc na siebie porozumiewawczo... skoczyłyśmy. Szybko pociągnęłam za sznureczek, a po chwili radośnie dryfowałam w powietrzu. Skok ze spadochronem... genialne!
- Skąd je wytrzasnęłaś?- powiedziałam do malutkiego mikrofoniku w kolczyku. Ria jest niesamowita, nie mam bladego pojęcia skąd ona wytrzasnęła te sprzęty.
- Powiedzmy, że Fer nie załatwia tylko samolotów i samochodów.- usłyszałam na co zaśmiałam się cicho. Aż boje się zapytać z kim jeszcze czerwonowłosa utrzymuje kontakt.
     Dach budynku zbliżał się niemiłosiernie szybko, więc po chwili przygotowywałam się do lądowania. Jeszcze kilka metrów... I dotknęłam stopami podłoża. Pociągnęłam za kolejny sznureczek, a spadochron w rekordowym tempie złożył się w plecaku, który miałam na plecach. Ten facet jest mistrzem świata.
- Dobra... Jesteśmy na dachu, musimy teraz tylko złamać system bezpieczeństwa i dostać się do środka...- zawołała Ria, kierując się w stronę krańca budynku. Poszłam w jej ślady i powoli wyjrzałam za barierkę. Pod nami znajdowała się sypialnia Dietera, a pokój gościnny, który zakładamy, że jest wolny, znajduje się obok niego.
     Kucnęłam, odpinając klamrę paska od spodni. Rozejrzałam się dookoła i nacisnęłam malutki guziczek. Z paska wyskoczyła mała linka, która owinęła się dookoła barierki, a ja mogłam ze spokojem spuścić się na lince na wysokość okien.
- Za chwilę, zacznę podejrzewać, że jesteśmy lepiej wyposażone niż FBI lub CSI...- mruknęłam do mikrofonu, widząc kątem oka jak dziewczyna Toma robi to samo co ja.
- Uwierz mi, federalni chcieliby mieć taki sprzęt...- zaśmiała się, odpychając się nogami od ściany. Okrążyła mnie i wylądowała na ścianie obok okna, gdzie zmierzałyśmy. Pokręciłam głową, a po chwili znajdowałam się już obok niej. Czy Ria na pewno ma 30 lat?- Dobra... teraz trzeba wpisać hasło. A tym zajmie się nasz robaczek.- dodała wyciągając z kurtki okrągły o gruby przedmiot. Przyczepiła go do ściany, naciskając jakiś guziczek. Urządzenie włączyło się, a Ria szybko ustawiła co trzeba.
- Skanowanie- usłyszałam odgłos urządzenia i wzdrygnęłam się. Mechaniczny, bezpłciowy i zimny głos. Nienawidzę tego.- Skanowanie... Skanowanie... Skanowanie...
- Niech szybciej skanuje...- warknęłam rozglądając się, czy ktoś nas czasami nie zauważył.
- Już kończy...- po głosie Rii, mogłam zgadnąć, że jest zdenerwowana. Nie tylko ona chciałaby być już w środku.
- Skanowanie zakończone. System bezpieczeństwa dezaktywowany.- zawyrokowało w końcu, a my mogłyśmy odetchnąć z ulgą. Czerwonowłosa, szybko odłączyła urządzenie i kopniakiem otworzyła okno. Na całe szczęście nie narobiła hałasu.
-Pogięło cię?!- warknęłam w jej kierunku, kiedy wylądowałam już na podłodze.- Co by było, gdyby hałas obudził Dietera?
- Wyluzuj...- mruknęła rozglądając się dookoła. Szybko podbiegłą do drzwi i cicho je otworzyła.- Ja biorę pokoje po lewej, ty po prawej...
     Skinęłam głową wychodząc do holu. Otworzyłam pierwsze drzwi i... zamarłam.  To był pokój z rzeczami Tay. Niepewnie weszłam do środka rozglądając się wkoło. Wygląda na to, że mama Tay nie chciała już wracać na Karaiby. Spakowała wszystkie rzeczy, razem z rzeczami córki i je poustawiała, jakby... dziewczyna nadal żyła.
     Czułam się źle wiedząc, że będę grzebać w rzeczach mojej nieżyjącej przyjaciółki. Nigdy tego nie lubiła.
- Przepraszam Taylor...- szepnęłam cicho, podchodząc do pierwszej szuflady. W równym rządku, poukładane były spodnie. Szybko przejrzałam zawartość szuflady, ale nie znalazłam pamiętnika.
     Zatrzasnęłam szufladę otwierając kolejną, ale również tutaj nic nie znalazłam. Przejrzałam pozostałe szuflady, szafy, materac, komodę... Ale pamiętnika tutaj nie było.
     Pokręciłam głową, chcąc opuścić pomieszczenie, ale w oczy rzuciło mi się zdjęcie. Bill i Taylor na plaży na Karaibach. Niepewnie chwyciłam fotografię i schowałam do kurtki.
-Olivia!- usłyszałam krzyk Rii. Znieruchomiałam.
- Co jest?- odparłam zmierzając do wyjścia.
- Mam pamiętnik. Jest pod poduszką mamy Tay...
     Szybko opuściłam pomieszczenie i szybkim krokiem skierowałam się do sypialni. Lekko pchnęłam drzwi i weszłam do ogromnego pokoju. Od razu w oczy rzucała się śpiąca w łóżku kobieta. Cicho podeszłam do czerwonowłosej, która wskazała mi coś palcem. Zmrużyłam oczy i rozpoznając pamiętnik Taylor.
- Jak go wyciągniemy?- spytałam cicho.
- Zaczep się u sufitu... I nie ruszaj się.
     Odpięłam klamrę i po chwili wisiałam już pod sufitem obserwując poczynania dziewczyny. Jej lina, zaczepiła się obok mojej, przez co kobieta oderwała się delikatnie od podłogi. Zawisła nad głową matki Taylor i powoli wsunęła rękę pod poduszkę. Po chwili wyjęła stamtąd bladozielony zeszyt. Szybko podciągnęła się do góry.
     Matka Taylor poderwała się w górę rozglądając się wkoło. Błagam, niech nie spojrzy w górę, niech nie spojrzy w górę... myślałam. Po kilku sekundach kobieta opadła ponownie na poduszki.
- Było blisko- poruszyłam wargami wypowiadając te słowa. Ria skinęła głową i wskazała palcem na wyjście z pokoju. Rozbujałam się i... wylądowałam na podłodze w holu.- Zmywamy się...- mruknęłam do kobiety stojącej obok mnie.
- Nie tak prędko. Oddajcie pamiętnik- usłyszałam. Momentalnie włosy zjeżyły mi się na karku.

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 6:

**********     

Przetarłam zaparowane lustro, uważnie obserwując swoje mokre odbicie. Byłam blada, zmęczona, a pod oczami znajdowały się ogromne wory. Westchnęłam cicho dokładnie się wycierając i nakładając na twarz ciemny makijaż. Po kilku minutach, oznaki zmęczenia, zostały przykryte grubą warstwą pudru. Ostatni raz spojrzałam na siebie i opuściłam pomieszczenie wpuszczając tam Rię. Musiałyśmy się przygotować do włamania do domu Dietera...
     Otwierając walizkę, ciągle analizowałam nasz plan. W teorii był prosty, ale w praktyce... Nie do wykonania. Dziewczynie starszego Kaulitza udało się w jakiś sposób zdobyć plany domu ojca Tay, razem z zabezpieczeniami. Główna brama jest strzeżona, wszędzie rozmieszczone są kamery, nie ma szans na to, aby dostać się tam niezauważonym.
- Musimy przejść górą...- Powiedziała czerwonowłosa wskazując dach na planie.- Jedynie tam nie ma kamery. Założyli, że przy tak dobrej ochronie nikt się nie prześlizgnie.
- Załóżmy, że jakimś dziwnym cudem, ostaniemy się na dach... Co potem?- Zawołałam wpatrując się w czerwony drink, który trzymałam w ręku.
- Potem... Przejdziemy do okna, prawdopodobnie do pokoju gościnnego.- Wskazała miejsce placem.- Sypialnia Dietera jest na samym końcu, zaraz obok sypialni matki Taylor. Jeżeli będziemy zachowywać się cicho, nie usłyszą nas. Przeszukamy wtedy wszystkie pokoje, a gdy znajdziemy pamiętnik... zmywamy się.
-A alarm?- Spojrzałam na nią uważnie. Chyba pamiętała, że cała rezydencja jest zabezpieczona systemem alarmującym? I to nie byle jakim, tylko z najwyższej półki. Jeżeli ktoś spróbuje się dostać do domu od zewnątrz... system automatycznie włącza alarm.
- Mamy trzy szanse... I milion kodów.- Mruknęła zamykając oczy.
     Westchnęłam. Jakim cudem, mając zaledwie trzy próby wpisania tego cholernego kodu, mamy się dostać do środka?!
      Pokręciłam głową ubierając się w czarne skórzane spodnie, koszulkę z napisem ''Kiss'', skórzaną kamizelkę, rękawiczki bez palców i wysokie czarne kozaki. Włosy lekko zakręciłam i związałam w wysoki koński ogon. Byłam gotowa.
-Ria?!- Zawołałam w głąb pokoju, zamykając walizkę i zanosząc ją obok drzwi. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie to zaraz po włamaniu jedziemy prosto na lotnisko. Jeden z pilotów ma tam dostarczyć nasze walizki, więc o bagaż nie musimy się martwić.- Jesteś już gotowa?
-Tak.- Podniosłam wzrok i spojrzałam na czerwonowłosą. Ubrana była w bordowe rurki w kartkę, prześwitującą czarną bluzkę z ćwiekami w kształcie krzyży na piersiach, skórzaną czarną kurtkę i buty na wysokiej szpilce. Włosy rozpuściła i wyprostowała. Wyglądała idealnie...- Wszystko gotowe?- Zapytała, zakładając na rękę bransoletę.
- Oczywiście. Taksówka już jedzie. - Odparłam otwierając drzwi i wychodząc przez nie. Po chwili dołączyła do mnie kobieta i razem skierowałyśmy się w stronę windy. Postronny obserwator, kiedy nas zauważy będzie myślał, że wybieramy się na imprezę, co ułatwiało nam sprawę. Nie możemy wyglądać jak prawdziwe włamywaczki. Zbyt szybko by nas rozgryźli.
     Wyszyłyśmy przed hotel, a w oczy od razu rzucił się nam żółty pojazd. Bez wahania wsiadłyśmy do niego, a Ria podała kierowcy nieznany mi adres. Spojrzałam na nią pytająco.
- Musimy się dostać na dach...- Szepnęła tak cicho, aby kierowca z przodu nas nie usłyszał.- Omijając tak ochronę, aby nic nie zauważyła. A jak to trzeba zrobić? Drogą powietrzną...
     Zaniemówiłam. Ona mówi serio? Co my do cholery mamy skrzydła, żeby latać? Jak ona chce to wszystko zorganizować?
     Po piętnastu minutach jazdy, zatrzymałyśmy się przed starymi magazynami, gdzie stało jedno wielkie czarne auto. Mimowolnie po moich plecach przeszedł dreszcz niepokoju. Nie mam pojęcia, czy Ria nas nie wpakuje w jakieś kłopoty. Niepewnie podążyłam za dziewczyną i stanęłam w bezpiecznej odległości od pojazdu. Pozorny zawsze ubezpieczony.
-Sommerfeld!- Usłyszałam i zauważyłam jak auto opuszcza jakiś wysoki gruby facet. Skrzywiłam się. Kim on jest do cholery?- Kupę lat!
-Tak, tak Federico...- Czerwonowłosa uśmiechnęła się i objęła mężczyznę.- Masz to o co cię prosiłam?
- Oczywiście, moja droga!- Brzuch obcego mężczyzny zatrząsł się od śmiechu. Fuuj... Czy on nie myślał, aby przejść się na siłownię?- Samolot już czeka, auto to samo, a broń... Tam gdzie zawsze.
     Niepewnie zbliżyłam się do rozmawiających, rozglądając się dookoła, czy gdzieś nie czai się jeszcze jakaś osoba, która może być potencjalnym zagrożeniem. Na szczęście nigdzie nikogo nie zauważyłam.
- Dobrze, Fer... Dziękuję ci bardzo.- Facet skinął głową wsiadł do auta, a po chwili już go nie było. Kim on jest?- Dobra, idziemy...
-Kto to był?- Zawołałam biegnąc za czerwonowłosą. Nie znoszę jak ktoś zostawia mnie w niepewności!
-Mój stary znajomy. Załatwił nam szybowiec.- Wyrzuciła z siebie kobieta, a mnie momentalnie zamurowało. Samolot? I to szybowiec? Czy ją do końca pogięło?!
     Weszłyśmy do jednego z magazynów, gdzie stała ogromna maszyna. Nie była nawet w połowie tak wielka jak na normalne rozmiary, ale i tak imponowała swoim rozmiarem. Czy ja dobrze zrobiłam, że postanowiłam trzymać się z Rią? Wiedziałam, że zrobiłam ogromny błąd już wcześniej, kilka lat temu. Mogłam tego wszystkiego uniknąć, nie spotykając Taylor... Ale gdyby nie ona, nigdy nie wyrwałabym się z tego koszmaru... I nie byłabym teraz tym kim jestem.
-Masz pojęcie jak się tym lata?- Rzuciłam zakładając na biodra pas z bronią.- Nie śpieszy mi się na cmentarz...
- Mnie też nie.- Zaśmiała się- Nie ja pilotuję, tylko Rick. Już czeka w środku. Podrzuci nas nad dom Dietera i odleci.
     Westchnęłam kręcąc głową. Ta kobieta jest jeszcze bardziej szalona niż ja. I bądź tu człowieku mądry! Jestem ciekawa z czym jeszcze wyskoczy. Najpierw samolot, a potem co... Lot w kosmos?
     Kiedy skończyłyśmy się uzbrajać, weszłyśmy na pokład, gdzie czekał na nas już wcześniej wymieniony mężczyzna. Spojrzał na nas przelotnie i szybko nacisną kilka guzików. Po kilkunastu minutach, szybowiec zaczął radośnie pędzić po pasie startowym, aż w końcu wzbiliśmy się w powietrze.
- Dobra, powtarzamy plan.- Rzuciłam odpinając pasy i poprawiając ubranie.- Jesteśmy nad domem Dietera i co dalej?
-Skaczemy.
-Pogięło cię Sommerfeld?- Zdziwiłam się.- Od kiedy, aż tak ryzykujesz?
     Kobieta wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się niewinnie. Ile ona jeszcze ukrywa?
-OK, skaczemy, włamujemy się do domu, szukamy pamiętnika i spadamy. Jasne?- Kiwnęła głową, a ja mogłam wygodnie rozsiąść się w fotelu. Nie na długo.
- Zbliżamy się do celu- Usłyszałam głos w głośnikach.
     A więc pora zacząć zabawę.

*********
Przepraszam! Wiem, nie było mnie dwa tygodnie, ale odcinek zupełnie mi nie wychodził :(
   

niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 5:


**********

     Telefon kolejny raz upadł na podłogę. Schyliłam się, aby go podnieść i kolejny raz zaczęłam go podrzucać. Mój wzrok uważnie obserwował krajobraz za malutkim okienkiem, ale oprócz chmur nie było tam nic ciekawego. Westchnęłam i spojrzałam na siedzącą obok mnie Rię.
- Przypomnisz mi jeszcze raz, dlaczego tutaj jesteśmy?- Zapytałam kładąc nogi na siedzenie przede mną. Plusy posiadania prywatnego samolotu... Wprawdzie nie jest on mój, chociaż ze spokojem mogłam sobie na to pozwolić, ale trzeba było zachować jakieś pozory. Samolot należał do zespołu Tokio Hotel. Mieli podróżować nim na swojej trasie koncertowej.
- Ponieważ, tylko my mogłyśmy na tę chwilę opuścić Stany...- Wyjąkała kobieta. Mimo, że między nami było dwanaście lat różnicy, świetnie się dogadywałyśmy. Traktowałam ją jak straszą siostrę, wiedziałam, że mogłam do niej przyjść z każdym problemem, a ona mi nie odmówi pomocy.- Uduszę Toma...
     Uśmiechnęłam się. W całym swoim osiemnastoletnim życiu nie widziałam tak pokręconej pary jak Ria i Tom. Mimo, że to ona była starsza od swojego chłopaka o jakieś... pięć lat to straszy Kaulitz dominował w tym związku... I kto mi teraz powie, że dominacja nie jest naturalną cechą mężczyzny co?
- Hej, spokojnie. - Szturchnęłam ją w bok.- To tylko jeden, góra dwa dni, a potem wracamy do LA.- Zaśmiałam się.- Ciekawe, jak to będzie wyglądało podczas trasy... Znając życie Bill będzie nam ''rozkazywał'' przez internet i telefon...
     To właśnie Bill był naszym ''szefem''. Starał się robić wszystko, aby nam pomóc i ponieść jak najmniejsze koszty. Mimo, że on i Tokio Hotel dopiero zaczynali w świecie... No trzeba to w końcu powiedzieć na głos: w świecie przestępczym, to mimo wszystko radzili sobie bardzo dobrze. Mieli dobrą intuicję, wiedzieli komu mogą ufać, a komu nie, przez co nie dali się złapać w pułapki na samym początku.
- Ty robiłabyś to samo, gdybyś musiała wyjechać na kilka miesięcy...- Mruknęła wachlując się gazetą.- Ile jeszcze mamy lecieć?
- Za chwilę lądujemy, proszę zapiąć pasy- Oznajmiła stewardesa podchodząc do nas. Pokiwałyśmy głowami i czekałyśmy na lądowanie. Po kilku minutach odpięłyśmy pasy, kierując się do wyjścia z samolotu dziękowałyśmy pilotom za podróż.
     Na lotnisku szybko przeszłyśmy odprawę, nasunęłyśmy kaptury na głowy, aby nikt nas nie rozpoznał i wyszłyśmy przed budynek. Złapałyśmy najbliższą taksówkę i poprosiłyśmy, aby zawiózł nas do hotelu.
-Zadzwonię do Billa- Rzuciłam wyciągając telefon z torebki. Wybrałam numer blondyna i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo?- Usłyszałam po kilku sygnałach.- Człowieku, czy ty wiesz, która jest godzina?- Mruknął.
     Spojrzałam na zegarek w taksówce.
-Jakaś pierwsza po południu...- Mruknęłam obserwując krajobraz za oknem. Obok mnie Ria, również rozmawiała przez telefon, najprawdopodobniej z Tomem.- Doleciałyśmy do Niemiec i jedziemy teraz do hotelu.
- Dobrze...- Kaulitz momentalnie się rozbudził.- Macie adres Dietera, tak?
     Skinęłam głową, a po chwili wymierzyłam sobie mentalnego kopa w dupę. Olivia, Kaulitz cię nie widzi!
- Tak, mamy.-Zaśmiałam się.- Wszystko pod kontrolą. Gdy porozmawiamy z Sarą i Dieterem zadzwonimy do ciebie.
- Czekam.- Powiedział i zakończył połączenie. Wrzuciłam telefon do torby i oparłam się o siedzenia. Zerknęłam przelotnie na kierowcę. Wydawał mi się dziwnie znajomy... Skądś go kojarzyłam, tylko skąd? Zmarszczyłam brwi zastanawiając się. Jego sylwetka była dobrze zbudowana, pod koszulą widać było dokładny zarys jego mięśni... Prawą dłoń zdobył tatuaż... Gdzie cię już widziałam, kolego?
- Trzydzieści dwa euro i dwadzieścia centów- Odezwał się zatrzymując pod hotelem. Boy hotelowy natychmiast podbiegł, otworzył bagażnik i zabrał nasze walizki. Szybko podałam mężczyźnie pięćdziesiąt euro.
-Reszty nie trzeba- Zawołałam wysiadając z auta. Zatrzasnęłam drzwi i razem z Rią ruszyłyśmy w stronę głównego wejścia. Zameldowałyśmy się, odebrałyśmy klucz do pokoju i ruszyłyśmy na piętro.- Nie wiem czemu, ale ten kierowca z taksówki wydawał mi się dziwnie znajomy...- Mruknęłam do dziewczyny.
     Wzruszyła ramionami i otwarła drzwi. Boy szybko wniósł nasze bagaże i równie szybko znikł. Pokręciłam głową zamykając za nim drzwi.
- OK. Mamy jakieś pół godziny na odświeżenie się, a potem ruszamy dalej!- Usłyszałam i jęknęłam. Sądziłam, że będziemy miały trochę więcej czasu...
     Z westchnięciem podeszłam do walizki, chwyciłam swoją kosmetyczkę i zamknęłam się w łazience. Zrzuciłam przepocone ubrania po podróży i wskoczyłam pod prysznic. Dokładnie umyłam swoje ciało jak i włosy po czym szybko się wytarłam. Wyciągnęłam z kosmetyczki prostownicę do włosów, podłączyłam ją, a w między czasie wróciłam do pokoju chcąc wybrać sobie jakieś ubrania. Po chwili mój wybór padł na szarą bluzę z napisem, czarne rurki, tego samego koloru buty, szarą czapkę i czarny lakier do paznokci.
     Wracając do łazienki zahaczyłam o kuchnię skąd wzięłam nożyczki, aby podciąć końcówki włosów. Szybko wyprostowałam włosy, spryskałam je lakierem i ubrałam się w wybrany komplet. Zadowolona opuściłam pomieszczenie, a po mnie weszła tam Ria.
     Po piętnastu minutach opuściłyśmy pokój i wyszłyśmy przed hotel. Ria złapała taksówkę, podałyśmy adres i... czekałyśmy. Po dość długiej jeździe podjechałyśmy pod duży dom. Podziękowałam kierowcy i skierowałam się w stronę frontowych drzwi. Nacisnęłam dzwonek...
     Kilka sekund później drzwi otworzyły się z rozmachem, a w nich stanął Dieter Bohlen. Wpatrywał się w nas beznamiętnym spojrzeniem.
-Ria? Co ty tu robisz? I kim ona jest?- Zapytał wskazując na mnie.
-To Olivia, przyjaciółka Taylor. Musimy porozmawiać z Sarą...- Odpowiedziała szybko kobieta. Mężczyzna spojrzał na mnie z bólem w oczach i wpuścił nas do środka. W salonie na kanapie siedziała wysoka kobieta z długimi ciemnymi włosami. W pierwszej chwili miałam wrażenie, ze to Taylor, ale kiedy kobieta podniosła na nas wzrok, zrozumiałam, że to jej matka. Były tak do siebie podobne...
- Słucham?- Rzuciła, uważnie nas obserwując. Jej twarz miała wiele zmarszczek, a oczy były smutne. Zamknęła oczy. Nie chciałam na to patrzeć.
- Chodzi o Pani córkę...-Zaczęła Ria. - Chcemy rozwiązać sprawę z jej wypadkiem, a do tego potrzebna nam jest rzecz, którą najprawdopodobniej ma Pani...
     Matka Taylor spojrzała na nas ze zdziwieniem pomieszanym z bólem. Westchnęła głośno i chwyciła kubek stojący na stoliku przed nią.
-Co to jest za rzecz?- Zapytała.
-Pamiętnik Taylor- Powiedziałam cicho. Reakcja matki była natychmiastowa. Kubek w jej dłoniach zaczął drżeć, po czym wypadł z jej dłoni rozbijając się na kilka części. Dieter natychmiast rzucił się, aby pozbierać szkło.
-Po co wam on?- Zapytała słabo zaciskając dłonie w pięści...- Zostawcie to... Zostawcie ją w spokoju. Dlaczego nie dacie jej w spokoju spoczywać?!- Krzyknęła.- Wszyscy coś chcą. Chcą jej rzeczy, ale obiecałam, że nikomu ich nie dam.
     Wymieniłam z Rią zaskoczone spojrzenie. Kto jeszcze chciałby jakieś rzeczy Taylor?
- Czyli ma Pani ten pamiętnik?- Ria podeszłą do kobiety i spojrzała w jej oczy.
-Mam, ale wam go nie dam.- Usłyszałam. Zamknęłam oczy. Bez pamiętnika nie ruszymy ani kroku dalej. Szczególnie teraz, kiedy ''Fear'' siedzi nam na ogonie.
- Dlaczego?- Wyrwało się z moich ust.
- Bo to należało do niej. Nikt oprócz niej, nie ma prawa tego czytać...- Załkała.
- Idźcie już...- Powiedział Dieter i usiadł obok kobiety. Ona nadal cierpiała po stracie swojej córki. Mimo, że minęło już pół roku...
     Zrezygnowane opuściłyśmy dom Bohlena i wsiadłyśmy do taksówki. Nie miałyśmy nic.
- Musimy go zdobyć...- Powiedziałam cicho, aby kierowca nas nie usłyszał.
- Wiem. Zrobimy to, dzisiaj w nocy.- Odparła czerwonowłosa.
     Spojrzałam na nią pytająco. Uśmiechnęła się.
-Włamiemy się do ich domu....- Szepnęła.
     Uups. Chyba moje towarzystwo źle na nią wpłynęło.


*******

Zostawcie komentarze!

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 4:


     Lot samolotem stanowczo nie należał do moich ulubionych, ale kiedy widziałam błagalną minę Billa... Nie mogłam mu odmówić, musiałam się zgodzić.
     Westchnęłam cicho i powoli zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Znając Kaulitza, samolot będziemy miały z samego rana, więc nie będzie na nic czasu. W co ja się wpakowałam?
     Po pół godzinie torba podręczna stała już obok drzwi, a ja mogłam opaść na łóżko i nigdzie się nie ruszać. Takie błogie lenistwo... Kiedy powoli zasypiałam, nagle przypomniałam sobie zdarzenie z mojego życia, kiedy jeszcze Taylor żyła, a dokładnie to jak się poznaliśmy...

*Retrospekcja*

     Zmęczona marszem upadłam na kolana i zwinęłam się kulkę. Miałam już wszystkiego dość. Może lepiej byłoby, gdybym TAM została? Zakatowaliby mnie na śmierć i miałabym już święty spokój. Zamknęłam oczy i cicho zaszlochałam. Gdyby mój tata nadal żył... Nigdy bym tam nie trafiła!
- Wszystko w porządku?- Usłyszałam jakiś głos nad sobą. Nieśmiało podniosłam głowę i zauważyłam, wysoką, szczupłą i mniej więcej w swoim wieku dziewczynę. Ubrana była w krótką mini z kwiatami i bluzkę na ramiączkach. Jej prawą nogę ozdabiała jedna bransoleta. Włosy, długie i pofalowane opadały na jej plecy, a w ręku trzymała telefon. Wyglądała jakby urwała się wprost z okładki gazety.
- Tak, odejdź.- Warknęłam i odwróciłam się do niej plecami. Po chwili czułam, jak obca mi dziewczyna siada obok mnie.
- Nie, nie odejdę, bo dobrze widzę, że coś jest nie tak. A po za tym jesteś ranna- Mówiąc to wskazała na moją ranną nogę. Szybko zakryłam to miejsce ręką.- Jestem Taylor, a ty?
     Uważnie zmierzyłam ją spojrzeniem. Jej głos wydawał się miły, a oczy tryskały życzliwością, energią i... tajemniczością. Może mogę jej ufać?
- Olivia...- Wyjąkałam cicho. Błagam zostaw mnie samą...- pomyślałam.
- OK, Olivia. Może powiesz mi co się stało?- Milczałam. Pokręciłam tylko głową i oplotłam ramionami swoje kolana. Zdawałam sobie sprawę, jak muszę przy niej wyglądać. Brudna, potargana, ranna dziewczyna. Moje ubrania były już znoszone i gdzie nigdzie potargane. Jesteśmy z dwóch różnych światów.- Nawiałaś z domu, tak? I teraz nie masz gdzie iść?
     Czy ona oczekiwała, że jej wszystko powiem? O nie... Nie ma mowy! Nie dowie się o niczym!
     Taylor zamknęła oczy i skierowała twarz w stronę słońca.  Była taka... spokojna, jakby rozmowa z obcą dziewczyną była u niej na porządku dziennym. Nie rozumiem jej.
- Chodź ze mną.- Powiedziała nagle i podniosła się z piasku. Odsunęłam się od niej na kilka centymetrów. Nigdzie z nią nie pójdę.- No rusz się. Przecież nic ci nie zrobię.- Zmrużyła oczy i podała mi rękę. Jej głos momentalnie zmienił swój ton. Był ostry... i władczy.
     Przestraszona spełniłam jej prośbę i po chwili razem szłyśmy w kierunku miasta. W głowie miałam różne obrazy tego, co się teraz stanie. A co jeśli to jakaś morderczyni? Albo odda mnie do jakiegoś burdelu? Cholera, lepiej będzie jak szybko stąd zwieje!
     Dziewczyna, złapała mnie za rękę, jakby wiedziała o czym myślę. Próbowałam się jej wyrwać, ale tylko zacieśniała uścisk. Jęknęłam niezadowolona. Co ona mi zrobi?
     W końcu stanęłyśmy pod jakimś domem jednorodzinnym. Taylor otworzyła furtkę i ciągnąc mnie za sobą weszliśmy na posesje. Cholera jasna... Już po mnie. Szybko weszliśmy do domu, a dziewczyna zamknęła za nami drzwi. Rozejrzała się i skierowała się do salonu. 
- Emma!- Usłyszałam jej krzyk.- Mam kolejną. Będzie idealna.
     Na moim karku włosy stanęły mi dęba. Będę idealna na co?!
- Gdzie jest?- Usłyszałam obcy głos. Niepewnie cofnęłam się kilka kroków w tył. Może nie jest jeszcze za późno na ucieczkę?
- W holu...- Słyszałam zbliżające się kroki. Olivia myśl! Gdzie możesz się schować?!- Chodź!- Poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię i siłą zaciąga do salonu. Szarpałam się, ale nie mogłam się wyrwać Taylor. Posadziła mnie na kanapie i zmierzyła mnie zdenerwowanym spojrzeniem.- Nie kręć się tak. Nic nie nie zrobimy, do cholery!
     Obok niej stała wysoka blondynka z małą szklaneczką alkoholu. Była o wiele starsza od nas. Na oko dałabym jej 25 lat.
     Przekrzywiła głowę uważnie mnie obserwując. Przystawiła naczynie do ust i odstawiła na stół. Przewróciła oczami widząc wyczekującą minę Taylor.
- OK. Nadaje się.- Mruknęła w końcu. Taylor uśmiechnęła się i podeszła do mnie.
- Słyszałaś kiedyś o ''Bloods''?- Rzuciła odgarniając swoje włosy. Skinęłam głową. ''Bloods'' to największy gang, jaki działach na Karaibach. Rządził całym miastem i pilnował, aby nikt na tym nie ucierpiał. Nie wiadomo, kto wchodził w jego skład. Byli... niewidzialni.- W takim razie witaj w naszych szeregach Olivio. Zostaniesz tutaj. I nikomu, ani słowa.
     Otworzyłam szeroko oczy. W co ja się wpakowałam do cholery?!

*Koniec retrospekcji*

     Tak. Gdyby nie Taylor prawdopodobnie umarłabym tam, na piasku. Dzięki niej nauczyłam się bronić i walczyć o swoje. Chociaż musiałam zaczynać w tym pieprzonym ''Bloods'', gdzie połowa z tego co robiono była nielegalna i nikt nie dotrzymywał słowa. Ciekawe co by się stało, gdybym się nie zgodziła na ich propozycje? Znając życie... Dawno leżałabym już pod ziemią.
- Jestem ci coś winna Taylor- Powiedziałam sennie i zamknęłam oczy. Muszę być wyspana na jutrzejszy lot.


Zostawcie komentarze!

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 3:

Tak, wiem. Jestem o jedną notkę do tyłu, dlatego postaram się jak najszybciej w następnym tygodniu to nadrobić. A teraz zapraszam! :D

******

     Wypuściłem z świstem powietrze z ust. Starałem się oddychać jak najwolniej, aby niepotrzebnie nie wybuchnąć i nie wyżyć się na już i tak zdenerwowanej Olivii.
- Możesz powtórzyć jeszcze raz?- Wyjąkałem mocno zaciskając dłonie w pięści. Uspokój się, Bill!
Fear to trzyosobowy gang, przynajmniej tak było kiedyś. - Powtórzyła powoli. - Taylor miała z nimi na pieńku od samego początku, czyli od ich przyjazdu na Karaiby. Chcieli ją przepędzić i zająć nasze miejsce, ale nie pozwoliliśmy im na to. W końcu, jednej nocy, Tay pojechała na jakieś umówione spotkanie. Nikt nie wiedział, gdzie jedzie, nie pisnęła ani słówka. Dopiero gdy wróciła rano, zakrwawiona, posiniaczona i poobijana, zaczęliśmy się czegoś domyślać. A potem rzuciła, że Fear już nam nie zagraża, wiec mieliśmy pewność, iż poprzedniej nocy była z nimi.
     Zmęczony zamknąłem oczy. Nie mogłem uwierzyć, że osoba, którą kocham, dla której gotowy jestem zrobić wszystko, potrafiła w tak perfidny sposób, okłamywać wszystkich dokoła. Nikomu nie mówiła o tym co się dzieje w jej życiu, nie mówiła o tym, że jest przywódczynią gangu... Co jeszcze ukrywała? Czego o niej nie wiedzieliśmy?
     Najbardziej zastanawia mnie fakt, że pomimo tego, że ciągle byłem obok niej zauważyłem tego wszystkiego. Jak mogłem być tak ślepy?! Gdybym uważnie obserwował... Może udałoby mi się ją uchronić przed tym co się stało... A na pewno nie pozwoliłbym jej wsiąść do tego przeklętego samolotu!
- Oni tak po prostu zniknęli... Z dnia na dzień- Kontynuowała brunetka.- Uznaliśmy, że skoro wyjechali, mamy w końcu spokój. Dopiero teraz widać, że przez cały czas próbowali nam zaszkodzić, tylko Taylor im to uniemożliwiała. Nie pozwalała im się do nas zbliżyć, a robiła to tak umiejętnie, że my się nawet nie domyśleliśmy! Skoro teraz nie żyje...  ''Fear'' ma wolną drogę do przejęcia miasta. Problem w tym, że im już na tym nie zależy.
     Gwałtownie wstałem z kanapy, czym spłoszyłem moje i Toma psy. Bliźniak spojrzał na mnie i pokręcił z dezaprobatą głową. Wiedział o czym teraz myślę i co czuje. Chciał, żebym się uspokoił. Lada chwila mogłem wybuchnąć.
     Przemierzałem odległość miedzy ścianą, a wyjściem na taras, co chwile zawracając. Ręce złożyłem za plecami i nerwowo bawiłem się palcami. Cholera. Co teraz?
- Nie masz pojęcia, o co może im chodzić? Najmniejszego?- Głos zabrał Gustav. Przez te wszystkie lata naszej rozłąki nic się nie zmienił. Nadal wyglądał tak samo jak cztery czy pięć lat temu.No dobra.... Może trochę przytył, ale na nowej trasie wszystko zrzuci. Tak jak zawsze. 
     Mimo, że Gustav i Georg nie znali Taylor, postanowili nam pomóc w rozwiązaniu zagadki dotyczącej jej śmierci. Nie zraziło ich to, że przez ciągłe sekrety i kłamstwa dziewczyny, musieli zacząć łamać przepisy, posługiwać się bronią, a w najgorszym razie użyć przemocy. Byłem pewien, że na samym początku zrezygnują... Ale tego nie zrobili. Nadal tutaj są. I im pomagali.
- Mam pewne podejrzenia.- Wymamrotała dziewczyna. Momentalnie zatrzymałem się w miejscu i zerknąłem na Oli. Spuściła wzrok i przygryzła wargę. Jak ja nienawidzę, kiedy tak robi....!- Być może, chcą tego samego co my. Chcą dowiedzieć się dlaczego Tay zginęła i pewnie w jakiś sposób to wykorzystać. Albo... Nie chcą, abyśmy to MY dowiedzieli się prawdy...
     Z moich ust wydobył się cichy jęk. Jeżeli przypuszczenia okażą się prawdziwe... Mamy kłopoty. Nie możemy pozwolić, aby ktoś wszedł nam w drogę. Zbyt długo staraliśmy się stworzyć sobie etykietkę ''najbardziej niebezpiecznego gangu''. Musieliśmy mieć drogę wolną we wszystkich kierunkach, a kiedy jesteś tym, którego wszyscy się boją... Ułatwia ci to sprawę. Bardzo.
- Nie ważne jest to, kim oni są, ani czego chcą od nas...- Rzuciłem i nerwowym ruchem poprawiłem włosy.- Ria... Zajmij się nimi OK?- Spojrzałem na czerwonowłosą.- Dowiedz się o nich wszystkiego. Kiedy się urodzili, za co siedzieli i takie tam... A my- Tutaj zmierzyłem spojrzeniem pozostałą część- Musimy zaplanować kolejny krok. To, że mamy ogon wcale niczego nie ułatwia. - Skrzywiłem się.- Skoro pliki z nagraniami z samolotu, okazały się jednym wielkim niewypałem, musimy zdobyć coś, co będzie naprawdę autentyczne. Coś co rozwiąże wiele tajemnic...
     Świetnie geniuszu! Bardziej zawile nie dało się tego wytłumaczyć?!
- Chodzi ci o jej pamiętnik....- Szepnął Tom. Skinąłem głową. Dobrze wiedziałem, że ten mały, dla innych nic nieznaczący przedmiot, może wnieść tutaj wiele. I uratować nam tyłki...
- Tak, Tom. Chodzi o pamiętnik... Taylor- Ostatnie słowo wyszeptałem. Nadal miałem problemy z wypowiedzeniem JEJ imienia. Co gorsza, ciągle miałem nadzieję, że to wszystko okaże się jednym, wielkim koszmarem.- Musimy go znaleźć. Ktoś ma jakieś pomysły, gdzie może się znajdować?
     W salonie zapadła cisza. Nikt nie miał pomysłu na to, gdzie Tay mogłaby go schować. Zmrużyłem oczy. Ta dziewczyna na serio uwielbia tajemnice.
-Proponuję zacząć szukać od jej matki- Odezwał się Georg.- Dieter sam mówił, że nie wyrzuciła rzeczy swojej córki. Czasami je przegląda... Może znalazła pamiętnik?
     Pokiwałem głową. To jest dobry pomysł. I nawet wiem, kto się tego wszystkiego podejmie.
- Olivia, Ria.- Rzuciłem.- Pojedziecie jutro do Niemiec do Sary- matki... Shy. - Zacisnąłem ręce w pięści.- Porozmawiacie z nią i wypytacie o pamiętnik. MY nie możemy jechać.- Dodałem szybko widząc jak dziewczyny chcą zaprotestować.- David nie da nam wolnego, jeżeli chcemy wrócić na szczyt. Dlatego zostajecie tylko wy... Proszę Was...
     Niepewnie spojrzały na siebie, a po chwili pokiwały głową. Na mojej twarzy pojawił się zwycięski uśmiech. Po mału, po malutkich kroczkach, dojedziemy do sedna. I raz na zawsze skończymy z sekretami i kłamstwami.

********

     Przeskoczyłam ostatni stopień i w błyskawicznym tempie odwróciłam się, wymierzając goniącemu mnie napastnikowi mocny cios w brzuch. Skulił się, a ja podniosłam nogę i ponownie uderzyłam. Upadł na kolana plując krwią. Nie wzruszył mnie ten widok. Chwyciłam pistolet, który wypadł z jego ręki i naładowałam ją. Zmrużyłam oczy przykładając lufę do skroni mężczyzny.
- Z nami się nie pogrywa...- Warknęłam przez zaciśnięte zęby. Jego zielone tęczówki spojrzały na mnie ze strachem. Uśmiechnęłam się. Uwielbiam ten widok...
     Nagle poczułam jak czyjeś ręce oplatają mnie w talii. Przekrzywiłam głowę i kątem oka zauważyła włosy Iana. 
- Czym ci się naraził?- Szepnął i przygryzł płatek mojego ucha. Mimowolnie zadrżałam.
- Nie zapłacił za prochy.... Zażądał jeszcze więcej- Wystękałam. Broń zadrżała mi w dłoni, kiedy ręce chłopaka zawędrowały pod moją koszulkę.- Ian... Nie teraz...
     Ciemnowłosy odsunął się ode mnie i odebrał mi pistolet. Wyciągnął z niego naboje i schował do kieszeni. Uważnie zmierzył klęczącego przed nami mężczyznę.
- Masz dzień na zdobycie kasy. Inaczej kulka w łeb- Warknął i pociągnął mnie w kierunku wyjścia.- Nie przejmuj się takim szczeniakiem, młoda- Uśmiechnął się.
     Przewróciłam oczami i poprawiłam pasek torebki na moim ramieniu. Myślami wróciłam do poprzedniego wieczoru, kiedy zauważyłam Olivię... No właśnie.
- Oni wiedzą o nas- Rzuciłam wsiadając do auta.- Musimy się pośpieszyć. Będą robić teraz wszystko, abyśmy im nie zaszkodzili. 
- Co proponujesz?- Chłopak zmierzył mnie spojrzeniem. Wzruszyłam ramionami.
- Najpierw jedziemy do Paula... A potem... Szukamy jej pamiętnika.- Dokończyłam.

***********

Mamy rozdzialik :D

Komentujcie!

piątek, 28 marca 2014

Rozdział 2:


******

     Sufit wydawał się bardzo interesujący. Mimo, że wpatrywałem się w niego już kilka godzin, ciągle lustrowałem go wzrokiem mając cichą nadzieję, że gdzieś tam na górze, znajdę odpowiedź na moje pytania. Z mich ust wydobył się jęk, kiedy poczułem jak ktoś rzuca we mnie poduszką. Podniosłem wzrok na nieproszonego gościa.
-Bill... Rozumiem, że jesteś przybity tym, że nie mamy kompletnie nic, ale... za dwa tygodnie jedziecie w trasę... A wasz układ leży i kwiczy!- Zawołała Olivia wchodząc do pokoju. W ręku trzymała kolejną poduszkę.- Przysięgam, że jeżeli zaraz się nie ruszysz, to nią dostaniesz- Pomachała poduszką. - Idź na dół. Wszyscy już tam są, brakuje tylko ciebie.
     Zamknąłem oczy i pokręciłem głową. Ostatnią rzeczą jaką chciałem w tym momencie robić, to tańczyć. 
- Oli... Ale ja naprawdę nie mam ochoty na wygibasy. -Mruknąłem zakrywając twarz rękoma.- Muszę dalej szukać. Muszę wiedzieć co tam się stało! Muszę...- Wyjęczałem.
- Kaulitz.- Syknęła dziewczyna.- Wszyscy chcą to wiedzieć, ale nie możemy nikomu pokazywać, że się tym zajmujemy. Jak myślisz jak zareagowaliby wasi fani, gdyby dowiedzieli się, że cały zespół wplątał się w nocny świat, handlują bronią, sprowadzają narkotyki i regularnie kogoś biją? Pomyśl przez chwilę! Jeżeli nie będziecie udawać, że nic poza muzyką was nie interesuje... Wszystko się wyda. A wtedy, nie dowiemy się dlaczego Tay zginęła...
     Warknąłem słysząc imię mojej ukochanej. Olivia miała rację. Musimy udawać, że nic nie wiemy o tym ''drugim'' świecie. 
     Leniwie zsunąłem się z łóżka i przemaszerowałem pokój, by po chwili zniknąć za drzwiami. Im szybciej odwalimy tą próbę, tym szybciej będę mógł wrócić do mylenia...

******

     Cicho zamknęłam drzwi za sobą. Niepewnie rozejrzałam się dookoła i podbiegłam do swojego sportowego auta. Szybko wcisnęłam guzik otwierający bramę, a po kilku sekundach znajdowałam się na głównej ulicy. Wcisnęłam najmocniej jak potrafiłam pedał gazu, kierując auto na obrzeża miasta. 
     Kiedy podpisywałam kontrakt z Tokio Hotel, David Jost ostrzegał mnie, że te ciołki nie potrafią tańczyć i unikają tego jak ognia. Faktycznie pierwsze dni były ciężkie. Co chwilę, jeden wpadał na drugiego, podkładali sobie nogi i wywalali się... Czułam się jakbym pracowała z małymi dziećmi, a zachowaniem niewiele się różnią.
     Dzisiaj odbyła się jedna z ostatnich prób przed nową trasą koncertową chłopaków. Jako ich choreograf musiałam wymyślić jakiś fajny, niebanalny układ, który pasowałby do wszystkich: I do zespołu i do tancerek, które zostały specjalnie po to zatrudnione. Nie było to łatwe, ale w końcu po kilku męczących tygodniach, wszyscy opanowali kroki na tyle dobrze, że bez obawy mogłam ich wypuścić na scenę. 
     Specjalnie kazałam chłopakom powtarzać wszystko po kilka razy, by porządnie ich wymęczyć. Wiedziałam, że po takim wycisku, od razu pójdą spać i żaden z nich mi nie będzie przeszkadzał. W czym, zapytacie? Otóż, doskonale wiem jak informacja, że na czarnych skrzynkach nic nie było wpłynęła na Billa. Załamał się. A ja, jako dobra przyjaciółka, nie mogę patrzeć na ból wypisany na jego twarzy. Muszę wziąć sprawy w swoje ręce i nikt, ale to absolutnie NIKT nie może mi w tym przeszkodzić.
     Po kilkuminutowej jeździe znalazłam na się na obrzeżach Los Angeles. Doskonale znałam ten teren. To tutaj odbywały się wszystkie nielegalne wyścigi, gdzie zawsze można było dowiedzieć się czegoś ciekawego. Niestety, dzisiejszego wieczoru odbywała się tylko wymiana dragów, a to nie było zbyt interesujące. I nikt interesujący się tam nie pojawiał.
     Wjechałam na podziemny parking przy jednym z klubów i szybko wyskoczyłam z niego. Zamknęłam auto po czym zaczęłam kierować się w stronę budynku. Podeszłam do wielkich, drewnianych drzwi i mocno uderzyłam w nie pięścią. Kilka sekund później uchyliły się i ujrzałam wysokiego, łysego i napakowanego faceta. Uśmiechnęłam się.
-Małolat tu nie wpuszczamy!- Warknął nawet nie podnosząc wzroku. Chwycił klamkę i już chciał zamknąć drzwi, ale przytrzymałam je ręką.
- Chyba żartujesz Joe...- Mruknęłam poprawiając włosy. Mężczyzna spojrzał na mnie zdziwiony. Mogłam dokładnie obserwować jak jego zdziwienie przechodzi w strach. Zbladł i szybko odsunął się od wejścia.
- Ja... przepraszam... Nie wiedziałem, że to ty Sertori...
- Jasne...- Rzuciłam przekraczając próg. W nozdrza natychmiast uderzył mnie zapach alkoholu, dymu papierosowego i ogromny zaduch. Nawet się jeszcze nie ściemniło, a impreza już trwała w najlepsze. Szybko zmierzyłam wzrokiem tłum, ale nie znalazłam osoby, której szukam. Podeszłam do baru i usiadłam na wolnym miejscu. Natychmiast przede mną pojawił się barman- Brad.
-Cześć Olivia- Uśmiechnął się. - To co zwykle?
     Pokręciłam głową. 
-Nie, jestem samochodem. Wodę z limonką, poproszę...
     Chłopak zniknął a po chwili pojawił się ze szklanką w ręce. 
- Co tym razem cię tutaj sprowadza?
- To co zwykle Brad.- Mruknęłam upijając łyk wody. - Muszę się czegoś dowiedzieć. Skrzynki okazały się totalnym niewypałem. Nic na nich nie było...
     Chłopak pokiwał głową w zamyśleniu. Zmarszczył brwi i wyprostował się. Przekrzywiłam głowę uważnie go obserwując. On coś wie....
- Co wiesz Brad?- Zapytałam wlepiając w niego swoje badawcze spojrzenie. Pokręcił głową.- Nawet nie próbuj kłamać, nie uda ci się...
     Barman westchnął cicho i rozejrzał się. Przywołał kogoś ruchem ręki, a potem skinął na mnie. Bez słowa wstałam i skierowałam się za nim. Chłopak zaprowadził mnie na zaplecze, które zawsze o tej porze było puste. Oparłam się o ścianę i złożyłam ręce na piersi. Czekałam.
- Kilka osób o tym gadało...- Jęknął w końcu.- Nie tylko wy zajmujecie się sprawą śmierci Taylor Shy. Są jeszcze inni...
-Jacy inni?- Zapytałam prostując się. Chłopak spuścił wzrok.- Jacy inni? Brad!
- Elena Grey mówi ci to coś?

Retrospekcja

     Gwiazdy obsypały całe niebo,zachęcając tym wszystkich na nocny spacer.  Mimo tego, stałam w cieniu i uważnie obserwowałam ulicę niecierpliwie tupiąc nogą. Taylor spóźnia się już dziesięć minut!
     Nagle szybkie, duże sportowe auto zatrzymało się przede mną. Nie zważając na nic, wsiadłam do pojazdu. Chwilę potem ruszyliśmy z piskiem opon.
- Co tak długo?- Mruknęłam rozwalając się na siedzeniu.
- Mama...- Usłyszałam i pokiwałam głową. Taylor jako jedyna z całej naszej paczki nie porzuciła domu i prowadziła spokojne życie nastolatki. Ukrywała przed wszystkimi swoje drugie ja i nikomu o nim nie wspominała. Nawet jej przyjaciółka Aria o tym nie wiedziała.
- Zaczęła coś podejrzewać?- Rzuciłam w przestrzeń. Taylor szybko mijała kolejne zakręty.
- Nie... Nie mogła zasnąć, od kilku dni ma koszmary.- Zerknęłam na dziewczynę obok mnie. Jej krótkie włosy były perfekcyjnie ułożone, a strój wyraźnie podkreślał jej kształty. Dałabym się zabić za taką sylwetkę...- Musiałam jej w końcu podrzucić środek usypiający, bo w życiu bym nie wyszła...- Westchnęła.
     Shy nienawidziła robić coś wbrew swojej mamie. Nigdy jej niczego nie podawała, nie chciała aby zaczęła coś podejrzewać. Czasami jednak robiła wyjątki, takie  jak dzisiaj... Sara zażywała tabletki podawane jej przez córkę, które nie mogły zrobić jej krzywdy, tylko przykładowo... zbić gorączkę, pozbyć się koszmarów lub pozwolić zasnąć.
- Co się stało, że chciałaś się spotkać?- Zapytałam po kilku minutach ciszy. Wiedziałam, że coś musiało się stać, nie wyciągałaby mnie z łóżka o trzeciej w nocy.
- Do miasta przyjechali nowi. Elena Grey, jej brat Ian Sprouse i ich przyjaciel Paul Vega.- Odezwała się.- Słyszałaś o ,, Fear''?- Pokiwałam głową.- Więc to właśnie oni należą do tego gangu.
     Zachłysnęłam się. Fear u nas w mieście? Na naszym terytorium?!
- Czego oni chcą?- Warknęłam zaciskając dłonie w pięści.
- Tego co my. Chcą przejąc kontrolę...Ale nie uda im się. Musimy zrobić wszystko, żeby wyjechali stąd jak najszybciej. O to twoje zadanie. Masz dowiedzieć się, jak długo tu będą i trochę o nich powęszyć. Chcę wiedzieć wszystko...
     Kolejny raz pokiwałam głową. Wygląda na to, że to nie będzie miła rozmowa...

Koniec retrospekcji

- Jest w mieście?- Syknęłam zbliżając się do chłopaka. Przestraszony cofnął się o kilka kroków.
-Ttt...ak. To ona niszczy wszystkie wasze akcje. Ze skrzynkami też mogła namieszać...
     Szybko wyminęłam chłopaka, po drodze wciskając by banknot za wodę. Wybiegłam z klubu i najszybciej jak mogłam znalazłam się przy aucie. Kaulitzom nie spodoba się to, że mamy ogon. I nie tylko im...


************
Odpowiedź do komentarza zostawionego przez Anę:
Pisanie sprawia mi ogromną przyjemność, to fajne uczucie wiedząc, że piszesz o kimś i masz wpływ na jego dalsze losy. Jeszcze lepiej się czuję, kiedy wiem że piszę dla kogoś i komuś się to podoba. Dlatego właśnie zależy mi na komentarzach: Dają porządnego kopa, a oprócz tego wiem, że jest ktoś kto czyta te wypociny. 
Kiedy były dwa komentarze, czułam się jakbym pisała sama dla siebie, a nie udostępniła to szerszemu gronu. Gdybym chciała, żeby nikt nie wypowiadał się na temat odcinka, nie umieściłabym tej historii w internecie, tylko byłaby zapisana na moim dysku.
Trochę bez sensu wyszła mi odpowiedź, ale to dlatego, że oczy mi się kleją... ;)

Komentujcie!

niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 1:


     Nerwowo bawiłem się palcami moich rąk, jednym uchem słuchając pytań redaktorki. Kolejny raz w ciągu tego dnia zerknąłem na zegarek i cicho jęknąłem. Wywiad ma trwać jeszcze pół godziny!
     Miałem ogromną ochotę rozszarpać Davida za to, że wyskoczył z tym wywiadem tak nagle. Nie dość, że byłem niewyspany po wczorajszej akcji, to jeszcze przez pół nocy przewracałem się z boku na bok chcąc wszystko sobie poukładać w głowie. Pierwsze dni po JEJ śmierci i po pogrzebie były koszmarem. Tom starał się do mnie dotrzeć, ale za bardzo mu to nie wychodziło. Zamknąłem się w sobie, nie chciałem nikogo wpuszczać do pokoju, nie jadłem, nie piłem... Byłem wrakiem człowieka. I pewnie nadal bym nim był, gdybym nie spotkał Olivii.
     To nie tak, że jest moją dziewczyną. Czuję do niej ogromny respekt oraz jest moją najlepszą przyjaciółką... I znała JĄ. Tak, znała moją niedoszłą dziewczynę, a co za tym idzie, obiecała mi pomóc w wyjaśnieniu tej chorej zagadki z jej śmiercią. Skąd wiem, że nie kłamała? Proste: Po JEJ śmierci wszystkie media pisały, że Taylor była moją dziewczyną... A w rezultacie było na odwrót. Nie zdobyłem się na ten krok, tam, na Karaibach. Chciałem to zrobić zaraz po jej przylocie do Niemiec... Ale nie zdążyłem. Olivia wiedziała o tym. Skąd? Skontaktowała się z NIĄ kilka godzin przed katastrofą...

Retrospekcja:

     Wkurzony trzasnąłem drzwiami zostawiając w domu zdezorientowanego brata. Tak jak każdego innego dnia próbował wyciągnąć mnie z tego cholernego pokoju i przekonywał mnie, że muszę zacząć na nowo żyć. W końcu nie wytrzymałem, więc nie chcąc nic zrobić bliźniakowi, opuściłem naszą piękną i wielką willę w Los Angeles na rzecz pochmurnej i wietrznej pogody. 
     Mijałem wystawy sklepowe, zdając sobie sprawę z tego, że muszę wyglądać okropnie. Zapadnięte policzki, blada skóra, oczy bez odrobiny emocji... Nic dziwnego, że na mój widok dzieci uciekały z krzykiem. Naciągnąłem mocniej kaptur na głowę, wchodząc do parku. Znalazłem pustą ławkę w takim miejscu, gdzie nikt nie mógłby mi przeszkadzać i usiadłem na niej. Ukryłem twarz w dłoniach wracając myślami do wspólnych chwil spędzanych z dziewczyną. 
     Pamiętałem jak się uśmiechała, jak śpiewała, jak patrzyła na mnie z czułością... A teraz tak najnormalniej w świecie jej nie ma. Zamiast siedzieć teraz, u mojego boku i spędzać ze mną mile czas, leży w zimnej trumnie, zakopana na cmentarzu w Niemczech. 
     Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy, które ostatkiem sił starłem. Zamrugałem szybko oczami, nie pozwalając kolejnym słonym kroplom na wydostanie się. Nie będę płakał. Muszę być silny... Dla NIEJ.
- Bill Kaulitz?- Usłyszałem damski głos. Odwróciłem głową w stronę dziewczyny. Była wysoka, szczupła, z długimi ciemnymi włosami i oczami. Ubrana była w jasne rurki, czarną luźną bluzkę, kurtkę skórzaną i czerwone trampki. Zmierzyłem ją jeszcze raz wzrokiem i spuściłem wzrok.
- Sorry, ale nie mam dzisiaj ochoty na pozowanie do zdjęć, ani dawanie autografów. - Mruknąłem w jej stronę i wyciąłem paczkę fajek.
     Dziewczyna prychnęła i usiadła na ławce obok mnie. Spojrzałem na nią zdziwiony.
- Nie chcę twojego zdjęcia ani autografu...- Warknęła i poprawiła swoje włosy. Uniosłem brwi- Zdaje się, że mamy coś ze sobą wspólnego.
- Nie wiem o czym mówisz...- Powiedziałem odpalając papierosa. Czyżby kolejna laska chciała mnie wkręcić w ojcostwo? Która to już w całej mojej karierze? Setna? Tysięczna?
- A ja myślę, że doskonale wiesz, Bill...- Westchnęła i przekrzywiła głowę uważnie mnie obserwując.- Taylor Shy, mówi ci to coś?- Rzuciła.
     Czułem jak z mojej twarzy odpływa krew. Gwałtownie zaciągnąłem się papierosem co skutkowało zadławieniem się.  Zacząłem kaszleć, a gdy po kilku minutach uspokoiłem się na tyle, by móc normalnie mówić, odwróciłem się w stronę dziewczyny.
- Chcesz popatrzeć na mnie jaki sprawia mi ból wspominanie o niej?- Rzuciłem wściekły.- Jesteś jakąś psychofanką? Odejdź! Najlepiej odejdź!
     Dziewczyna pokręciła głową i spojrzała na mnie z rozbawieniem. 
- Po pierwsze Bill, uspokój się. Po drugie nie jestem nawet waszą fanką, a po trzecie... Znałam Taylor.
     Gwałtownie wciągnąłem powietrze. Tego było już dla mnie za wiele. Szybko podniosłem się z ławki z zamiarem oddalenia się, ale brunetka zastąpiła mi drogę.
- Skontaktowałam się z nią kilka godzin przed katastrofą. Nie mówiła ci o mnie bo ją o to prosiłam. I wiesz jak ci to udowodnię?- Zmarszczyła brwi, uważnie mnie obserwując.- Taylor nie była twoją dziewczyną, a to podają wszystkie media. Kochałeś ją, owszem, ale nie byliście razem.
     Zachwiałem się na tą wiadomość. Ona nie kłamała. Nikt nie wiedział, że ja i Tay nie byliśmy razem. Skoro dziewczyna leciała do mnie, na odcinki na żywo, media myślały, że jesteśmy parą. Tylko najbliżsi wiedzieli jaka jest prawda... I teraz ta dziewczyna...
     Opadłem na ławkę i zamknąłem oczy. Czego ona chce?
- Czego chcesz?- Powiedziałem słabym głosem. Nastolatka stanęła przede mną i zaśmiała się.
- Tego co ty, Bill. Chcę poznać prawdę, chcę wiedzieć dlaczego samolot się rozbił...- Usłyszałem.- I myślę, że mogę ci pomóc...
     Podniosłem głowę i spojrzałem na dziewczynę.  W jej oczach dostrzegłem ból... i tęsknotę.
- Jestem Olivia. Z chęcią ci pomogę Bill- Wyciągnęła w moją stronę rękę. Niepewnie ją chwyciłem.
- Bill. Bill Kaulitz. Przyjmę twoją pomoc.

Koniec retrospekcji

     Mocne szturchnięcie w żebra przywróciło mnie do rzeczywistości. Rozejrzałem się dookoła zdając sobie sprawę z tego, że wywiad już się skończył. Szybko podniosłem się z miejsca i wbiegłem do garderoby. Chwyciłem swoją torbę, niecierpliwie czekając na resztę zespołu.
     Ria- dziewczyna Toma zadzwoniła do nas przed wywiadem z informacją, że udało jej się złamać szyfr do nagrań i po wszystkim mamy przyjechać do domu. Chciałem jak najszybciej się tam znaleźć, a chłopcy jak na złość się guzdrali...
- Szybciej się nie da?- Warknąłem w stronę Gustava, który pakował swoje pałeczki do torby. Wzruszył ramionami uśmiechając się. Po chwili zjawili się również Georg i Tom. W czwórkę ruszyliśmy w stronę mojego auta, a po kilku minutach pędziłem jak szalony w stronę domu.
     Zatrzymałem auto z piskiem opon i jak strzała wbiegłem do mieszkania. Czerwonowłosa siedziała na kanapie oglądając wiadomości. Gdy tylko mnie zobaczyła sięgnęła po pilot DVD od razu wciskając jakiś guzik. Po domu rozszedł się dźwięk nieznośnego hałasu i szumu. Zatkałem sobie uszy. Tego nie można było słuchać.
- I tak przez całe nagranie.- Powiedziała Ria wyłączając DVD.- Nie mam pojęcia co z tym zrobili. Nie da się nic usłyszeć... Jakby dysk zawierał tylko szumy...
     Zmarszczyłem brwi. Czyli okazuje się, że wczorajsza akcja była bez sensu?
- Czyli nic nie mamy?- Moje obawy wypowiedział Gustav. Znieruchomiałem czekając na kolejne słowa, modląc się w duchu, żeby były inne niż się spodziewam.
- Niestety nic. Przykro mi Bill.
     Pokręciłem głową. Cholera. Jesteśmy krok do tyłu. Co teraz mam kurwa zrobić?!

**********
Odcinek 1. Mam ważną wiadomość. II część będzie zawierać TYLKO 10-15 odcinków. Dlaczego? Ponieważ prawie nikt tego nie czyta. Wyświetlenia bloga są, widać ile osób CZYTAŁO prolog, a skomentowały to tylko DWIE osoby... Czy tak trudno zostawić po sobie ślad? Nawet z anonima, wystarczy krótka treść: ,,Czytałem, jest świetny!'' albo ,, Beznadzieja totalna'' Nikt nie każe się wam rozpisywać!
Trochę mi przykro z tego powodu, bo aby zostawić komentarz potrzeba zaledwie minutę, a ja poświęcam więcej czasu na napisanie odcinka. Weźcie to pod uwagę.