poniedziałek, 23 grudnia 2013

Merry Christmas and Happy New Year!


Merry Christmas! Happy New Year 2014!



Dear Aliens

Jutro Wigilia, dlatego chciałam Wam wszystkim złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji świąt.
 Dużo radości, miłości, spełnienia marzeń, i aby nasza cierpliwość potroiła swoją wartość w czekaniu na nową płytę zespołu ;) Życzę Wam, aby w kolejnej trasie TH odwiedziło nasz kraj, a my - byśmy mogli na nowo stać się jedną wielką rodziną! Mam nadzieję, że nowa płyta zaskoczy pozytywnie nie tylko nas - fanów, ale również innych i dzięki temu będziemy mogli przywitać nowych Aliens w naszej rodzince :D Życzę Wam również, tego abyśmy nigdy nie zapomnieli dlaczego tak naprawdę pokochaliśmy Tokio Hotel i mimo wszystko stali za nich murem, nawet jeśli wystawiają naszą cierpliwość na próbę. Jesteśmy wszyscy jedną wielką rodziną, która się wzajemnie wspiera i chroni... A chłopcy z TH nas tak naprawdę ,,stworzyli'' jeżeli mogę to tak ująć.
Życzę Wam, aby przyszły rok był pełen niespodzianek, pozytywnych zaskoczeń i aby Tokio Hotel tworzyło swoją muzykę najdłużej jak mogą - przez kolejne kilka lat, a Aliens by im w tym towarzyszyli - w końcu jesteśmy najlepszymi fanami na świecie :P
Tylko nie przesadźcie z alkoholem na Sylwestra! :D

Make some noise, Aliens!

Charlie 





niedziela, 15 grudnia 2013

Odcinek 16:

Dedykacja dla: Katherine Kaulitz!

*********

  Stałam na scenie i ustawiałam stojak na mikrofon. Dzisiaj miałam wykonać wolną, spokojną piosenkę i byłam z tego zadowolona. Nie miałam siły na wesołe i głośne granie, zresztą nie potrafiłabym w obecnym stanie wykrzesać z siebie choć trochę optymizmu.
     Razem z DJ szybko wybraliśmy utwór, a ja zaczęłam go ćwiczyć. Po kilku godzinach piosenka była perfekcyjnie doszlifowana i mogłam z czystym sumieniem czekać na przyjście tłumu.
     Jako pierwsza zjawiła się Aria, która przyniosła mi zeszyty ze szkoły. Mimo, że nie było mnie kilka dni, całkiem sporo się tego uzbierało. Chyba faktycznie nie mają co robić na zajęciach, tylko dyktować zadania.  Rany…
     Siedziałyśmy razem przy barze i wymieniałyśmy najnowszymi faktami z życia, podczas gdy ludzie zaczynali się schodzić. Koło godziny 7 cały klub był wypełniony, tańczącymi parami, bar okupywany był przez chłopaków, a stoliki przez romantyków i singli. My same świetnie się bawiłyśmy, a ja zamawiałam drink za drinkiem. Miałam ochotę się dzisiaj upić.
- Taylor, przystopuj trochę… - rzuciła Aria zabierając z mojej dłoni drinka i stawiając obok siebie- Za chwilę wychodzisz na scenę… Chcesz się tam chwiać i fałszować?
     Miała rację. Musiałam na razie przystopować. Zaśpiewam piosenkę i będę mogła się upić. Tak… To był świetny pomysł.
- A tak na marginesie, co się stało? Nigdy tyle nie piłaś, obie wiemy, ze masz słabą głowę…- Dorzuciła po chwili nastolatka.
- Sean mnie zdradził- Powiedziałam nie owijając w bawełnę. I tak Aria by się o wszystkim dowiedziała. W tak małej miejscowości nic nie ukryje się na długo. - Zrobił dziecko Rollindzie. Przez dwa dni leżałam w łóżku nie chcąc nikogo widzieć, aż w końcu wyciągnął mnie Bill. Potem pocałował mnie w czoło, tata to zobaczył i zakazał mi się spotykać z Kaulitzem… Wydarłam się dzisiaj na niego, powiedziałam, ze nie jest moim ojcem i takie tam…- Szok na twarzy koleżanki dał mi do zrozumienia, że pomimo tego, iż nie mówiłam do końca zrozumiale i w pełni gramatycznie, to i tak największy sens dotarł do Arii.
-Ale… Jak to… Sean zrobił dziecko Rollindzie?!- Wykrzyczała, a ja z ponurą miną skinęłam głową. Chwilę później wstałam i skierowałam się w stronę sceny. DJ właśnie zaczynał puszczać piosenkę, którą wykonywałam.
     Nadal byłam trzeźwa. Wiedziałam co się dzieje wokół mnie, jakie są słowa utworu. Potrafiłam nieźle grać. Nikt nie kapnie się, że jestem po kilku drinkach.
     Usiadłam na stołku i chwyciłam mikrofon. Czułam jak wszyscy obecni wpatrują się we mnie, a ja delikatnie się uśmiechnęłam. W oddali widziałam Lisę, która uniosła swoje kciuki wysoko w powietrze. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
     Pierwsze tony muzyki dotarły do mnie a ja zaczęłam śpiewać.  Widziałam jak tańczący wokół mnie ludzie przystają i wpatrują się we mnie. Ta piosenka była spokojna i zarazem smutna. Podejrzewałam, że będą takie reakcje.
     W połowie piosenki poczułam jak coś spływa mi po policzku. Z chwilowym opóźnieniem zdałam sobie sprawę z tego, że płaczę. I nie tylko ja. Niektóre dziewczyny z publiczności również wycierały łzy. Ta piosenka wzbudza ogromne emocje, a mnie dodatkowo przed oczami stanął Sean. Widziałam go, kiedy się uśmiechał, kiedy patrzył na mnie jakbym była jego najcenniejszym skarbem… Nie mogłam uwierzyć, że mógł mnie tak potraktować…
     Piosenka skończyła się za szybko według mnie. Pierwszy raz przy jakimkolwiek utworze wzruszyłam się na tyle, żeby zacząć płakać. Publiczność wiwatowała, kiedy schodziłam ze sceny. Teraz miałam drogę wolną do upicia się.
     Na szczęście Arii nie było przy barze. Musiała wyjść, albo jest gdzieś w tłumie. Tym lepiej dla mnie. Nikt nie będzie mnie hamował.
     Zamawiałam jeden drink za drugim i wkrótce przestałam je liczyć. W głowie niemiłosiernie mi szumiało, ale mimo to ja nadal piłam.
- Zły dzień?- Zapytał Patrick, mój kolega z klasy i barman, który mnie teraz obsługiwał.
- Złe życie- Poprawiłam go wypijając kolejny drink- Daj coś mocniejszego. Przy tym nie idzie się upić.
     Chłopak w milczeniu postawił obok mnie wino i kieliszek. No tak… Jak chcesz się szybko upić- pij wino. Złota zasada chłopaków. Nalałam jeden kieliszek, potem drugi, trzeci, czwarty…
- Może chcesz pogadać? – Odezwał się Patrick- Nie warto topić smutki w alkoholu, mówię ci.
- A co możesz mi doradzić?- Powiedziałam głosem, który wskazywał na stan upojenia alkoholowego.- Sean mnie zdradził… Ojciec zabrania spotykać się z nowym chłopakiem pomimo tego, że on jest moim przyjacielem i dzisiaj się z nim pokłóciłam… Beznadziejne życie.- Warknęłam nalewając ostatni kieliszek wina. Ile ja już dzisiaj wypiłam?!
     Popchnęłam pustą butelkę w stronę Patricka i wygrzebałam jakieś pieniądze. Nawet nie chce liczyć ile mnie to kosztuje…
- Na koszt firmy- Rzucił Patrick- Każdy musi się kiedyś odstresować.
     Skinęłam głową. Jeden jedyny facet, który mnie rozumie.
-Taylor!- Usłyszałam czyiś krzyk i zaraz obok mnie zjawił się Sean. – Wszędzie cię szukałem. Przegapiłem twój występ, przepraszam.- Powiedział nachylając się do mnie. Odsunęłam się od niego, jednak on zrobił to pierwszy.- Czy ty piłaś?
-A co cię to obchodzi?- Warknęłam w jego stronę i niebezpiecznie się zachwiałam. Wiedziałam, że Sean nie tolerował alkoholu. Wypić można było, ale nie żeby się upić.
- Jasna cholera, Taylor! Ty się upiłaś!!- Krzyknął chwytając mnie za ręce. Próbowałam mu się wyrwać, ale nie mogłam. Wszystko wokół mnie niebezpiecznie się kręciło. Czułam jak ktoś mnie gdzieś ciągnie, ale nie widziałam kto to był, ani gdzie. Dopiero świeży powiew powietrza obudził mnie na tyle, żebym mogła zebrać myśli.
     Byłam na plaży z… Seanem. Cholera.
- Zostaw mnie- Powiedziałam wyrywając mu rękę. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.
-Taylor, kochanie co się z tobą dzieje? Ostatnio jesteś jakaś taka… inna…- Rzucił zbliżając się do mnie. Zrobiłam kilka kroków do tyłu.
- Nie nazywaj mnie tak! – Krzyknęłam w jego stronę. Zatrzymał się- Nie jestem twoim kochaniem! Nazywaj sobie tak Rollindę idealnie do siebie pasujecie…- Widziałam jak zbladł. Wykorzystałam to- Myślałeś, ze się nie dowiem? Myślałeś, ze was nie zobaczę? Doskonale wiem co robisz! I na dodatek zrobiłeś jej dziecko! Jestem idiotą, chamem, debilem…- Zaczęłam go wyzywać. Na jego twarzy pojawiał się stopniowo gniew. W normalnych warunkach zaczęłabym się go bać, ale teraz w moich żyłach płynął sam alkohol. – Idź sobie do niej, a mnie daj święty spokój! Nie chce cię widzieć rozumiesz?! Z nami koniec!- Wykrzyczałam i odwróciłam się. Zaczęłam odchodzić od niego, kiedy poczułam jak ktoś mocno mnie chwyta za rękę i szarpie w swoją stronę. Odwróciłam się i zobaczyłam wściekłego Seana.
- O nie moja droga…- Wysyczał- Tak łatwo mnie się nie pozbędziesz…- Warknął szarpiąc mną.- Najpierw zapłacisz za to co powiedziałaś.
     Wymierzył mi siarczysty policzek. Krzyknęłam, bardziej z zaskoczenia niż z bólu. Czy mój były chłopak właśnie mnie uderzył?!
     Chłopak zamachnął się kolejny raz, tym razem uderzając mnie w drugi policzek. Wkurzona odepchnęłam go i zaczęłam biec. Alkohol momentalnie wyparował mi z głowy. Teraz myślałam tylko o tym, żeby mu uciec. Jak najszybciej.
-Wracaj, ty suko!- Usłyszałam za sobą i przyśpieszyłam. Wszyscy byli w klubie, więc nie miałam gdzie się schować… Oprócz domu taty.
     Dzisiaj mieli mieć jakieś zebranie z Jury, coś obiło mi się o uszy poprzedniego dnia. Więc wszyscy powinni tam być…
     Skierowałam się w stronę domu taty, czując jak Sean biegnie za mną. Bałam się, że mnie dogoni i coś mi zrobi zanim dobiegnę do domu...
     Z oddali widziałam zapalone światła w willi. Już byłam blisko, jeszcze kilka kroków i będę na schodach…
     Nagły spadający na mnie ciężar zwalił mnie z nóg. Padłam na plecy a nad sobą zobaczyłam twarz byłego chłopaka. Zaczęłam krzyczeć.
- Zamknij się zdziro!- Warknął zatykając mi usta i waląc drugą dłonią w policzek. Łzy zaczęły spływać po obolałej twarzy, ale resztkami sił ugryzłam dłoń przyciskającą mi usta. Podziałało. Zabrał dłoń.
-BIIIIL!!!- Wrzasnęłam najgłośniej jak umiałam- TATO!!! POMOCY!!!
     Chłopak ponownie zasłonił mi usta przeklinając pod nosem. Błagam, niech mnie ktoś usłyszy….

**********

Bill:

     Pocierałem zmęczone oczy. Miałem ochotę położyć się do łóżka i zasnąć. Przeklęty Dieter! Że też teraz zachciało mu się zorganizować zebranie…
     Nagle każdy z nas podniósł głowę. Czyżbym usłyszał czyiś krzyk?
-Co to było?- Zapytał Tom poruszając się niespokojnie. On tak samo jak ja chciał już stąd wyjść.
-Pewnie jakiś ptak- Mruknął Dieter.
     Jednak po chwili byłem pewien, ze to nie było żadne zwierze.
-BIIIIL!!!- Usłyszałem i znieruchomiałem… Ten głos… To chyba…- TATO!!! POMOCY!!!
-Taylor!!!- Krzyknąłem razem z Dieterem i zerwałem się z kanapy. Podbiegłem do drzwi i szeroko je otworzyłem. Zobaczyłem leżącą Taylor, a na niej Seana. Podnosił rękę, żeby ją spoliczkować.
-Zostaw ją!- Warknąłem i rzuciłem się na chłopaka. Ściągnąłem go z nastolatki, która cicho szlochała. To jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. Obok siebie zobaczyłem Toma, który chwycił chłopaka za ręce i je przytrzymał.
-Idź do niej. Ona cię teraz najbardziej potrzebuje….- Powiedział mój brat i ścisnął nadgarstki Seana. Z oddali już biegli ochroniarze.
     Podbiegłem do Tay. Leżała na piasku i płakała. Powoli i delikatnie ją podniosłem. Chwyciła mnie mocno i przywarła do mojej koszulki. Objąłem ją.
-Ciii- Szepnąłem do jej ucha- Już wszystko dobrze. Nikt ci już nic nie zrobi…- Jej szloch stał się jeszcze donośniejszy. Zacząłem ją powoli kołysać w przód i w tył i śpiewać cicho jedną z naszych piosenek. Podziałało. Zaczynała się uspokajać.

*************** 

Dieter:

     Obserwowałem to wszystko z szczytu schodów. Bill rzucił się na Seana, a zaraz za nim pobiegł Tom. Starszy Kaulitz zajął się chłopakiem, natomiast blondyn podbiegł do Tay. Nie zdążyłem nawet zejść ze schodów, a moja córka już była w objęciach chłopaka.  Z daleka było widać, że oboje coś czują do siebie. Może jednak zbyt surowo potraktowałem Billa?
     Jego oczy były pełne troski, gdy wpatrywał się w nastolatkę. Troski, czułości i… miłości.
     Zamknąłem oczy i westchnąłem cicho. Niech będzie. Jeżeli chcą być razem, nie będę im w tym przeszkadzał.
-Bill- Zawołałem- Wnieś ją do środka.- Chłopak skinął głową i wziął Taylor na ręce. Dziewczyna cicho jęknęła, ale blondyn coś szepnął jej na ucho. Przywarła do niego jeszcze mocniej.
     Gdy zniknęli w środku zszedłem na piasek i podszedłem do ochroniarzy, którzy trzymali wyrywającego się Seana. Zerknąłem na niego.

- Zabierzcie go na policję. Już oni się nim zajmą…- Warknąłem i odwróciłem się. Pora zobaczyć, jakie obrażenia ma Taylor….

***********
P.S. Jeżeli znajdziecie jakieś błędy, to śmiało- piszcie w komentarzach ;)
P.S.2 Nadrabiam czytanie innych blogów, więc niedługo pojawią się moje komentarze :P


sobota, 14 grudnia 2013

Odcinek 15:

Najkrótsza notka w moim życiu. Dlaczego? Ponieważ jutro będzie kolejna :P 
Dedykacja dla: Stokrotka!

*************

Taylor:

     Obudziły mnie odgłosy rozmowy dobiegającej aż do mojego pokoju. Zasłoniłam uszy poduszką, ale nic to nie dało, szczątki rozmowy i tak słyszałam. Z niechęcią wstałam i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Po chwili uśmiechnęłam się, przypominając sobie pocałunek Billa w czoło. To było takie słodkie, a ja czułam się wtedy taka… bezpieczna.
     Z szerokim uśmiechem na twarzy skierowałam się do łazienki, gdzie weszłam pod prysznic. Strumienie zimnej wody natychmiast mnie otrzeźwiły i pozbyły się resztek snu. Po skończonym prysznicu wytarłam całe ciało i wysuszyłam włosy.  Chwyciłam prostownicę i po kilku minutach mogłam się cieszyć prostymi włosami i makijażem.
     Gdy wróciłam do swojego pokoju zastanowiłam kto rozmawiał na dole z mamą. Skoro mogłam usłyszeć niektóre słowa, wygląda na to, że z kimś się kłóciła, co zdarzało się bardzo rzadko. Zwykle mama jest pokojowo nastawiona do wszystkich ludzi…
     Weszłam do garderoby, gdzie wybrałam krótkie żółte spodenki i czarną bluzkę bez ramiączek. Z Arią zawsze nazywałyśmy to gorsetem… Ubrałam japonki i zeszłam do kuchni. Mama siedziała przy stole patrząc w okno. Nie odwróciła się, gdy weszłam.
-Mamo?- Zapytałam- Wszystko OK?
     Zerknęła na mnie, ale nie odpowiedziała. Skinęła tylko głową i chwyciła kubek herbaty stojący przed nią. Coś mi tutaj nie gra.
- Kto to był?- Miałam na myśli tajemniczego gościa, który zbudził mnie rano.
     Przełknęła ślinę, ale po chwili otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć. Zamknęła i znowu otworzyła. W końcu zebrała się na odwagę i wyjąkała:
-Twój ojciec.
     Zdziwiłam się. Dlaczego tak bała mi się o tym powiedzieć? Czyżby było coś na rzeczy? Mama spojrzała w moje oczy i ciężko westchnęła.
-Widział wczoraj co się działo na schodach.- Zbladłam- Jest zdenerwowany bo nie chciał, żeby ktokolwiek się do ciebie zbliżał…
     Zachwiałam się delikatnie. Ojciec robił awanturę z nic nieznaczącego pocałunku? To nawet nie był prawdziwy pocałunek, tylko  całus w czoło!
     Opadałam na krzesło naprzeciw mamy i chwyciłam się za głowę. Miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę.
- Tłumaczyłam mu, że nie powianiem trzymać cię na dystans od wszystkich mężczyzn, którzy są w twoim otoczeniu- Ciągnęła mama- Ale on tego nie rozumie. Zrobił już kazanie Billowi i zakazał mu się zbliżać do ciebie…- Miałam wrażenie, że lada chwila coś we mnie wybuchnie. Jak on mógł?! Jak mógł zakazać mi spotkań z Billem?!
     Zerwałam się z miejsca i wybiegłam na zewnątrz. Doskonale wiedziałam, gdzie teraz mógł być tata. O tej porze tylko w jednym miejscu… W swoim domu.
     Biegłam najszybciej jak się dało, dlatego po kilku minutach stałam już pod drzwiami. Wpadłam tam bez pukania i wbiegłam do salonu. Oczywiście. Tata tam był.
-Jak możesz?!- Zwołałam stając na progu. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale po chwili zrozumiał o co mi chodzi.- Jak możesz robić coś takiego?!
- Mieli się trzymać od ciebie z daleka- Rzucił mężczyzna i wstał z kanapy.- Niech Bill się cieszy, że nie został wyrzucony! Jako szef Jury mogłem to zrobić, ale…
- Chciałeś ich trzymać ode mnie z daleka?! Po co?- Przerwałam mu. Byłam zła. Byłam strasznie zła.- Nie masz prawa wtrącać się w moje prywatne życie!
-Właśnie, że mam!- Warknął- Jestem twoim ojcem! Nie będziesz się spotykać z Billem, zrozumiano?!
     Znieruchomiałam. Czy on nie widział co robi? Gdyby nie Bill już bym nie żyła, przecież to on zrobił mi sztuczne oddychanie… Gdyby nie Bill nie dowiedziałabym się o tym jakim chamem był mój chłopak, gdyby nie Bill nie wstałabym z łóżka, nadal bym się użalała nad sobą… Czy on nie widział, że to dzięki Billowi mogę jako tako funkcjonować po stracie Seana?
     Odwróciłam się do niego plecami. W moich oczach stanęły łzy.
-Nie jesteś moim ojcem- Powiedziałam czując jak słone krople spływają mi po twarzy. Nie musiałam się odwracać, wiedziałam, że Dieter znieruchomiał, zaszokowany moimi słowami.- Nie jesteś nim.- Powtórzyłam- Mój ojciec chciałby, żebym była szczęśliwa, żebym miała wokół siebie ludzi godnych zaufania… Ty mnie nawet nie znasz… Nie wiedziałeś nawet, że masz córkę!- Tym razem odwróciłam się do niego. Wpatrywał się we mnie z bólem wypisanym na twarzy. – Nie obchodziłam cię ja, ani tym bardziej mama! Zniknąłeś z jej życia i nawet nie oddzwoniłeś- Zdawałam sobie sprawę z tego, że właśnie wygadałam się odnośnie tego, że czytałam mamy pamiętnik- Zapomniałeś o niej i nawet nie zastanawiałeś się nad tym, że może być w ciąży, że może się spodziewać dziecka. TWOJEGO DZIECKA!!!- Już nie hamowałam łez. Pozwoliłam by płynęły strumieniami po policzkach. – Nie jesteś moim ojcem i nigdy nim nie będziesz- Szepnęłam i wybiegłam z salonu.
     Po drodze na kogoś wpadłam. Spojrzałam na tę osobę i zobaczyłam mamę… A za nią Toma, Bila i Mateo. Ominęłam ich i wypadłam na ulicę. Biegłam w stronę lasu, gdzie się zaszyłam. Nie chciałam widzieć teraz nikogo… Chciałam zostać sama.

**********

Dieter:

      Patrzyłem z niedowierzaniem na miejsce, gdzie przed chwilą stała moja córka. Jej słowa dotknęły mnie do żywego i sprawiły mi ból. Wiedziałem, że zawiodłem na całej linii. Nie interesowałem się Sarą od naszego ostatniego spotkania, gdzie polało się za dużo wina i oboje postradaliśmy zmysły. Wyjechałem zostawiając ją z moimi kłamstwami i złudną nadzieją… Byłem głupi… Głupi!
     Opadłem na kanapę i schowałem twarz w dłonie. Serce mocno dudniło mi w piersi, miąłem wrażenie, że było to słychać w całym domu.
     Nie wiedziałem co mam myśleć. Taylor miała rację.
-Dieter…- Usłyszałem i momentalnie podniosłem głowę. Na progu stali wszyscy: Bill, Tom, Sara i Mateo. Nie musiałem pytać.  Po ich minach poznałem, że wszystko słyszeli.- Dieter- Powtórzyła Sara i podeszłą do mnie. – Nie przejmuj się słowami Taylor. Ona nie mówiła tego co naprawdę myśli, ona…
-Miała rację- Wszedłem w jej słowo- Miała cholerną rację!- Zawołałem zrywając się z kanapy i zakładając ręce na karku.- Nie znam własnej córki, Sara. Nie wiem co lubi, kiedy się uśmiecha, kiedy jest smutna, nie mam bladego pojęcia nawet o tym jak nazywa się jej najlepsza przyjaciółka! – Wyrzuciłem z siebie.
-Aria- Powiedziała Sara, a ja spojrzałem na nią pytająco- Jej przyjaciółka nazywa się Aria. Gdy jest smutna jej oczy się nie świecą, są przygaszone, smutne, ale gdy jest wesoła emanują wewnętrznym blaskiem, który je rozświetla. Uwielbia to co uwielbiają młodzi ludzie w jej wieku. Ostrą zabawę, imprezy do białego rana… To nastolatka Dieter. Jej trzeba dać trochę luzu. Nie możesz jej ograniczać, bo ucieka. Tak jak teraz. Uciekła.
     Pokręciłem głową. Czułem się beznadziejnie. Nie chodziło już nawet o to, że Taylor nie chciała, bym był jej ojcem… Chodził o to, że się nie znamy. Nazywamy się ojcem i córką, a tak naprawdę nie wiemy o sobie nic.
     Usiadłem na fotelu i zamknąłem oczy. Straciłem w oczach Taylor, tym, że zabroniłem się spotykać jej z Billem.
-Dieter, wiem, że to nie odpowiednia chwila- Powiedział Mateo stojąc nadal w progu- Ale od pięciu minut trwają nagrania. Musimy już iść…
     Westchnąłem cicho. Nie miałem zamiaru ruszać się, a co dopiero pracować!
-Gdzie ona pobiegła?- Zapytałem wstając.
-Nie znajdziesz jej.- Odpowiedziała Sara.- W takich chwilach ona się chowa. I nikt nie potrafi jej znaleźć. Musisz poczekać. Jak będzie chciała, sama cię znajdzie.

*********

Taylor:

     Wokół mnie panowała cisza. Nie dobiegały tutaj żadne dźwięki. Byłam pewna, że jestem tutaj całkiem sama.
     Miałam wyrzuty sumienia po tym co powiedziałam tacie. To nie tak, że nie chcę, żeby był moim ojcem.
Nie może podejmować za mnie decyzji, nie zna mnie. Jak może ode mnie oczekiwać, że ja i Bill skończymy naszą przyjaźń?
     Między nami była właśnie przyjaźń. Wiedziałam, że chłopak nie będzie chciał być ze mną. Dlaczego? Nie wiem, ale byłam o tym święcie przekonana. Po co miałby związywać się z dziewczyną z Karaibów, skoro mógł mieć każdą, nawet najbardziej pożądaną aktorkę?
     Pokręciłam głową. Wczorajszy pocałunek był niczym. Po prostu pocałował mnie na dobranoc, pomógł wejść po schodach. I co z tego, ze tata to zobaczył? To i tak nic nie znaczy.
     Westchnęłam cicho i spojrzałam na najbliższe drzewa. Promienie słońca nie docierały tutaj więc wokoło było szarawo. W sumie to nawet lepiej. Kolor pasował do mojego nastroju.
     Mogłabym wrócić na plażę i przeprosić tatę za swoje zachowanie, ale nie miałam za bardzo na to ochoty. Zamknęłam oczy i po chwili wstałam. Najlepiej będzie jak wrócę na plażę. Ale nie do taty. Muszę iść do klubu i tak powinnam zaczynać już próbę.


**********

wtorek, 10 grudnia 2013

Odcinek 14:

Nie miałam internetu przez kilka dni... ;( 
Nie jestem do końca zadowolona z tej notki, ale wolę nic nie zmieniać, bo coś jeszcze zepsuje i będzie jeszcze gorzej.... 
Dedykacja dla: Katherine Kaulitz

******

Taylor:

     Naciągnęłam mocniej kołdrę na głowę. Nie miałam zamiaru w ogóle dzisiaj się ruszać, ale jakiś wyjątkowy natręt nie pozwalał mi na to. Wszedł do mojego pokoju i szybkim, gwałtownym ruchem ściągnął kołdrę z mojego ciała.
-Wstawaj Tay! Nie możesz zmarnować takiego pięknego dnia!
     Nawet nie zadałam sobie trudu, by rozpoznać czyj to głos. Jedyne co do mnie dotarło to to, że należał do osoby płci męskiej.
     Warknęłam coś w odpowiedzi i chwyciłam kołdrę, która służyła mi przez ostatnie godziny za ochronę przed całym światem i naciągnęłam ją z powrotem na głowę.
- Taylor!- Usłyszałam ponownie głos, ale tym razem spojrzałam niechętnie na osobę stojącą przede mną. Jasne jeansy, żółta bluzka na ramiączkach i sporo naszyjników…. Bill.
-Bill, daj sobie spokój!- Powiedziałam odwracając się do niego tyłem. Wolałam, żeby nie widział mojej opuchniętej twarzy. Całą noc przepłakałam, a przed oczami nadal widziałam Seana.
- Leżysz tutaj już dwa dni, nie pozwolę, żebyś się zmarnowała. A poza tym Dieter kazał cię wyciągnąć na plan. Masz wyjść do ludzi, czy ci się to podoba czy nie.- Powiedział blondyn i chwycił mnie za rękę.
     Gwałtownym szarpnięciem postawił mnie na nogi i posadził na krześle przed lustrem. Sam po chwili zniknął w mojej garderobie skąd wynurzył się z kilkoma rzeczami.
-Masz, ubierz się w to, ale najpierw idź do łazienki, już!- Powiedział podając mi ubrania. Miałam ochotę je wyrzucić przez okno. – Masz 5 minut, albo sam cię tam zaprowadzę i wsadzę pod prysznic. Mówię poważnie!- Spojrzał na mnie surowo.
     Dla świętego spokoju wzięłam ubrania i zniknęłam w łazience. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i lekko się wzdrygnęłam. Wyglądałam okropnie. Włosy w nieładzie z kołtunami, twarz cała czerwona, a oczy podpuchnięte. 
     Chwyciłam szczotkę i powoli zaczęłam rozczesywać włosy. Gdy skończyłam weszłam pod prysznic, a strumienie wody spływające po moim ciele ostatecznie mnie dobudziły. Zakręciłam wodę, wytarłam się ręcznikiem i spojrzałam na przygotowane przez Billa rzeczy.
     Była to biała koronkowa sukienka przepasana czarnym paskiem. Pamiętam kiedy ją kupiłam. To było rok temu, bardzo spodobała się Seanowi, więc chciałam zrobić mu niespodziankę i…
     Pokręciłam głową. Nie będę myśleć o Seanie. Skoro Bill kazał mi się w nią ubrać to musi być coś na rzeczy. Westchnęłam cicho i założyłam sukienkę. Przez ten cały czas jaki przeleżała u mnie w szafie, zapomniałam jak świetnie na mnie leży.
     Powoli wyszłam z łazienki i stanęłam oko w oko z Billem. Zmierzył mnie wzrokiem i uśmiechnął się.
- No i uśmiech na twarzy poproszę!- Powiedział poklepując krzesło na którym usiadłam.- A teraz zrobimy coś z włosami. Później ci wszystko wytłumaczę.
     Chwycił moje kosmyki i zaczął je prostować. Po pół godzinie miałam włosy sięgające za ramiona, długie, lśniące i miękkie w dotyku. Nie mam pojęcia jak on to zrobił.
- Szybko rosną ci włosy- Stwierdził patrząc na mnie w lustrze. Chwycił tusz do rzęs i odwrócił mnie w swoją stronę.- Dieter kazał mi się tobą zająć. Powiedział, że nie możesz leżeć całymi dniami w łóżku i użalać się nad sobą, ten drań nie jest tego wart. – Rzucił na moje nieme pytanie w oczach.- No i gotowe! Wszyscy padną na planie, gdy cię zobaczą- Zaśmiał się wypinając dumnie pierś. Zerknęłam na siebie w lustrze i zaniemówiłam.
     Przede mną stała wysoka dziewczyna w pięknej białej sukience. Włosy, lśniące i idealnie proste okalały jej twarz i spływały na plecy. Makijaż podkreślał jej kości policzkowe i wielkie zielone oczy. Wyglądała… obłędnie.
- To… ja?- Zapytałam niepewnie. Jeszcze nigdy tak nie wyglądałam. Bill powinien zostać stylistą.
-Tak, to ty- Potwierdził Bill chowając za moje ucho kosmyk włosów. – Tutaj masz buty i idziemy!- Podał mi czarne szpilki, na co uniosłam pytająco brew.- Spokojnie, dzisiaj nie będzie pisaku. Zaufaj mi.
     Po chwili z butami na nogach opuszczałam razem z blondynem mój dom. Nie miałam pojęcia, gdzie teraz znajduje się ekipa DSDS, ale Kaulitz doskonale wiedział, w którą stronę mamy iść. Szłam za nim ze spuszczoną głową, pozwalając by włosy zasłoniły moją twarz.
     W pewnym momencie wpadłam na  coś, a raczej na kogoś. Gdyby nie szybki mocny chwyt moich nadgarstków leżałabym na ziemi.
-Spójrz na mnie- Powiedział ten ktoś, a ja bezwiednie spojrzałam na Billa.- Nie smuć się… Ten dupek nie jest tego wart- Jego wzrok był smutny i… zaniepokojony?
-Nie mogę…- Wymruczałam spuszczając wzrok.
-Ach, tak?- Powiedział z chytrym uśmieszkiem i chwilę później zaczął mnie łaskotać.
     Śmiałam się i próbowałam mu się wyrwać, ale nie mogłam. Był zbyt silny.
-Obiecujesz, że  przestaniesz myśleć o tym co ci ten kretyn zrobił?- Zapytał w pewnym momencie puszczając mnie i obracając w swoim kierunku. Roześmiana skinęłam głową i spojrzałam w jego oczy. Były takie… ciepłe. Wszystko wokół nas ucichło i zostaliśmy tylko my dwoje wpatrzeni w swoje oczy.
Jego twarz powoli zbliżyła się do mojej, nasze usta dzieliło już kilka milimetrów, jeszcze trochę i…
     Oboje podskoczyliśmy na dźwięk dzwonka telefonu wydobywający się z kieszeni Kaulitza. Blondyn cicho przeklął i z niechęcią odebrał aparat. Po chwili jednak się rozłączył i chwycił mnie za rękę.
-Chodź, Dieter się niecierpliwi- Powiedział ciągnąć mnie w stronę nieznanej mi jeszcze części plaży. Gdy wyszliśmy zza zakrętu mogłam zobaczyć całą ekipę DSDS oraz wszystkich uczestników stojących w jednej grupie i wspierającej się nawzajem. Wśród nich rozpoznałam rudowłosą dziewczynę. Uśmiechnęłam się.
-Lisa!- Zawołałam puszczając rękę młodszego Kaulitza i biegnąc w kierunku dziewczyny. Po chwili ona również biegła w moją i obie padłyśmy sobie w ramiona, jak stare przyjaciółki. Zaśmiałyśmy się.
- Co się stało, że nie było cię tak długo?- Zapytała uśmiechnięta rudowłosa, a ja pokręciłam głową.
- Problemy z byłym chłopakiem. Nieważne z resztą. Gotowa?- Uniosłam pytająco brew na co obie wybuchłyśmy śmiechem.

********* 

Bill:

     Kątem oka widziałem jak w moją stronę idzie Dieter, ale mimo to nie mogłem oderwać wzorku od jego córki. Gdyby wcześniej nie przerwał nam telefon… Chociaż… Dobrze, że się tak stało. Dieter mnie zabije jak się o tym dowie.
- Wszystko OK? – Zapytał stojąc obok mnie i patrząc z uśmiechem na córkę, która radośnie rozmawiała z rudowłosą dziewczyną.- Stawiała opór?
-Na początku. – Odparłem zerkając na zegarek. Za pięć minut zaczynają się nagrania.- Potem poszło już gładko. Swoją drogą, ma całkiem sporą garderobę. – Zaśmiałem się, przypominając sobie zawartość szafy dziewczyny.
     Mężczyzna obok pokiwał głową i odwrócił się. Powoli podążyłem za nim.
-Wygląda na to, że Taylor i Lisa się polubiły…- Rzucił nagle Dieter.
-Tak… To chyba dobrze?
-Powiedzmy.
     Przy stole jurorskim przywitaliśmy się z pozostałymi i usiedliśmy na krzesłach. Ostatnie poprawki i...
     Zaczyna się.
     Przesłuchiwaliśmy kolejno kandydatów, a ja nie mogłem się skupić. Cały czas myślałem o Taylor i o tym jak pięknie dziś wyglądała. Gdzieś tam, co chwilę mi migała wśród ekipy razem z Lisą. Chyba naprawdę te dziewczyny doskonale się dogadują.
     Mocne kopnięcie sprzedane mi przez Toma pod stołem, przywróciło mnie do rzeczywistości. Chyba trochę odleciałem. Za chwilę miała wystąpić Laura, a ja miałem wyglądać na poważnie zakochanego, i pełnego nadziei na to, że dziewczyna przejdzie dalej, pomimo tego, że teraz na tym etapie ma odpaść. Szkoda, bo miała naprawdę piękny głos, ale mimo wszystko… Tak zdecydowała stacja RTL. Beznadziejnie.
     Występ dziewczyny naprawdę był świetny, ale nie mogłem przekonać się do tego, żeby powiedzieć jej coś co wyglądałoby na moje pełne oddanie dla niej. Wyobraziłem sobie na jej miejscu Taylor i sytuacja diametralnie się zmieniła. Uśmiechnąłem się do Laury i powiedziałem jej kilka słów. Wygląda na to, że wszyscy to łyknęli.
     Podczas przerwy zamierzałem podejść do Tay i z nią porozmawiać, ale zatrzymał mnie Tom.
-Co ty wyprawiasz?- Syknął mi do ucha, patrząc na mnie srogo. Wzruszyłem ramionami.- Człowieku, opanuj się! Widzę, że coś jest nie tak, chodzisz cały czas z głową w chmurach i nie wiesz co się dzieje wokół ciebie! Kilka razy już ratowałem ci tyłek, bo jaśnie pan dumał nad czymś innym! Przestań myśleć o tym czymś myśleć!
     Miał rację. Cały czas myślę o Tay niż o pracy… Tay? Jasna cholera…
-Cholera- Wyrwało mi się z ust, a potem opadłem na kamienną ławkę obok nas. Zaskoczony Tom po chwili zrobił to samo.- Przecież Dieter mnie zabije, jak się o tym dowie!
-Bill- Tom położył mi rękę na ramieniu- Dieter nic ci nie zrobi, nikt oprócz mnie tego nie zauważył…
-To ty wiedziałeś?- Zapytałem patrząc przerażony na brata. Skoro on to wiedział, oznacza, że nie jest dobrze… Cholera jest źle! Przecież... Ja sam dopiero teraz to zrozumiałem... A Tom wiedział o tym wcześniej?!
-Bill, to widać z daleka. Przecież wiesz, że tak nie można…
-Wiem, ale nie mogę… Do diabła nie mogę, chociaż próbuję!- Schowałem twarz w dłonie. Czułem się beznadziejnie.
- To przez to, że jesteś zmęczony. Dzisiaj po nagraniu, od razu położysz się spać. Zobaczysz do jutra ci przejdzie…
     Pokręciłem głową. O czym on tym razem mówi?
-Co ma mi przejść? I o czym ty mówisz? - Zapytałem patrząc na niego pytająco.
     Tom zerknął na mnie spod przymkniętych powiek.
- O tym, że nie kontaktujesz na nagraniach przez zmęczenie, a co?- Chyba nie rozumiał, że rozmawiamy kompletnie o dwóch różnych sprawach.
- Ja mówiłem o Taylor!- Westchnąłem cicho zwieszając ręce.- Chyba się w niej zakochałem.

*********** 

Taylor:

     Widziałam jak Laura schodzi z ,,sceny’’ więc postanowiłam z nią porozmawiać. Życzyłam Lisie powodzenia i odeszłam w stronę dziewczyny. Stała z daleka od grupy, chyba płakała.
-Hej- Powiedziałam cicho podchodząc do niej. Odwróciła się przestraszona w moją stronę- Przepraszam. Nie chciałam cię przestraszyć.
-Nie przestraszyłaś- Kłamała. Najwyraźniej nie potrafiła kłamać.
-Obie wiemy, że tak nie jest.- Westchnęłam i oparłam się o kamienny murek. Spojrzała na mnie wyraźnie spłoszona.
- Czegoś chcesz.- Nie zapytała. Ona to wiedziała. Uśmiechnęłam się i  spojrzałam na nią.
-Niczego konkretnego. Chce tylko wiedzieć dlaczego pozwalasz się tak wykorzystywać?- Zerknęłam na scenę. Lisa właśnie śpiewała. Skrzywiłam się. Piosenka nie wychodziła jej najlepiej.
- Skąd o tym wiesz? Każdy wierzy w to, że Bill się we mnie zakochał- Wydusiła z siebie.
-Powiedzmy, że szybko kojarzę fakty. – Powiedziałam stając przed nią- Więc? Nie wierzę, że chodzi tutaj tylko o to, żeby zostać jak najdłużej w programie. Zresztą obie chyba wiemy, że już dzisiaj odpadniesz- Powiedziałam, patrząc na nią smutno. Jak mogła się na coś takiego zgodzić?
     Zapadła chwila milczenia. Czekałam, aż dziewczyna poukłada to sobie wszystko w głowie, i dopiero zacznie mówić. Zrobiła to szybciej niż sądziłam.
- Chodzi o to, że dzięki temu ludzie będą mnie rozpoznawać. – Powiedziała w końcu-  Dzięki temu nawet jeżeli nie wygram mogę zostać… sławna.
     Zerknęłam na nią z niedowierzaniem. A wiec tutaj chodziło tylko o sławę?  Tylko o nią?
- Brawo- Rzuciłam odsuwając się od niej.- Teraz będziesz pamiętana jako dziewczyna w której rzekomo kochał się Bill Kaulitz. Tylko z tym będziesz kojarzona. Gratuluję pomysłu.- Odwróciłam się i odeszłam od niej. Nie wierzę, że ta dziewczyna mogła być taka głupia. Przecież wiadomo, że jeżeli ludzie będą ją kojarzyć to tylko dzięki tej aferze… Jak można być tak bezmyślnym.
- Gdzie byłaś?- Obok mnie pojawiła się Lisa, lekko zdyszana po swoim występie.
-Rozmawiałam z Laurą, ale obserwowałam twój występ. Coś ci troszeczkę nie poszło- Rzuciłam padając jej butelkę wody.
- Wiem… Nie mogłam się skupić.
-Jak przejdziesz i wybierzesz kolejną piosenkę to pomogę ci w przygotowaniach- Zaśmiałam się widząc jej pełną nadziei minę.- Chodźmy, Susan za chwilę zaśpiewa.

**********

Tom:

     Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Mój mały braciszek właśnie się zakochał.  Nareszcie.
-No bracie, to się wkopałeś- Powiedziałem zezując na niego z uśmiechem.- W końcu ci się udało!
-To nie jest zabawne Tom- Warknął Bill patrząc na swoje stopy.- Ja ją naprawdę kocham, a jak Dieter się o tym dowie… Mam przerąbane.
     Zastanowiłem się. Dieter na samym początku ostrzegł, żebyśmy trzymali się z dala od jego córki, no ale… Nie było mowy o tym, że ona ma się trzymać z daleka od nas.
- Słuchaj brat- Klepnąłem go w plecy tym samym zmuszając go by na mnie spojrzał.- Nie mam bladego pojęcia dlaczego ci pomagam, ponieważ ja, Tom Kaulitz nie mam takich problemów jak ty- Jak zwykle musiałem się z nim podroczyć. -  Ale mimo wszystko zrobię co tylko się da, żeby twoja panna sama do ciebie się zbliżyła. W końcu Dieter nic nie mówił, że ona nie może… - Mrugnąłem do niego.
     Jeżeli widziałem kiedyś najszczęśliwszego człowieka na ziemi, ten ktoś nie mógł się równać z Billem. Nadzieja momentalnie pojawiła się w jego oczach, a ja musiałem się uśmiechnąć. Szczęśliwy Bill = szczęśliwy Tom. Zawsze to tak działa.
- Myślisz, że to coś pomoże?- Jak Boga kocham kiedyś go walnę. Raz, a porządnie.
-Bill- Powiedziałem. Jemu zawsze trzeba wszystko tłumaczyć -  Dieter zabronił nam zbliżyć się do Taylor. Ale jej nie. Musi się udać.
- Zostajemy tutaj jeszcze 3 dni- Mruknął. Uśmiechnąłem się.
-3 dni? Wiesz ile to czasu? Uwierz mi… - Pstryknąłem palcami- Ani się obejrzysz, a Tay będzie twoja.

********** 

Taylor:
     Siedziałam z boku planu i obserwowała rozwój wydarzeń. Jury miało ogłosić, kto dalej przechodzi, a kto odpada z programu. Przez chwilę zaczął padać deszcz, co spłoszyło jurorów i całą ekipę DSDS. Nie wiedzieli, że taka mżawka trwa co najmniej dwie minuty. Gdy byłam mała uwielbiałam chodzić w deszczu, szczególnie takim.
     Wszyscy się chowali pod zadaszeniem, a ja z lekkim uśmiechem czekałam. Dzisiaj rozpoczynał się karnawał, a to miejsce, które RTL wybrało na nagranie, było tak jakby środkiem całej zabawy. Co roku przyjeżdżałam tutaj z Arią, żeby chociaż raz dobrze się zabawić. Lada chwila miały być puszczone sztuczne ognie.
     Zadarłam głowę do góry i uśmiechnęłam się. Mimo deszczyku petardy mieniły się wszystkimi kolorami.  Żałowałam, że nie mogłam być na karnawale, ale… Dużo się zmieniło od ostatniego czasu.
     Gdy mżawka przeszła, miałam lekko wilgotne włosy, które zaraz wyschły na ciepłym wietrze. Kocham Karaiby.
     Huk oklasków przywrócił mnie do rzeczywistości i zdałam sobie sprawę, że właśnie odpadła Laura. Pokręciłam głową. Dlaczego ta dziewczyna dała się tak wykorzystać? Chwilę później nagrania dobiegły końca, a ja podeszłam do taty.
- Jak ci się podobało?- Zapytał, gdy tylko zbliżyłam się do niego.
- Fajnie to wygląda z boku- Ziewnęłam- Ale i patrzenie na to wszystko jest męczące.
     Tata zaśmiał się i skinął głową pozostałym Jurorom. Uśmiechnęłam się do nich i niejasno zarejestrowałam jeszcze tajemniczy uśmiech Toma… Chyba coś kombinuje.
-Mam tu jeszcze kilka spraw do załatwienia, ale może Bill cię odprowadzi, co?- Bardziej poczułam niż zobaczyłam, jak tata patrzy na blondyna. Ten chyba się zgodził, bo chwycił mnie za rękę i obydwoje zeszliśmy z planu. Byłam okropnie zmęczona, ale starałam się jeszcze utrzymać na skraju rzeczywistości co było nie lada wyczynem.
- Więc, ty i Lisa się przyjaźnicie?- Zapytał.
-Kto?- Chyba już nie kontaktuje- Aaa… Lisa! Tak. Ładnie śpiewa, tylko się strasznie stresuje.
     Pokiwał głową i zatrzymał się. Spojrzałam na niego i zdałam sobie sprawę z tego, że jestem już przed moim domem.
-Dobranoc, Taylor- Powiedział cicho, uważnie mi się przypatrując. Kiwnęłam głową i zaczęłam wchodzić po schodach. Nagle potknęłam się o jeden stopień i zleciałam wprost w ramiona Billa. W ostatniej chwili zdążył mnie złapać.
-Uważaj. Jeszcze się potłuczesz- Zaśmiał się i spojrzał mi w oczy. O cholera. Czyżby sytuacja z rana miałaby się powtórzyć?
     Zbliżył się do mnie i złożył pocałunek na moim czole. Zamknęłam oczy rozkoszując się tą chwilą… Chciałabym, żeby trwała wiecznie.
     Niestety po kilku sekundach Bill już pomagał mi na schodach i gdy upewnił się, że jestem bezpieczna w domu, powiedział:
-Naprawdę uważaj na siebie. Jesteś zbyt cenna dla niektórych.
-Na przykład dla kogo?- Zapytałam patrząc mu w oczy. Cała moja senność zniknęła wraz z momentem jego pocałunku… Albo to nie był pocałunek? Sama nie wiem.
- Dla twojej mamy, Dietera… i dla mnie- To ostatnie wypowiedział tak cicho, że nie miałam pojęcia czy się nie przesłyszałam. Nie miałam możliwości zapytać się go o to, bo momentalnie się odwrócił i zniknął.

     Zamknęłam drzwi i po omacku doszłam do siebie do pokoju. Padłam na łóżko i przed oczami stanął mi Bill. Dotknęłam miejsca, gdzie mnie pocałował i uśmiechnęłam się. Ten dzień był wspaniały… Naprawdę.

**********


Stwierdzam, że zakochałam się w tej piosence :D 

P.S. Maadziu Twój szantaż będzie mi jeszcze nie raz potrzebny! :P Co jak co, ale nic nie dodaje takiego kopa jak świadomość, że ktoś wie o zakończeniu opowiadania i grozi, że wszystko napisze w komentarzu xD

wtorek, 3 grudnia 2013

Odcinek 13:

Nie mam pojęcia jak zrobiłam z nudnego odcinka, coś co w miarę można pokazać o.O Siedziałam nad nim kilka dni, chciałam żeby można było wczuć się w sytuację matki Taylor, dowiedzieć się jak radziła sobie pod koniec ciąży... Oprócz pamiętnika, chciałam zamieścić jeszcze to... Nie wiem czy mi się udało. 
Wiem, że notki nie było 2 tygodnie, dlatego jeszcze w tym tygodniu dodam zaległą notkę :P   

DEDYKACJA DLA: Methrylis

***********

 Otworzyłam oczy i cicho jęknęłam.  Całe moje ciało było sztywne i obolałe, jakbym przez całą noc spała w jednej pozycji… I zapewne tak było. Delikatnie się podniosłam i podeszłam do wielkiego lustra powieszonego na  przeciwległej ścianie. Moje długie i ciemne włosy falami spływały na plecy, wystarczyło tylko przeczesać je delikatnie palcami, by uzyskały efekt, który w pełni mnie zadowalał.
     Na początku obawiałam się tej ciąży. Bałam się wszystkiego:  Począwszy od tego jak zareagują moi rodzice i skończywszy się na tym jak potoczy się moje życie … A teraz mimo wszystko, nie mogę się doczekać, aż zobaczę swoją córeczkę w końcu w moich ramionach.
      Mój wzrok padł na duży i wystający brzuch, gdzie teraz rozwijała się Taylor. Delikatnie go pogładziłam i uśmiechnęłam się gdy niemal natychmiast poczułam lekkie kopnięcie.
- Spokojnie malutka, na kopniaki jeszcze będziesz miała czas- Powiedziałam do córeczki i wyszłam z swojego pokoju.
     Pani Emma była bardzo miłą i spokojną staruszką. Strasznie się o mnie martwiła, wziąwszy pod uwagę, że w każdej chwili mogę zacząć rodzić. Dokładnie jutro mija mój termin.
- Jak tam, zdrówko dopisuje?- Zawołała staruszka patrząc na mnie zza swoich grubych okularów. –Jak tam dziecinka?
-Dziękuję, Emmo- Już na samym początku postanowiłyśmy, że  będziemy zwracać się do siebie po imieniu. Przy tych wszystkich ,,Proszę Pani’’ szybko można było się pogubić- Taylor już zaczyna kopać.- Zaśmiałam się- Gdybym nie wiedziała, że to dziewczynka obstawiałabym, że byłby to chłopczyk.
 - To dobrze, że kopie. Wygląda na to, że już niedługo- Powiedziała patrząc surowo na mój brzuch. Nie mam pojęcia jak wszystkie te kobiety na Karaibach potrafią rozpoznać ile czasu zostało do porodu. Jeszcze żadna się nie pomyliła.
- Ile, jak sądzisz?- Zapytałam biorąc do ręki kubek i nalewając do niego gorącej zielonej herbaty.
- Około doby, Saro.
     Z wrażenia wyplułam zielony płyn, który był w moich ustach. Z przerażeniem spojrzałam na kobiecinę, ale ta już zajęła się obieraniem warzyw, jakby nic przed chwilą nie powiedziała.
- Aaaale, jak… koło doby?!- Zawołałam wpadając w histerię. Nie byłam gotowa do porodu, ba nawet nie zaczęłam o nim myśleć!- Nie mam nic przygotowane, nawet ja nie jestem przygotowana! Co jeżeli coś pójdzie nie tak, co jeżeli Taylor urodzi się chora, co jeżeli…
-MILCZ!!!- Krzyknęła Emma, biorąc do swoich zniszczonych, suchych i starych rąk moje trzęsące się  dłonie- Saro, jesteś jak najbardziej gotowa na Taylor. I nawet tak nie myśl, że coś mogłoby pójść nie tak!  Nie wolno ci tak myśleć! Zobaczysz, ja i inne kobiety będziemy przy tobie, obiecuję…- Jej szczere oczy wpatrywały się w moje-pełne strachu. Jeszcze nigdy się tak nie bałam.
     Kiwnęłam głową i usiadłam na krześle. Miałam zamiar wybrać się dzisiaj na zakupy do miasta, ale skoro mogę w każdej chwili zacząć rodzić, wolałam nigdzie się nie ruszać. Jeszcze nie daj Boże, urodzę gdzieś na ulicy… Brrr!
      Siedziałam przy stole, przez kilka godzin. Bałam się wykonać jakikolwiek ruch, ale w końcu dałam za wygraną. Nie mogę przesiedzieć całego dnia w jednej pozycji, to niezdrowe dla dziecka…
     Ledwie się ruszyłam, poczułam jak córeczka zaczyna mnie kopać, a chwilę później zobaczyłam przed sobą wielką mokrą kałużę. Znieruchomiałam.
-EMMA!!!- Ryknęłam na całe gardło i momentalnie zgięłam się w pół- EMMA!!!
     Kobieta przybiegła chwilę później i gdy zobaczyła co się ze mną dzieje, natychmiast kazała mi się położyć na łóżku w salonie. Sama wysłała Kim, która zawsze pomagała jej w ogrodzie po sąsiadki, które zdeklarowały się do tego, że będą ze mną podczas porodu.
-Mówiłam, kochana?- Zawołała radośnie Emma podczas gdy ja zwijałam się z bólu.- Nasza kochanieńka już chce wyjść!
- To niech się pośpieszy!- Warknęłam, czując się jakbym była rozrywana przez stado dzikich zwierząt.- Wszystko mnie boli!
- I bardzo dobrze, gdyby cię nie bolało, można byłoby zacząć się martwić.- Emma otarła moje łzy.
     Chwilę później do domu wbiegło kilkoro sąsiadek, które zaskoczone kiwały głowami. Chyba żadna z nich nie spodziewała się, że zaraz będę rodzić. Zaniepokojona spojrzałam na nie, bojąc się tego co za chwilę zrobią.
- Jest już za późno, żeby jechać do szpitala- Powiedziała jedna z kobiet, patrząc na mnie ze współczuciem. Przeraziłam się. Czy to oznacza, że będę musiała rodzić w domu?!
     Wszystkie zebrane pokiwały głowami zgadzając się z poprzedniczką.  Emma, która cały czas siedziała przy mnie i trzymała mnie za rękę powiedziała:
- No, Saro… Szykuj się. Dziewuszka lada chwila będzie na świecie.
     Jeszcze bardziej przerażona, wpatrywałam się w kobiety, które zaczęły się przyszykowywać do porodu. Jedna przyniosła wielką miskę z wodą, druga biały lniany ręcznik.  Inna zaś podłożyła mi pod głowę nagłówek, a kolejna rozchyliła mi nogi.
-Na trzy, pchaj, dobrze?- Powiedziała sąsiadka z pomiędzy moich nóg, a ja mechanicznie pokiwałam głową- Raz… Dwa… Trzy!
     Z całej siły jak tylko mogłam, zaczęłam przeć i gdzieś tam niejasno z tyłu głowy, dotarło do mnie jaki to potworny ból. Łzy zaczęły lecieć mi po twarzy, a mocna dłoń Emmy, która mnie trzymała była ledwo wyczuwalna.
     Łapczywie zaczęłam chwytać powietrze, modląc się w duchu, aby to wszystko jak najszybciej się skończyło. Mogłam jedynie pomarzyć… To dopiero był początek.
-Liza, dzwoń po karetkę!- Krzyknęła jedna z obecnych, ale byłam zbyt słaba, by rozpoznać do kogo należał głos. Wyczułam jednak, że była tym wszystkim przerażona.
- Sara, jeszcze raz! Już prawie widać główkę- Usłyszałam i zacisnęłam zęby. Policzyłam do trzech i zaczęłam mocno przeć…
-Jest główka!- Dotarło do mnie jakby zza mgły. Uśmiechnęłam się. Taylor już jest
 prawie na świecie. Potem nastąpiła ciemność….

********************


     Powoli zaczynały do mnie docierać bodźce zewnątrz. Niejasno zdałam sobie sprawę, że wokół mnie jest dziwnie cicho… albo prawie.  Gdzieś zza prawego ucha dobiegało do mnie nerwowe pikanie czegoś, co nie przypominało mojego budzika. Chciałam otworzyć oczy, ale nie mogłam się do tego zmusić.
     Nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi do pomieszczenia, gdzie jestem.
-Nadal bez zmian, doktorze- Doktorze? A więc byłam w szpitalu… Ciekawe co się stało?
-Musimy czekać. Ta dziewczyna nie nadaje się do rodzenia dzieci, no chyba, że przez cesarkę. Dziewczynka prawie ją rozerwała i zabiła…- Usłyszałam męski głos. Dziewczynka? Jaka dziewczynka? O czym oni mówią? I co to znaczy, ze prawie mnie rozerwała?
- Panie doktorze… Co będzie jeżeli się nie obudzi?
- Wtedy dziecko zostanie oddane do Domu Dziecka…
     CO?! Jakie dziecko?! Do jakiego Domu Dziecka?! O kim oni mówią?!
     Chwilę później zaczynały powracać do mnie wspomnienia. Ja i Dieter… Nasze spotkania… Moja ciąża i szybki, ale bolesny poród… Chwila. Mam dziecko. Dziewczynkę. Nie mogę jej zostawić samej na tym świecie, teraz kiedy nie ma ojca, a ma tylko mnie. Muszę się obudzić!!!
     Zmusiłam swoje oczy do powolnego otwarcia się. Mozolnie, ale po chwili szeroko otwarte. Oślepiające blade światło, przeraźliwie raziło, ale mimo tego, moje oczy były nieruchome, wpatrywałam się w jeden punkt. Dopiero po kilku sekundach, delikatnie odwróciłam głowę.
-Panie Doktorze…- Powiedziała stojąca kobieta, patrząc na mnie z przerażeniem wypisanym na twarzy. Lekarz szybko się odwrócił, zaskoczony moją nagłą ,,pobudką’’.
-Gdzie moje dziecko?- Wychrypiałam, patrząc na nich. Oboje spojrzeli na mnie nic nie mówiąc.- Gdzie moja córeczka…?!
-Spokojnie, wszystko z dziewczynką w porządku. Pielęgniarka zaraz ją do Pani przywiezie- Odparł doktor patrząc na kobietę w białym fartuchu znacząco. Ta szybko wybiegła z sali i po kilku minutach wróciła z małym zawiniątkiem w dłoniach. Powoli i ostrożnie mi je podała, a ja mogłam pierwszy raz zobaczyć swoją nowo narodzoną córeczkę.
     Rączki miała zaciśnięte w piąstki, oczka nadal zamknięte. Na czubku głowy widać było już delikatny meszek. Była… przepiękna.
-Jak ją Pani nazwie?- Zapytał doktor uważnie mi się przypatrując.
-Taylor- Powiedziałam cały czas obserwując dziewczynkę. Delikatnie się ruszała przez sen.
     Uśmiechnęłam się- Będzie miała na imię Taylor…- Pogłaskałam ją po policzku, a mała pisnęła cichutko. Zaśmiałam się.
     Nawet nie wiem, kiedy lekarz i pielęgniarka wyszli. Cała byłam pochłonięta moją córką. Nie chciałam jej spuszczać z oka.
     Dopiero wieczorem pielęgniarka zabrała Taylor i położyła do łóżeczka, jednak ja chciałam ją czuć cały czas przy sobie, więc w końcu pielęgniarka pozwoliła mi położyć się z nią do łóżka.

*************



     Cichy płacz zmusił mnie do podniesienia opuchniętych oczu. Nieprzytomnym wzrokiem rozejrzałam się po pomieszczeniu, aż zlokalizowały miejsce skąd dochodziły dźwięki. Zmęczona podniosłam się z łóżka i podeszłam do córeczki. Płakała już od dłuższego czasu, była cała czerwona na buzi. Wzięłam ją na ręce.
-Ciii….- Powiedziałam i lekko zakołysałam ją na ręku. Chodziłam z nią po pokoju kilka godzin, ale wszystko na nic. Mała nadal płakała. Przez to sama byłam zdenerwowana i łzy popłynęły z moich oczu.- Błagam…- Załkałam- Przestań już płakać!
     Nagle drzwi od mojego pokoju otworzyły się i stanęła w nich Emma. W milczeniu wzięła Taylor na ręce i zakołysała.
-Połóż się spać. Jesteś zmęczona i zdenerwowana, a dziecko takie coś wyczuwa. Spokojnie- Dodała szybko widząc, że chcę zaprotestować- Zajmę się nią. Ty musisz się wyspać.
     Niechętnie położyłam się do łóżka i chwilę później odpłynęłam  do krainy snów.

*********************


-Taylor!- Zawołałam za wesoło hasającą wśród fal dziewczynką. Odwróciła się w moim kierunku i pomachała- Uważaj!
     Dziewczynka przeskakiwała mniejsze fale, zanosząc się przy tym śmiechem. Pokręciłam głową i wróciłam do sprzątania domu. Nagle na podłogę spadł album z zdjęciami. Chwyciłam go, a ze środka wypadła jedna fotografia. Byłam na nim ja i moja rodzina. Mama, tata, moja siostra…
     Łzy stanęły mi w oczach. Tak dawno ich nie widziałam… Ale gdyby nie moja siostra, teraz nie byłoby Taylor… Mimo wszystko cieszę się, ze jestem na Karaibach. Tutaj na pewni nas nie znajdą.
-Mamusiu?- Poczułam jak moją nogę obejmują maleńkie rączki. Spojrzałam na 3 letnią Taylor. Patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami- Dlaczego płaczesz?
-To z kurzu- Powiedziałam i zmięłam fotografię w dłoni. Nie mam zamiaru więcej wracać pamięcią do mojej rodziny. Ten temat uważam za zamknięty.- Chodź, w telewizji leci twoja ulubiona bajka- Chwyciłam córeczkę za rączkę i zaprowadziłam do salonu. Cieszę się, że mam Taylor.

****************
Mimo, że nie przepadam za 1D, przy tej piosence, była tworzona ta notka. I wydaje mi się, że idealnie pasuje do tych wspomnień.