piątek, 30 sierpnia 2013

Odcinek 4:

Dedykacja dla Ana!


********
   Mój tata zaprowadził mnie na plażę, gdzie jacyś ludzie montowali na pisaku ogromny, biało-niebieski stół. Z przodu miał zamieszczony napis: ,, Deutschland sucht den Superstar '' , więc podejrzewałam, że to stół Jury. Dieter skierował się w stronę odległych domków, skąd można było usłyszeć radosne rozmowy w języku, jakiego na samym początku - nie rozpoznałam. Po paru sekundach zrozumiałam, że był to niemiecki: ojczysty język mojego ojca, jak i kandydatów.
     Chwilę później znajdowaliśmy się pod  ogromnym białym budynkiem, a dokładniej pod naszym jedynym luksusowym hotelem w Willemstad. Ojciec wszedł do środka i kiwnął głową sekretarce. Annabell- bo tak miała na imię dziewczyna, była w moim wieku i chodziła ze mną do klasy. Gdy tylko mnie zobaczyła o mało nie wypadły jej oczy z orbit...
    Po paru minutach, stanęłam przed jakimiś drzwiami, które nagle się otworzyły. Podskoczyłam przestraszona i spojrzałam na wysokiego chłopaka w krótkich blond włosach. Śmiał się z czegoś, ale gdy tylko nas zobaczył spoważniał.
- Dieter!- Zawołał - Tak myślałem, że to ty... A to...- Przerwał patrząc na mnie. Znieruchomiałam.
- To, Bill, jest Taylor. Śpiewała wczoraj w klubie, chyba pamiętasz?- Odparł tata. Odetchnęłam głęboko z ulgą.- Są wszyscy?- Spytał, zaglądając do pomieszczenia za blondynem. Ten skinął głową i przepuścił naszą dwójkę. Pokój był pomalowany w jasne kolory co trochę z miejsca mnie zniesmaczyło. Nigdy nie lubiłam zbyt jasnych kolorów w jednym pomieszczeniu, zawsze ściany musiały być pomalowane chociaż jednym ciemniejszym kolorem.
    W dalszej części pokoju, na kanapie, siedział Tom i radośnie rozmawiał z Mateo. Z daleka było widać, że ta dwójka ma ze sobą wiele spólnego. I nie chodzi mi tu tylko o tatuaże na palcach. Od Arii dowiedziałam się, że oboje mają podobne poczucie humoru: Jeden uwielbia nabijać się z drugiego...
     Gdy tylko weszłam przerwali rozmowę i spojrzeli na mnie. Czułam się... nieswojo? Tak... Chyba tak.
- Ok, skoro jesteśmy już wszyscy muszę, coś wam powiedzieć- Zaczął Dieter, a ja poczułam jak cierpnie mi skóra.- To jest Taylor... Moja...- Wziął głęboki oddech-... córka.
    Zamknęłam oczy, czując jak spojrzenia tych wszystkich ludzi skupiają się na mojej osobie. Nigdy mi to nie przeszkadzało, ani w szkole, ani na scenie czy na plaży, ale teraz... Najchętniej zapadłabym się pod ziemię.
- Jak...? To dlatego tak nagle zniknąłeś...- Wyjąkał Mateo. Był w szoku. Tak jak wszyscy.- Wczoraj... Po przyjeździe...
- Tak, to znaczy... O Taylor dowiedziałem się właśnie wczoraj po jej występie... Oboje się dowiedzieliśmy- Poprawił się szybko i spojrzał na mnie. Miałam nadzieję, ze moja twarz nie pokazuje, jak bardzo jestem zażenowana...
- Nie wiedziałaś, że Dieter jest twoim ojcem?- Zwrócił się do mnie Bill. Na jego twarzy odmalowało się zdziwienie.
- Nie miałam pojęcia, że w ogóle mam ojca- Sprostowałam wzruszając ramionami.
     Błagam niech przestaną się na mnie gapić... Proszę, proszę, proszę...
     Nagle drzwi do pokoju otworzyły się i wpadły przez nie dwie dziewczyny. Jedna blondynka, a druga ciemnowłosa.
- Słuchajcie... Ktoś przyszedł na plażę i zaczął się wydzierać na nas- Zaczęła blondynka, a druga dziewczyna energicznie pokiwała głową- Jakiś osiłek, powiedział, że to nie jest miejsce dla nas i wtedy Maurice zaczął się z nim kłócić... Przyszli jacyś jego kolesie i zaraz chyba zaczną się bić- Wyrzuciła z siebie z prędkością karabinu maszynowego. Znałam niemiecki, ale z trudnością za nią nadążałam.
      Wszyscy znieruchomieli. Chyba domyślam się kogo miała na myśli.
- Czy ten chłopak, co was zaczepił...- Zwróciłam się do jednej z dziewczyn- Miał wytatuowaną na ramieniu kotwicę?
     Mam nadzieję, że to nie ta osoba o której myślę...
- Tak!- Zawołała druga dziewczyna rozwiewając moje złudne nadzieje.- Dokładnie... Znasz go?!
     W tej chwili wszyscy spojrzeli na mnie wyczekująco. Zacisnęłam ręce w pieści i odetchnęłam głęboko. Joe. Niech go szlag jasny trafi!!! Wyciągnęłam szybko telefon i jednym przyciskiem wybrałam potrzebny mi numer.
- Zbieraj ludzi na plażę- Rzuciłam, gdy usłyszałam, jak ktoś podnosi słuchawkę. - Joe wrócił. Plaża obok hotelu. Są tam kandydaci DSDS. Tylko migiem!!!
     Nie patrząc na zdziwione spojrzenia wszystkich w pokoju i nieme pytanie mojego ojca, wybiegłam na hotelowy korytarz i w paru sekundach znajdowałam się już przed hotelem. Nie odwracałam się, ale wiedziałam, że wszyscy podążyli za mną. Zbiegłam na plaże i stanęłam rozglądając się, szukając kogoś znajomego... Po chwili wiedziałam już, gdzie dokładnie znajduje się Jo. Wokół niego zebrała się już spora grupka osób...
- Taylor, co ty robisz?!- Usłyszałam za sobą głos taty, ale szybko wbiegłam w tłum i stanęłam obok wysokiego, dobrze wysportowanego i umięśnionego mężczyzny. To musiał być Maurice.
- Joe...- Syknęłam do osiłka stojącego przede mną- Znowu zaczynasz...?
- Taylor... Jak miło cię wiedzieć, kochana... - Parsknął Joe i razem z nim zaśmiało się kilku jego kolesi. Rozejrzałam się dyskretnie. Wszystkich jego kompanów znałam. Miałam tę durną styczność by ich poznać... Niestety...Moich przyjaciół jeszcze nie było, ale to tylko kwestia czasu.
      Wysunęłam się przed Maurica, który zdziwiony spojrzał na mnie. Nic mu nie powiedziałam, tylko pokręciłam głową. Lepiej żeby się nie wtrącał.
- Zapomniałeś o naszej umowie?- Warknęłam. - To jest mój teren...
- No i co z tego? Nie sądzisz, że trzeba na nowo ustawić granice?- Odpowiedział Joe przeciągając się. - Te stare zrobiły się za małe... dla nas.- Jego banda ponownie się zaśmiała. Haha... Żałosne.
      Prychnęłam i pokręciłam głową.
- Ustawić nowe granice? - Powtórzyłam, delikatnie i dyskretnie odpychając Maurica. Musiał wrócić do pozostałych. Opierał się, ale po chwili zrobił parę kroków do tyłu. - Twoje granice już dawno zostały przekroczone, a ja w ramach solidarności powinnam cię była wydać policji. I wiesz co? Chyba tak zrobię...- Przerwał mi gwałtowny wybuch śmiechu faceta przede mną. Szybko pchnęłam Maurica do szeregu i stanęłam bokiem do Jo. Gdzie są są do cholery moi przyjaciele?!
- A co powiesz na to, że zacznę już teraz ustawiać nowe granice, co? Skoro nie ma tutaj twojej bandy...- Uśmiechnął się złowrogo i zrobił parę kroków do przodu. Spięłam mięśnie. Byłam gotowa do starcia.- Gdzie są twoi przyjaciele co?... Zostawili cię całkiem samą? O jaka szkoda...- Prychnął i zrobił znowu kilka kroków. Zza jego pasa wystawał nóż. Już miałam gotowy plan działania.
- Są zawsze tam, gdzie śmierdzi takim tchórzem jak ty, Joe!- Usłyszałam i odetchnęłam z ulgą. Aria, Sean i jeszcze kilka jego kolegów... Są wszyscy.
- A więc, przyszliście! W odpowiedniej chwili by zobaczyć, jak Tay traci swoją kochaną buźkę...- Ryknął Joe i rzucił się na mnie.
      Zrobiłam szybki unik i uderzyłam go pięścią w twarz. Kątem oka zauważyłam jak wszyscy się rozbiegają. Jo szybko naparł na mnie, ale ja zwinnie się mu wywinęłam. Oboje byliśmy wściekli i oboje chcieliśmy przegonić tego drugiego. Był tylko jeden problem. Może i nie byłam silniejsza od niego, o czym doskonale wiedział, ale umiałam się lepiej bronić. I Joe zdawał sobie z tego sprawę.
     Pociągnęłam chłopaka za koszulkę i oboje wylądowaliśmy w wodzie. Gdzieś z tyłu usłyszałam jak ktoś woła moje imię, ale nie miałam czasu by zorientować się kto to. Szybko jednak zerknęłam na plażę. Wszyscy na nas patrzyli, a Sean i reszta zajęli się bandą Joego. Jo wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i mocno przyłożył mi w nos. Poczułam jak spływa mi z niego krew i jeszcze bardziej się wściekłam. Przewróciłam się na plecy i mocno pchnęłam nogą chłopaka. Wylądował na plecach w wodzie, parę metrów ode mnie.. Szybko się podniosłam i podbiegłam do niego. Wyciągnęłam zza jego pasa nóż i przystawiłam mu do gardła. Nie byłam taka głupia, aby kogoś zabijać, ale postraszyć... Zawsze można.
- Masz coś jeszcze do dodania?- Warknęłam i spojrzałam w jego oczy pełne nienawiści.- Masz mi stąd zniknąć, albo gdy jeszcze raz się pojawisz, zajmą się tobą gliny, rozumiesz?!- Krzyknęłam. Pokiwał ostrożnie głową- Nigdy mi tu nie wracaj, i zabieraj swoich chłopaczków!!!
     Puściłam go i wstałam z wody. Byłam cała mokra. I poplamiona krwią... Rzuciłam mu jego nóż i wyszłam na plażę. Tam również panował już spokój.
- Jeszcze raz cię tutaj zobaczę- Powiedziałam do Joego, który zaczął się oddalać z swoją grupą- To inaczej porozmawiamy...
     Chłopak nie odwrócił się, ale wiedziałam, że usłyszał.
     Odetchnęłam głęboko i chwyciłam się za nos. Zaczynał mi puchnąć.
- Taylor... Zabierzemy cię do Sylwii- Powiedziała Aria i delikatnie chwyciła mnie za ramiona. Sylwia była naszą miejscową pielęgniarką. Widziała mnie już nie raz, więc złamany nos nawet jej nie zdziwi. Powiedzmy, że... Miałam już trochę starć z Joe i jego bandą.
- Dobrze zrobiłaś- Szepnął do mnie Sean i mnie objął. Zaczęłam się trząść z zimna, więc chłopak okrył mnie swoją bluzą.
- Taylor!- Usłyszałam za sobą krzyk przerażonego ojca. Jęknęłam cicho.
- Niech mu ktoś wszystko wyjaśni, proszę...- Powiedziałam i skierowałam się w stronę domu Sylwii.

*******
     Nie rozumiałem zachowania mojej córki. Gdy tylko wybiegła z hotelu bez zastanowienia pobiegliśmy za nią. Czułem, że dziewczyna coś zrobi. Stanęła obok Maurica i delikatnie pchnęła go do tyłu. Wszystko stało się nagle tak szybko i nikt nie zdążył zareagować...
     Najpierw coś oboje do siebie krzyczeli, a potem przyszli jacyś obcy ludzie, prawdopodobnie przyjaciele Tay, po których dzwoniła. W tej samej chwili facet, który przyszedł na plaże i zaczął się awanturować,  rzucił się na Taylor. Zaczęli się bić, tak jak pozostali. Szybko pobiegłem w stronę Tay, ale oni już byli w wodzie. Wołałem ją, ale dziewczyna mnie nie słyszała. Patrzyłem oniemiały, jak wyciąga nóż i przystawia go do szyi... Joego.
    Po paru minutach wszyscy się rozeszli, a dziewczyna odeszła ze swoimi przyjaciółmi. Widziałem, że była cała mokra i zakrwawiona. Nie rozumiałem co się dzieje. Byłem przerażony. Matka Taylor mnie zabije! Nie upilnowałem własnej córki...!!!
- Dieter...- Usłyszałem i odwróciłem się. Sara. Poczułem jak krew odpływa mi z twarzy. Czy ona wszystko widziała?- Chyba muszę ci wyjaśnić co się tutaj stało.- Nawet nie zauważyłem kiedy tutaj przyszła. Chyba jestem już martwy...
    Spojrzałem na nią, ale nie była zła. Była... Zasmucona?
  - Posłuchaj. Joe to taki rozrabiaka, ma na pieńku z policją. - Zaczęła chwytając mnie za rękę i prowadząc w głąb plaży. - Rozprowadzał narkotyki i różne używki. Wszyscy się go boją, oprócz Taylor i jej przyjaciół. Każdy wiedział, że Joe prędzej czy później przyjdzie do was się awanturować więc  Taylor i pozostali postanowili mieć go na oku. Dziewczyny doskonale znają sztuki walki więc zawsze sobie z nimi radzą... - Powiedziała i spojrzała na mnie- Policja kazała jej donosić na niego. Wyznaczyli granicę, której chłopak nie może przekroczyć, a jeżeli to zrobi Tay ma natychmiast do nich zadzwonić. To co dzisiaj widziałeś... To tak jakby jej praca...
    Zgłupiałem. Moja córka pracuje z policją, by zamknąć jakiegoś gówniarza?! Czy ten świat zwariował?! Co w tym czasie robią sami policjanci?!!!
- Nie rozumiem- Jęknąłem.
- Najlepiej będzie jak Taylor sama ci to wyjaśni. Jest teraz u Sylwii, naszej pielęgniarki. Chodźmy do niej- Powiedziała matka Taylor i chwyciła mnie mocniej pod ramię. Oboje udaliśmy się w stronę gdzie parę minut wcześniej znikła nastolatka z przyjaciółmi...

*******
Końcówka mi trochę nie wyszła. W następnym odcinku dowiecie się więcej o ,,pracy'' Taylor!



środa, 28 sierpnia 2013

Odcinek 3:

Dedykacja dla: Tomuśka!

     Czułam jak wszystko zaczyna się walić. Całe moje ciało zalała fala gorąca. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Jak moja własna matka może tak żartować? Dobrze wie, jak brakuje mi ojca, a teraz ten kiepski żart... Zdawałam sobie sprawę, że na mojej twarzy wyraźnie widać to co dzieje się ze mną w środku. Wszystkie emocje...
- Przestań- Szepnęłam i zakryłam twarz- Jak możesz... Jak możesz coś takiego mówić?- Mój głos był słaby. Czułam się jakbym zagrała koncert i przebiegła maraton. Byłam całkowicie pozbawiona sił i to tylko na wspomnienie o moim ojcu.- Dobrze wiesz, jak... Dobrze wiesz, że nie mam ojca- Wydusiłam z siebie czując jak do oczu napływają łzy. Zamrugałam oczami. Nie będę płakać, nie tutaj, nie teraz...
- Taylor- Mama chwyciła mnie za rękę, ale ja momentalnie ja wyrwałam. Czy tak bardzo bawi ją sprawianie mi bólu? - Taylor, ja i Dieter spotkaliśmy się gdy miałam 17 lat, a on 42... Nie pytaj dlaczego... Dlaczego poszliśmy do łóżka.- Mama zerknęła na faceta siedzącego obok niej. Był blady tak jak ona. - W każdym bądź razie wyjechał z Stanów, a my wylądowałyśmy tutaj...
       Miałam ochotę roześmiać się jej w twarz. Ten facet miałby być moim ojcem?! Przecież... Jest w wieku mojego dziadka, a nie ojca!!!
- Nie wierzę ci-  Powiedziałam wolno i wyraźnie. Nie chcę w to wierzyć, nie mogę...
- Taylor Shay!- Moja mama podniosła głos. Spojrzałam na nią przestraszona. - Myślisz, że kłamałabym w tej sprawie?! Dobrze wiem, jak nie znosisz tematu swojego ojca!! Myślisz, że mogłabym żartować?! W takiej sytuacji?! - W jej oczach dostrzegłam ból- Dieter jest TWOIM OJCEM, rozumiesz?! Zaakceptuj to!
      Pod wpływem bólu zgięłam się wpół i jęknęłam. Wszystkie wspomnienia wracały. Te, które tak starannie ukrywałam, wracały sprawiając mi ból. Miałam ochotę zwrócić całą zawartość mojego żołądka na podłogę w klubie. I co z tego, że wszyscy by się na mnie patrzyli? Miałam to gdzieś!
      Gwałtownie podniosłam się wywracając dzbanek stojący na stole. Ludzie siedzący najbliżej nas spojrzeli na mnie karcąco. Odwróciłam się na pięcie i wybiegłam z pomieszczenia. Chłodne powietrze uderzało w moją rozgrzaną twarz co tylko mi przeszkadzało. Biegłam przed siebie, nie wiedząc nawet dokąd chce iść. Wszyscy moi znajomi o tej porze byli w klubie i się bawili. Nie miałam zamiaru tam wracać.
      Opadłam na chłodny piasek i czułam jak łzy spływają mi po twarzy. To niemożliwe, żeby ten obcy mężczyzna był moim ojcem! Musiałby mieć jakieś... 59 lat!
- Jak mogłaś mi to zrobić?- Rzuciłam w przestrzeń i spojrzałam na ocean.  Wolałabym już do końca życia żyć w świadomości, że ojciec mnie nie kocha i ma nas gdzieś.... Dlaczego?!!!
      Nie wiem jak długo tam siedziałam, wpatrując się w spokojny ocean, raz po raz zanosząc się gwałtownym szlochem. Musiało jednak minąć sporo czasu, bo gdy doszłam do domu niebo pokryły milionowe gwiazdy.
- Taylor- Usłyszałam zaniepokojony głos matki.- Dlaczego uciekłaś? Tay...- Poczułam jak jej zimne dłonie próbują podnieść moją twarz na wysokość jej oczu. Odsunęłam się od niej i odwróciłam.- Tay... Nie wiedziałam, że tutaj przyjedzie, ale gdy się zjawił... Musiałam... Musiał poznać swoją córkę... Dla niego też nie jest to łatwe...- Powiedziała cicho, a ja czułam jak cała wściekłość w jednej chwili do mnie wróciła.
- NIE JEST ŁATWE?- Ryknęłam i odwróciłam się do mamy przodem. Miałam dość. Miałam dosyć tego, że każdy chce mnie ustawiać, że każdy oczekuje ode mnie, że z uśmiechem na twarzy będę przyjmować wszystko co przyniesie mi los.-  NIE INTERESOWAŁ SIĘ MNĄ, ANI TOBĄ! OCZEKUJESZ, ŻE PÓJDĘ DO NIEGO I POWIEM : ,,CZEŚĆ TATO''?!-Mama spojrzała na mnie, ale pozwoliła mi się wykrzyczeć.-  WOLAŁABYM JUŻ DO KOŃCA ŻYCIA MYŚLEĆ, ŻE GO NIE OBCHODZĘ!!!
     Byłam wściekła. Chciałam, żeby mama poczuła mój ból, moje cierpienie. Żeby postawiła się w mojej sytuacji.
- Taylor.- Zaczęła surowym głosem- To jest twój ojciec i należy mu się odrobina szacunku, nawet jeśli nie uczestniczył w twoim życiu od samego początku. A poza tym musicie się poznać. OBOJE.- Spojrzała na mnie, a ja miałam ochotę wyrwać sobie włosy z głowy. Mam go poznać?! To są chyba jakieś kpiny...
- Nie mam zam...- Zaczęłam, ale przerwała mi mama.
- Nie masz wyboru Taylor. Dieter już wie o wszystkim, dlatego jutro z samego rana pójdziesz do jego domu i spędzisz z nim cały dzień, zarówno jak jutrzejszy jak i następne. Rozumiemy się?- Rzuciła patrząc na mnie ze złością. Pierwszy raz tak na mnie patrzyła.
- Ale mamo...- Chciałam za wszelką cenę wywinąć się z spotkania z ojcem, ale mama była nieubłagana.
- Nie ma żadnego ale, moja panno. A teraz marsz do łóżka. I nawet nie waż mi się jutro wylegiwać w łóżku, bo i tak cię obudzę.
      Wściekła ruszyłam do swojego pokoju i trzasnęłam drzwiami.

***************
    Z samego rana mama zerwała mnie z łóżka i siłą zaprowadziła pod dom mojego ,,ojca''. Nie chciałam go wiedzieć za żadne skarby, ale jeżeli mama coś sobie postanowi, nie da rady jej od tego odwieść.
    Drzwi otworzył nam oczywiście nie kto inny jak sam Dieter. Nawet na niego nie spojrzałam, za dużo się na niego napatrzyłam poprzedniego wieczoru.
- Taylor- Powiedział, wpatrując się we mnie. Westchnęłam cicho i mimowolnie spojrzałam na niego. Ubrany był w białe krótkie spodnie i koszulę w khaki. Na włosach znajdowały się okulary przeciwsłoneczne.
- Hmm...- Chrząknęłam- Dieter...
    Nie czekając na jego reakcje, weszłam do salonu i rzuciłam się na skórzaną kanapę. O rany, jak tu wygodnie! Z korytarza słyszałam przytłumioną rozmowę moich ,,rodziców''. Pokręciłam głową i włączyłam telewizję. Nie ma sensu siedzieć tak w ciszy... Przeskakiwałam z kanału na kanał, aż trafiłam na Vive. Oparłam się wygodniej i zaczęłam nucić sobie piosenkę, która leciała. Kiwałam głową w rytm muzyki i uśmiechnęłam się.
- Nie wiedziałem, że aż tak kochasz muzykę- Usłyszałam i gwałtownie otworzyłam oczy. Przede mną stał mój ,,ojciec''.
- Dużo o mnie nie wiesz. - Mruknęłam, zmieniając kanał- Jakoś nie chciałeś wiedzieć... wcześniej.
     Zdawałam sobie sprawę, że to był cios poniżej pasa, ale nie obchodziło mnie to. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego.
- Taylor, posłuchaj- Ojciec stanął przede mną. - Dla mnie to też nie jest... Łatwa sytuacja.  Powinniśmy się najpierw poznać... Co ty na to?
    Nie spojrzałam na niego. Zaczęłam się zastanawiać. Dlaczego mam się zgodzić na taki układ? Przecież, nie obchodziłam go przez 17 lat...
- Dlaczego miałabym się na to zgodzić?- Zapytałam wreszcie na niego patrząc. Uważnie mi się przypatrywał.
- Ponieważ chce poznać moją córkę. Wiem, że... Nagle zjawiam się po 17 latach, ale uwierz mi... Nie miałem pojęcia o tym, że mam dziecko, gdybym wiedział... Byłoby inaczej...- Jąkał się.
    Westchnęłam cicho i pokręciłam głową. Dobija mnie ta jego... Nagła czułość, chociaż... Dobra, jak chce mnie poznać to proszę bardzo.
- Zgoda- Powiedziałam do niego- Ale o 7 muszę być w klubie. Mam występ.

                                                                      *********


wtorek, 20 sierpnia 2013

Odcinek 2:

Dedykacja dla: Kate!

     Wiadomość o moim udziale w powitalnym koncercie, w szybkim tempie obiegła całą naszą miejscowość i szczerze powiedziawszy, pierwszy raz w życiu przeszkadzały mi natarczywe spojrzenia. Nikt nie przyjmował do wiadomości, że nie mam ochoty śpiewać, każdy był zachwycony tym, że ktoś z ,,naszych'' ma reprezentować Karaiby.
- Zabierzcie mnie stąd- jęknęłam do Arii, gdy kolejna grupka dziewczyn przeszła obok nas, patrząc porozumiewawczo na siebie.- Już nie wytrzymuje...
- Oj, nie histeryzuj!- powiedziała przyjaciółka wkładając do szafki książki- To tylko jedna piosenka! Nie koniec świata!
       Pokręciłam głową i westchnęłam. Nienawidzę jak ktoś stawia mnie w sytuacji bez wyjścia. A poza tym... dlaczego ja? Aria też ładnie śpiewa...
- O której zaczynasz?
- O piątej przyjeżdżają, więc pewnie gdzieś koło szóstej...- mruknęłam poprawiając torbę. Chciałam jak najszybciej stąd wyjść.- Idziesz?
        Dziewczyna skinęła głową i już po chwili siedziałyśmy w aucie Seana. Nie miałam zbytnio nastroju do rozmowy, więc nikt nie był zdziwiony tym, że odpłynęłam w myślach. Marzyłam by ten dzień jak najszybciej się skończył.
        Po powrocie ze szkoły od razu udałam się do swojego pokoju, by znaleźć coś, co mogę ubrać na występ. Postawiłam na krótkie białe szorty i niebieską luźną bluzkę na ramiączkach. Gdy byłam już gotowa, do domu wróciła mama.
- Taylor! - zawołała. Posłusznie zbiegłam do kuchni, gdzie stała moja rodzicielka.- Posłuchaj mnie. Chcę, byś po piosence przyszła do stolika gdzie będę siedziała, dobrze?- zapytała.
       Zdziwiłam się. Nigdy mama czegoś takiego ode mnie nie oczekiwała. Czyżby coś się stało? Uważnie się jej przyjrzałam. Była strasznie blada i miała sińce pod oczami... chyba zarwała noc.
- Mamo... wszystko gra? Źle wyglądasz...- powiedziałam niepewnie. Pierwszy raz widziałam mamę w takim stanie. Co mogło się stać?
-Tak, tak...- zbyła mnie.- Masz, zjedz coś, a potem leć na próbę. Tylko proszę cię... wiem, że nie chcesz tego robić, ale... postaraj się. Dla mnie, co?
      Skinęłam głową i mocno ją przytuliłam. Na całym świecie miałam tylko ją i za nic nie chciałam jej stracić. Byłą dla mnie wszystkim... Kochałam ją i to mocno.
       Mama nigdy nie mówiła o swoim pochodzeniu. Wiem tylko tyle, że przyjechała tu, gdy miała 17 lat i była ze mną w ciąży. Jak się tutaj znalazła i dlaczego- tego nie wiem. Nie mam rodziny. Nigdy, nikogo nie poznałam. Wszyscy tak jakby... zapomnieli o nas. I zostawili tu.
       Od różnych osób dowiedziałam się, że mama przyjechała tutaj z jakąś kobietą, i potem ją tutaj zostawiła. Nie wiem, kto to był, ale podejrzewam, że moja ciotka. Ciotka, która nie chce mnie znać.
        Mieszkańcy Willemstad odnosili się do nas przyjaźnie, więc nigdy nie czułyśmy się tutaj obco. Mnie znali od małego, widzieli jak zaczynam chodzić, wymawiać pierwsze słowa, jak po raz pierwszy poszłam do szkoły... Teraz to oni byli moją rodziną.
-Tay.. Tay!- z zamyśleń wyrwał mnie głos matki.- Wiesz, ja nic nie mówię, ale za chwilę przedziurawisz ten talerz.- zaśmiała się. Spojrzałam na stół... i uśmiechnęłam się. Zbyt mocno naciskałam na nóż.
- Przepraszam- powiedziałam i wstałam.- Po piosence przyjdę do ciebie.

***************
        Wszyscy zaczęli powoli się zbierać. Spojrzałam na wchodzący tłum i cicho westchnęłam. Do rozpoczęcia imprezy zostało pół godziny. Gdzieś w oddali zobaczyłam Arię i Seana. Oboje przesłali mi pełne otuchy spojrzenie. Tylko oni wiedzieli co teraz przeżywam. 
        Zniknęłam za kulisami, gdzie oparłam się o ścianę. Nogi trzęsły mi się niesamowicie i miałam ochotę stamtąd uciec. Tak jak przed każdym występem chwytała mnie trema. Nienawidziłam tego momentu.  Czułam się taka bezradna... taka słaba.
        Zamknęłam oczy i oddychałam głęboko. Było mi źle. Bardzo źle. 
-Witam wszystkich tu obecnych- usłyszałam i cicho jęknęłam. Zaczęło się.- Mam nadzieję, że nasi goście mile spędzą czas tutaj i znajdą to czego szukają...- do moich uszu doszły gromkie brawa i wrzaski radości. Pokręciłam głową.- Mam nadzieję, że pobyt u nas zapamiętacie na długo, a teraz... Zapraszam na występ naszej uczennicy: Taylor Shay!
        Odetchnęłam głęboko, chwyciłam mikrofon i weszłam na scenę. Słyszałam jak wszyscy zebrani wołają moje imię, ale nie zwróciłam teraz na to uwagi. Teraz liczyła się dla mnie piosenka. Usłyszałam jak Derek włącza muzykę. Na moją twarz mimowolnie wpłynął uśmiech. Zaczyna się...

***********
     Spojrzałem na zegarek i pokręciłem głową z niedowierzaniem. Czy mój brat bliźniak musi tak ględzić?! Jeszcze chwila i się spóźnimy!!!
- Tom!- ryknąłem- Za raz się spóźnimy! Ruszaj się!!!
      Chwilę później zobaczyłem mojego brata, wkładającego telefon do kieszeni. No tak... Ria.
- Mógłbyś trochę odpuścić, co?- mruknął dred i wyszedł na plażę.- Spokojnie mamy jeszcze czas.
- Ta... Mamy dwie minuty.- mruknąłem i przyśpieszyłem kroku. 
- A tak w ogóle, gdzie poszedł Dieter?
      Wzruszyłem ramionami. Zaraz po przyjeździe podeszła do niego jakaś kobieta i po chwili oboje odeszli. Nikt nie wiedział, kto to był, ani gdzie poszli.  
      Po paru krokach weszliśmy do klubu, gdzie przebywali już nasi kandydaci, jak i mieszkańcy tego miasteczka. Wypatrzyłem w tłumie Mateo i razem z Tomem skierowaliśmy się do niego.
-Dobrze, że już jesteście- mruknął mężczyzna- Zaraz zaczynają. Mogliby to sobie darować...
      Nie odpowiedziałem. Sam wolałem mieć to już za sobą. Podróż wymęczyła wszystkich i chyba teraz każdy marzył tylko o ciepłym i wygodnym łóżku. Zamknąłem oczy i oparłem głowę na ręce. Mam nadzieję, że zaraz skończą.
- ... zapraszam na występ naszej uczennicy: Taylor Shay!- Usłyszałem przez mgłę. Powoli zasypiałem... 
     Nagle otworzyłem oczy i spojrzałem na scenę. Ten głos... Ten głos był... magiczny. Ujrzałem ładną opaloną nastolatkę, o krótkich prostych włosach. Wpatrywała się w publiczność i uśmiechała się do nich. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Zdecydowanie przewyższała swoim głosem wszystkie znane mi gwiazdy muzyki. Była fenomenalna.
- Jaki głos- wyjąkał Tom, wpatrując się w dziewczynę.
- Jakim cudem nikt się nią jeszcze nie zajął i nie wypromował?- powiedział Mateo, tak samo jak jego młodszy kolega zafascynowany głosem dziewczyny.- Zrobiłaby oszałamiającą karierę...
     Milczałem. Nie miałem słów by opisać to jak dziewczyna śpiewa. Świetnie to za mało powiedziane. Gdyby ktoś z takim głosem przyszedłby do nas do programu...
     Piosenka skończyła się, a dziewczyna ukłoniła się i uśmiechnęła. Po chwili dotarło do mnie co to był za utwór. Demi Lovato- Heart Attack. Puszczali ją często w radio i szczerze powiedziawszy należała do moich ulubionych. To była jedyna piosenka tej dziewczyny, która mi się tak podobała...
- Witam cały skład DSDS, jury, oraz kandydatów!- zawołała do mikrofonu, a w odpowiedzi usłyszała gromkie brawa. Posłała wszystkim kolejny uśmiech i zeszła ze sceny. Zaraz pojawiła się urocza pani wójt, która zaczęła dziękować dziewczynie za występ. Chyba mimo wszystko - polubię tę miejscowość....

**************
     Zeszłam ze sceny i od razu skierowałam się w stronę mamy. Widziałam ją jeszcze ze sceny- siedziała przy jednym z stolików z jakimś facetem. Powoli podeszłam do nich i stanęłam przy stoliku.
- Tay...- powiedziała moja mama. Była przeraźliwie blada. I przestraszona.- Usiądź z nami, proszę...
     Niepewnie spełniłam jej prośbę, obserwując obcego mi mężczyznę. Wyglądał na jakieś 40 lat i był strasznie poważny. Przyglądał mi się z zaskoczeniem. Poczułam się... nieswojo.
- Taylor...- zaczęła ponownie mama- To jest Dieter Bohlen, szef Jury DSDS...- zawahała się- I... i...
    Spojrzałam na nią. Jeszcze nigdy nie bała się czegoś mi powiedzieć, a teraz... była przerażona!
- I? Mamo... Kim on jest?- zapytałam niespokojnie.
     Mama westchnęła cicho i spojrzała na mnie. W jej oczach dojrzałam ból.
- I jest on twoim ojcem...- Powiedziała.
************


piątek, 16 sierpnia 2013

Odcinek 1:

Dedykacja: Dla ANA!!!

    Niemiłosierny dźwięk budzika, bezlitośnie wyrwał mnie ze snu. Miałam ochotę chwycić go i wyrzucić przez okno- wprost na piaszczystą plażę. Podniosłam rękę i po chwili natarczywy dźwięk ustał, a ja mogłam ponownie zakryć się kołdrą.
- Jak ja nienawidzę szkoły- mruknęłam do siebie sięgając po telefon. Nikt z samego rana do mnie nie pisał, każdy wiedział, że jestem wtedy lekko nieprzytomna. Z westchnięciem podniosłam się z łóżka i wcisnęłam w znienawidzony mundurek szkolny. Po zakończeniu roku, spalę go, przysięgam.
      Zbiegłam do kuchni, gdzie była już moja mama. Wydawała się lekko zdenerwowana.
- Mamo, wszystko OK?- zapytałam. Troszeczkę się zaniepokoiłam.
- Tak, tak...- powiedziała, ale wyraźnie widziałam jak się zmieszała. Wolałam nie pytać, jak będzie chciała- sama mi powie. Chwyciłam do ręki jabłko i nagryzłam je. Nigdy nie jadam śniadań, tylko jakieś owoce, ewentualnie jogurty. Dzięki temu mogłam dłużej pospać.
     Z jabłkiem w ustach stanęłam przed lustrem i związałam włosy w warkocza. Spojrzałam na siebie i delikatnie się uśmiechnęłam. Miałam to szczęście, że w każdej sytuacji wyglądałam fenomenalnie. Chwyciłam torbę i po soczystym buziaku od mamy, wybiegłam przed dom.
     Mieszkam na Karaibach, dokładnie w małej miejscowości Willemstad. Za małej, jak dla mnie. Codziennie do szkoły jeździłam z moim chłopakiem Seanem i najlepszą przyjaciółką- Arią samochodem, który należał do ojca Seana. Szkoła znajdowała się w sąsiedniej miejscowości i czasami był problem z dojazdem, dlatego nasze kochane high school uznało, że po uczniów przyjeżdżać będzie autobus, który zawsze się spóźniał. Jeździłam nim, gdy Sean był chory, czyli tylko raz. Całe szczęście.
     Wybiegłam na ulicę i w oczy od razu rzucił mi się wielki, srebrny i luksusowy kabriolet. Podeszłam do niego i przywitałam się z moją przyjaciółką, która zawzięcie szukała czegoś w internecie. Opadłam na siedzenie obok kierowcy i poczułam jak chwytają mnie wielkie i umięśnione dłonie.
- A ze mną się nie przywitasz?- jego szept wywoływał u mnie ciarki. Odwróciłam się przodem do niego i zarzuciłam ręce na szyję. Chwilę później nasze usta złączyły się w długim i namiętnym pocałunku.
- Ej, dobra... Ludzie bo się spóźnimy!!!- z tyłu dobiegł mnie głos Arii- Błagam, mam lekcje z Barbadoską, a już wystarczająco jej podpadłam w tym miesiącu.- mruknęła.
      Niechętnie oderwałam się od chłopaka i po paru sekundach już pędziliśmy autostradą. Uwielbiałam jak wiatr owiewał mi twarz...
      Po 10 minutach byliśmy wreszcie pod naszą nieszczęsną szkołą. Jak na grzecznych uczniów przystało przyjechaliśmy parę minut przed dzwonkiem, a możecie być pewni- ja taka grzeczna nie jestem. Objęłam Seana i we trójkę ruszyliśmy do budynku. Spoglądało na nas kilkoro uczniów. Jak przystało na najpopularniejsze osoby w szkole, nie zwracaliśmy na to uwagi. I tak wiedzieliśmy, że każdy nam zazdrościł. Mnie: wyglądu, głosu i chłopaka, a Arii i wyglądu i talentu pływackiego. Sam Sean był obiektem westchnień połowy szkoły. Druga połowa, czyli ta męska, część podkochiwała się w mojej przyjaciółce. Ze mną dali sobie spokój, po incydencie z jednym gościem, który się do mnie przystawiał. Sean wściekł się i... no... wiadomo co zrobił.
- Nie uwierzycie co przeczytałam na naszej stronie!- zawołała blondynka, gdy tylko znaleźliśmy się w szkole.
- Kolejny turniej pływacki?- zapytałam zerkając na nią. Zaprzeczyła głową.
- Ed Schon nie jest już prawiczkiem?- zażartował chłopak. Cicho się zaśmiałam. Cała szkoła wiedziała, że napastnik szkolnej drużyny futbolowej  czeka na ''tę jedyną '' więc wykluczył przypadkowe pójście do łóżka z kim popadnie. Przy okazji Ed jest najlepszym przyjacielem Seana i z przymrożeniem oka znosi zaczepki kumpla.
- Nie!- powiedziała i stanęła naprzeciwko nas.- DSDS przyjeżdża do nas na 10 dni!!!- radośnie pisnęła.
      No tak. Gwoli ścisłości: Aria uwielbia talent show, więc gdy ktoś jej powiedział kiedyś o niemieckim Idolu, obejrzała wszystkie jego sezony, a możecie być pewni, tego jest dużo! Więc stała się ich tak jakby fanką i mogłaby godzinami opowiadać nam o wszystkich kandydatach, którzy tam byli.  Jak mniemam DSDS przyjeżdża do nas na kolejny etap konkursu. Super. Jakieś gwiazdeczki będą się bawić na MOIM terenie.
- I o to tyle radochy?- zapytałam otwierając szafkę.- O konkurs?
- Żebyś wiedziała. Zobaczę Dietera!- pisnęła mi prosto w ucho.Skrzywiłam się i delikatnie się od niej odsunęłam. Co jak co, ale słuch wolę mieć cały. Aria już otwierała usta, by podzielić się z nami kolejnymi szczegółami, ale na szczęście wybawił nas dzwonek.
- Coś mówiłaś, że podpadłaś Barbadosce...- delikatnie zasugerowałam, a dziewczyna w mig się rozpłynęła. - No i... Jesteśmy sami- powiedziałam do chłopaka i delikatnie go pocałowałam. Zaśmiał się i pogładził mnie po włosach.
- Mam sprawdzian z historii- szepnął mi do ucha i odszedł. Pokręciłam głową i skierowałam się do klasy.

*********
        Po paru godzinach mogłam nareszcie wrócić do domu. Swoją drogą, komu potrzebne są szkoły? Tylko marnują czas... i robią z naszych mózgów jakieś gąbki. To dlatego jest tyle półgłówków... No więc wracając do tematu: wróciłam do domu i pierwsze co zrobiłam to zrzuciłam z siebie ten przeklęty mundurek. Dacie wiarę, że muszę nosić to granatowe coś, co nie przypomina spódnicy nawet w najmniejszym stopniu i coś podobnego do bluzki? Co ja im takiego zrobiłam, że tak mnie karzą?!
        Mamy oczywiście nie było. O tej porze była parę domów dalej i uczyła dzieci niemieckiego. Ja na szczęście tę wiedzę wyssałam wraz z mlekiem matki, więc... nie miałam z nią żadnych problemów. 
        Chwyciłam pilot do telewizora i włączyłam wiadomości regionalne. Miałam nadzieję, że powiedzą coś o tym całym DSDS. Trzeba pokazać tym ludziom, że tutaj też jest ktoś kto zna się na muzyce. 
- ... by nagrać kolejny etap zmagań konkursowiczów- mówiła jakaś kobieta. Chyba... nasza wójt.- DSDS przyjadą już jutro i mam nadzieję, że zostaną bardzo dobrze przyjęci przez naszych mieszkańców....
- Jasne- mruknęłam do siebie.- Już lecę i całuję ich po stopach, bo przyjechali do naszego miasteczka.
-... jak i przez naszą miejscową gwiazdę muzyki Taylor Shay. Mam nadzieję, że wystąpi dla naszych gości w klubie...
        Wpatrywałam się w ekran przed sobą. Że niby mam dla nich zaśpiewać?! Z jakiej racji?! NIE MA MOWY!!! Nie będę śpiewać dla jakiś... mieszczuchów.
         Wściekła wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę drzwi. Tam zatrzymała mnie mama.
-Tay? Co się dzieje?- zapytała łapiąc mnie za ramię. Spojrzałam na nią. Jej oczy były... smutne.
- To, że nasza kochana wójt oczekuje, że zaśpiewam dla tych co przyjeżdżają z DSDS....- powiedziałam i zrobiłam nachmurzoną minę- Jak ona może coś takiego ode mnie oczekiwać? Nawet nie przyszła i mi nie powiedziała...
         Mama spojrzała na mnie i weszła do salonu. Niechętnie powędrowałam za nią.
- Kochanie, to ja powiedziałam Ann*, że wystąpisz. Chcę, byś to zrobiła- powiedziała do mnie. Byłam w szoku. Moja własna matka wkopała mnie w ten występ?- Proszę... Zrób to dla mnie- spojrzała na mnie prosząco. Z cichym westchnieniem skinęłam głową. Nie potrafiłam się złościć na mamę. Miałam tylko ją.
- Dlaczego?- zapytałam cicho.
- Dowiesz się w swoim czasie. A teraz idź na próbę.- spojrzała znacząco na zegar. Szybko wybiegłam z domu i po paru sekundach byłam już pod klubem, gdzie występowałam co wieczór. Weszłam do środka i zobaczyłam DJ- Dereka. Pomachał mi, a ja uśmiechnęłam się do niego. Podeszłam do baru i zamówiłam szklankę wody. Musiałam ochłonąć.
- Co dziś zaśpiewasz?- zwrócił się do mnie Derek. Zamyśliłam się. Co by tu zaśpiewać...? Chwilę później do głowy wpadła mi piosenka.
- Rihanna- Umbrella- powiedziałam i się uśmiechnęłam. - Mam nadzieję, że ze mną zaśpiewasz, co?
        Derek uśmiechnął i skinął głową. Chwilę później zaczęliśmy robić próbę...
***************
Odcinek pierwszy! Specjalnie dla Was :D
*- Imię pani wójt