niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 5:


**********

     Telefon kolejny raz upadł na podłogę. Schyliłam się, aby go podnieść i kolejny raz zaczęłam go podrzucać. Mój wzrok uważnie obserwował krajobraz za malutkim okienkiem, ale oprócz chmur nie było tam nic ciekawego. Westchnęłam i spojrzałam na siedzącą obok mnie Rię.
- Przypomnisz mi jeszcze raz, dlaczego tutaj jesteśmy?- Zapytałam kładąc nogi na siedzenie przede mną. Plusy posiadania prywatnego samolotu... Wprawdzie nie jest on mój, chociaż ze spokojem mogłam sobie na to pozwolić, ale trzeba było zachować jakieś pozory. Samolot należał do zespołu Tokio Hotel. Mieli podróżować nim na swojej trasie koncertowej.
- Ponieważ, tylko my mogłyśmy na tę chwilę opuścić Stany...- Wyjąkała kobieta. Mimo, że między nami było dwanaście lat różnicy, świetnie się dogadywałyśmy. Traktowałam ją jak straszą siostrę, wiedziałam, że mogłam do niej przyjść z każdym problemem, a ona mi nie odmówi pomocy.- Uduszę Toma...
     Uśmiechnęłam się. W całym swoim osiemnastoletnim życiu nie widziałam tak pokręconej pary jak Ria i Tom. Mimo, że to ona była starsza od swojego chłopaka o jakieś... pięć lat to straszy Kaulitz dominował w tym związku... I kto mi teraz powie, że dominacja nie jest naturalną cechą mężczyzny co?
- Hej, spokojnie. - Szturchnęłam ją w bok.- To tylko jeden, góra dwa dni, a potem wracamy do LA.- Zaśmiałam się.- Ciekawe, jak to będzie wyglądało podczas trasy... Znając życie Bill będzie nam ''rozkazywał'' przez internet i telefon...
     To właśnie Bill był naszym ''szefem''. Starał się robić wszystko, aby nam pomóc i ponieść jak najmniejsze koszty. Mimo, że on i Tokio Hotel dopiero zaczynali w świecie... No trzeba to w końcu powiedzieć na głos: w świecie przestępczym, to mimo wszystko radzili sobie bardzo dobrze. Mieli dobrą intuicję, wiedzieli komu mogą ufać, a komu nie, przez co nie dali się złapać w pułapki na samym początku.
- Ty robiłabyś to samo, gdybyś musiała wyjechać na kilka miesięcy...- Mruknęła wachlując się gazetą.- Ile jeszcze mamy lecieć?
- Za chwilę lądujemy, proszę zapiąć pasy- Oznajmiła stewardesa podchodząc do nas. Pokiwałyśmy głowami i czekałyśmy na lądowanie. Po kilku minutach odpięłyśmy pasy, kierując się do wyjścia z samolotu dziękowałyśmy pilotom za podróż.
     Na lotnisku szybko przeszłyśmy odprawę, nasunęłyśmy kaptury na głowy, aby nikt nas nie rozpoznał i wyszłyśmy przed budynek. Złapałyśmy najbliższą taksówkę i poprosiłyśmy, aby zawiózł nas do hotelu.
-Zadzwonię do Billa- Rzuciłam wyciągając telefon z torebki. Wybrałam numer blondyna i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo?- Usłyszałam po kilku sygnałach.- Człowieku, czy ty wiesz, która jest godzina?- Mruknął.
     Spojrzałam na zegarek w taksówce.
-Jakaś pierwsza po południu...- Mruknęłam obserwując krajobraz za oknem. Obok mnie Ria, również rozmawiała przez telefon, najprawdopodobniej z Tomem.- Doleciałyśmy do Niemiec i jedziemy teraz do hotelu.
- Dobrze...- Kaulitz momentalnie się rozbudził.- Macie adres Dietera, tak?
     Skinęłam głową, a po chwili wymierzyłam sobie mentalnego kopa w dupę. Olivia, Kaulitz cię nie widzi!
- Tak, mamy.-Zaśmiałam się.- Wszystko pod kontrolą. Gdy porozmawiamy z Sarą i Dieterem zadzwonimy do ciebie.
- Czekam.- Powiedział i zakończył połączenie. Wrzuciłam telefon do torby i oparłam się o siedzenia. Zerknęłam przelotnie na kierowcę. Wydawał mi się dziwnie znajomy... Skądś go kojarzyłam, tylko skąd? Zmarszczyłam brwi zastanawiając się. Jego sylwetka była dobrze zbudowana, pod koszulą widać było dokładny zarys jego mięśni... Prawą dłoń zdobył tatuaż... Gdzie cię już widziałam, kolego?
- Trzydzieści dwa euro i dwadzieścia centów- Odezwał się zatrzymując pod hotelem. Boy hotelowy natychmiast podbiegł, otworzył bagażnik i zabrał nasze walizki. Szybko podałam mężczyźnie pięćdziesiąt euro.
-Reszty nie trzeba- Zawołałam wysiadając z auta. Zatrzasnęłam drzwi i razem z Rią ruszyłyśmy w stronę głównego wejścia. Zameldowałyśmy się, odebrałyśmy klucz do pokoju i ruszyłyśmy na piętro.- Nie wiem czemu, ale ten kierowca z taksówki wydawał mi się dziwnie znajomy...- Mruknęłam do dziewczyny.
     Wzruszyła ramionami i otwarła drzwi. Boy szybko wniósł nasze bagaże i równie szybko znikł. Pokręciłam głową zamykając za nim drzwi.
- OK. Mamy jakieś pół godziny na odświeżenie się, a potem ruszamy dalej!- Usłyszałam i jęknęłam. Sądziłam, że będziemy miały trochę więcej czasu...
     Z westchnięciem podeszłam do walizki, chwyciłam swoją kosmetyczkę i zamknęłam się w łazience. Zrzuciłam przepocone ubrania po podróży i wskoczyłam pod prysznic. Dokładnie umyłam swoje ciało jak i włosy po czym szybko się wytarłam. Wyciągnęłam z kosmetyczki prostownicę do włosów, podłączyłam ją, a w między czasie wróciłam do pokoju chcąc wybrać sobie jakieś ubrania. Po chwili mój wybór padł na szarą bluzę z napisem, czarne rurki, tego samego koloru buty, szarą czapkę i czarny lakier do paznokci.
     Wracając do łazienki zahaczyłam o kuchnię skąd wzięłam nożyczki, aby podciąć końcówki włosów. Szybko wyprostowałam włosy, spryskałam je lakierem i ubrałam się w wybrany komplet. Zadowolona opuściłam pomieszczenie, a po mnie weszła tam Ria.
     Po piętnastu minutach opuściłyśmy pokój i wyszłyśmy przed hotel. Ria złapała taksówkę, podałyśmy adres i... czekałyśmy. Po dość długiej jeździe podjechałyśmy pod duży dom. Podziękowałam kierowcy i skierowałam się w stronę frontowych drzwi. Nacisnęłam dzwonek...
     Kilka sekund później drzwi otworzyły się z rozmachem, a w nich stanął Dieter Bohlen. Wpatrywał się w nas beznamiętnym spojrzeniem.
-Ria? Co ty tu robisz? I kim ona jest?- Zapytał wskazując na mnie.
-To Olivia, przyjaciółka Taylor. Musimy porozmawiać z Sarą...- Odpowiedziała szybko kobieta. Mężczyzna spojrzał na mnie z bólem w oczach i wpuścił nas do środka. W salonie na kanapie siedziała wysoka kobieta z długimi ciemnymi włosami. W pierwszej chwili miałam wrażenie, ze to Taylor, ale kiedy kobieta podniosła na nas wzrok, zrozumiałam, że to jej matka. Były tak do siebie podobne...
- Słucham?- Rzuciła, uważnie nas obserwując. Jej twarz miała wiele zmarszczek, a oczy były smutne. Zamknęła oczy. Nie chciałam na to patrzeć.
- Chodzi o Pani córkę...-Zaczęła Ria. - Chcemy rozwiązać sprawę z jej wypadkiem, a do tego potrzebna nam jest rzecz, którą najprawdopodobniej ma Pani...
     Matka Taylor spojrzała na nas ze zdziwieniem pomieszanym z bólem. Westchnęła głośno i chwyciła kubek stojący na stoliku przed nią.
-Co to jest za rzecz?- Zapytała.
-Pamiętnik Taylor- Powiedziałam cicho. Reakcja matki była natychmiastowa. Kubek w jej dłoniach zaczął drżeć, po czym wypadł z jej dłoni rozbijając się na kilka części. Dieter natychmiast rzucił się, aby pozbierać szkło.
-Po co wam on?- Zapytała słabo zaciskając dłonie w pięści...- Zostawcie to... Zostawcie ją w spokoju. Dlaczego nie dacie jej w spokoju spoczywać?!- Krzyknęła.- Wszyscy coś chcą. Chcą jej rzeczy, ale obiecałam, że nikomu ich nie dam.
     Wymieniłam z Rią zaskoczone spojrzenie. Kto jeszcze chciałby jakieś rzeczy Taylor?
- Czyli ma Pani ten pamiętnik?- Ria podeszłą do kobiety i spojrzała w jej oczy.
-Mam, ale wam go nie dam.- Usłyszałam. Zamknęłam oczy. Bez pamiętnika nie ruszymy ani kroku dalej. Szczególnie teraz, kiedy ''Fear'' siedzi nam na ogonie.
- Dlaczego?- Wyrwało się z moich ust.
- Bo to należało do niej. Nikt oprócz niej, nie ma prawa tego czytać...- Załkała.
- Idźcie już...- Powiedział Dieter i usiadł obok kobiety. Ona nadal cierpiała po stracie swojej córki. Mimo, że minęło już pół roku...
     Zrezygnowane opuściłyśmy dom Bohlena i wsiadłyśmy do taksówki. Nie miałyśmy nic.
- Musimy go zdobyć...- Powiedziałam cicho, aby kierowca nas nie usłyszał.
- Wiem. Zrobimy to, dzisiaj w nocy.- Odparła czerwonowłosa.
     Spojrzałam na nią pytająco. Uśmiechnęła się.
-Włamiemy się do ich domu....- Szepnęła.
     Uups. Chyba moje towarzystwo źle na nią wpłynęło.


*******

Zostawcie komentarze!

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 4:


     Lot samolotem stanowczo nie należał do moich ulubionych, ale kiedy widziałam błagalną minę Billa... Nie mogłam mu odmówić, musiałam się zgodzić.
     Westchnęłam cicho i powoli zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Znając Kaulitza, samolot będziemy miały z samego rana, więc nie będzie na nic czasu. W co ja się wpakowałam?
     Po pół godzinie torba podręczna stała już obok drzwi, a ja mogłam opaść na łóżko i nigdzie się nie ruszać. Takie błogie lenistwo... Kiedy powoli zasypiałam, nagle przypomniałam sobie zdarzenie z mojego życia, kiedy jeszcze Taylor żyła, a dokładnie to jak się poznaliśmy...

*Retrospekcja*

     Zmęczona marszem upadłam na kolana i zwinęłam się kulkę. Miałam już wszystkiego dość. Może lepiej byłoby, gdybym TAM została? Zakatowaliby mnie na śmierć i miałabym już święty spokój. Zamknęłam oczy i cicho zaszlochałam. Gdyby mój tata nadal żył... Nigdy bym tam nie trafiła!
- Wszystko w porządku?- Usłyszałam jakiś głos nad sobą. Nieśmiało podniosłam głowę i zauważyłam, wysoką, szczupłą i mniej więcej w swoim wieku dziewczynę. Ubrana była w krótką mini z kwiatami i bluzkę na ramiączkach. Jej prawą nogę ozdabiała jedna bransoleta. Włosy, długie i pofalowane opadały na jej plecy, a w ręku trzymała telefon. Wyglądała jakby urwała się wprost z okładki gazety.
- Tak, odejdź.- Warknęłam i odwróciłam się do niej plecami. Po chwili czułam, jak obca mi dziewczyna siada obok mnie.
- Nie, nie odejdę, bo dobrze widzę, że coś jest nie tak. A po za tym jesteś ranna- Mówiąc to wskazała na moją ranną nogę. Szybko zakryłam to miejsce ręką.- Jestem Taylor, a ty?
     Uważnie zmierzyłam ją spojrzeniem. Jej głos wydawał się miły, a oczy tryskały życzliwością, energią i... tajemniczością. Może mogę jej ufać?
- Olivia...- Wyjąkałam cicho. Błagam zostaw mnie samą...- pomyślałam.
- OK, Olivia. Może powiesz mi co się stało?- Milczałam. Pokręciłam tylko głową i oplotłam ramionami swoje kolana. Zdawałam sobie sprawę, jak muszę przy niej wyglądać. Brudna, potargana, ranna dziewczyna. Moje ubrania były już znoszone i gdzie nigdzie potargane. Jesteśmy z dwóch różnych światów.- Nawiałaś z domu, tak? I teraz nie masz gdzie iść?
     Czy ona oczekiwała, że jej wszystko powiem? O nie... Nie ma mowy! Nie dowie się o niczym!
     Taylor zamknęła oczy i skierowała twarz w stronę słońca.  Była taka... spokojna, jakby rozmowa z obcą dziewczyną była u niej na porządku dziennym. Nie rozumiem jej.
- Chodź ze mną.- Powiedziała nagle i podniosła się z piasku. Odsunęłam się od niej na kilka centymetrów. Nigdzie z nią nie pójdę.- No rusz się. Przecież nic ci nie zrobię.- Zmrużyła oczy i podała mi rękę. Jej głos momentalnie zmienił swój ton. Był ostry... i władczy.
     Przestraszona spełniłam jej prośbę i po chwili razem szłyśmy w kierunku miasta. W głowie miałam różne obrazy tego, co się teraz stanie. A co jeśli to jakaś morderczyni? Albo odda mnie do jakiegoś burdelu? Cholera, lepiej będzie jak szybko stąd zwieje!
     Dziewczyna, złapała mnie za rękę, jakby wiedziała o czym myślę. Próbowałam się jej wyrwać, ale tylko zacieśniała uścisk. Jęknęłam niezadowolona. Co ona mi zrobi?
     W końcu stanęłyśmy pod jakimś domem jednorodzinnym. Taylor otworzyła furtkę i ciągnąc mnie za sobą weszliśmy na posesje. Cholera jasna... Już po mnie. Szybko weszliśmy do domu, a dziewczyna zamknęła za nami drzwi. Rozejrzała się i skierowała się do salonu. 
- Emma!- Usłyszałam jej krzyk.- Mam kolejną. Będzie idealna.
     Na moim karku włosy stanęły mi dęba. Będę idealna na co?!
- Gdzie jest?- Usłyszałam obcy głos. Niepewnie cofnęłam się kilka kroków w tył. Może nie jest jeszcze za późno na ucieczkę?
- W holu...- Słyszałam zbliżające się kroki. Olivia myśl! Gdzie możesz się schować?!- Chodź!- Poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię i siłą zaciąga do salonu. Szarpałam się, ale nie mogłam się wyrwać Taylor. Posadziła mnie na kanapie i zmierzyła mnie zdenerwowanym spojrzeniem.- Nie kręć się tak. Nic nie nie zrobimy, do cholery!
     Obok niej stała wysoka blondynka z małą szklaneczką alkoholu. Była o wiele starsza od nas. Na oko dałabym jej 25 lat.
     Przekrzywiła głowę uważnie mnie obserwując. Przystawiła naczynie do ust i odstawiła na stół. Przewróciła oczami widząc wyczekującą minę Taylor.
- OK. Nadaje się.- Mruknęła w końcu. Taylor uśmiechnęła się i podeszła do mnie.
- Słyszałaś kiedyś o ''Bloods''?- Rzuciła odgarniając swoje włosy. Skinęłam głową. ''Bloods'' to największy gang, jaki działach na Karaibach. Rządził całym miastem i pilnował, aby nikt na tym nie ucierpiał. Nie wiadomo, kto wchodził w jego skład. Byli... niewidzialni.- W takim razie witaj w naszych szeregach Olivio. Zostaniesz tutaj. I nikomu, ani słowa.
     Otworzyłam szeroko oczy. W co ja się wpakowałam do cholery?!

*Koniec retrospekcji*

     Tak. Gdyby nie Taylor prawdopodobnie umarłabym tam, na piasku. Dzięki niej nauczyłam się bronić i walczyć o swoje. Chociaż musiałam zaczynać w tym pieprzonym ''Bloods'', gdzie połowa z tego co robiono była nielegalna i nikt nie dotrzymywał słowa. Ciekawe co by się stało, gdybym się nie zgodziła na ich propozycje? Znając życie... Dawno leżałabym już pod ziemią.
- Jestem ci coś winna Taylor- Powiedziałam sennie i zamknęłam oczy. Muszę być wyspana na jutrzejszy lot.


Zostawcie komentarze!

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 3:

Tak, wiem. Jestem o jedną notkę do tyłu, dlatego postaram się jak najszybciej w następnym tygodniu to nadrobić. A teraz zapraszam! :D

******

     Wypuściłem z świstem powietrze z ust. Starałem się oddychać jak najwolniej, aby niepotrzebnie nie wybuchnąć i nie wyżyć się na już i tak zdenerwowanej Olivii.
- Możesz powtórzyć jeszcze raz?- Wyjąkałem mocno zaciskając dłonie w pięści. Uspokój się, Bill!
Fear to trzyosobowy gang, przynajmniej tak było kiedyś. - Powtórzyła powoli. - Taylor miała z nimi na pieńku od samego początku, czyli od ich przyjazdu na Karaiby. Chcieli ją przepędzić i zająć nasze miejsce, ale nie pozwoliliśmy im na to. W końcu, jednej nocy, Tay pojechała na jakieś umówione spotkanie. Nikt nie wiedział, gdzie jedzie, nie pisnęła ani słówka. Dopiero gdy wróciła rano, zakrwawiona, posiniaczona i poobijana, zaczęliśmy się czegoś domyślać. A potem rzuciła, że Fear już nam nie zagraża, wiec mieliśmy pewność, iż poprzedniej nocy była z nimi.
     Zmęczony zamknąłem oczy. Nie mogłem uwierzyć, że osoba, którą kocham, dla której gotowy jestem zrobić wszystko, potrafiła w tak perfidny sposób, okłamywać wszystkich dokoła. Nikomu nie mówiła o tym co się dzieje w jej życiu, nie mówiła o tym, że jest przywódczynią gangu... Co jeszcze ukrywała? Czego o niej nie wiedzieliśmy?
     Najbardziej zastanawia mnie fakt, że pomimo tego, że ciągle byłem obok niej zauważyłem tego wszystkiego. Jak mogłem być tak ślepy?! Gdybym uważnie obserwował... Może udałoby mi się ją uchronić przed tym co się stało... A na pewno nie pozwoliłbym jej wsiąść do tego przeklętego samolotu!
- Oni tak po prostu zniknęli... Z dnia na dzień- Kontynuowała brunetka.- Uznaliśmy, że skoro wyjechali, mamy w końcu spokój. Dopiero teraz widać, że przez cały czas próbowali nam zaszkodzić, tylko Taylor im to uniemożliwiała. Nie pozwalała im się do nas zbliżyć, a robiła to tak umiejętnie, że my się nawet nie domyśleliśmy! Skoro teraz nie żyje...  ''Fear'' ma wolną drogę do przejęcia miasta. Problem w tym, że im już na tym nie zależy.
     Gwałtownie wstałem z kanapy, czym spłoszyłem moje i Toma psy. Bliźniak spojrzał na mnie i pokręcił z dezaprobatą głową. Wiedział o czym teraz myślę i co czuje. Chciał, żebym się uspokoił. Lada chwila mogłem wybuchnąć.
     Przemierzałem odległość miedzy ścianą, a wyjściem na taras, co chwile zawracając. Ręce złożyłem za plecami i nerwowo bawiłem się palcami. Cholera. Co teraz?
- Nie masz pojęcia, o co może im chodzić? Najmniejszego?- Głos zabrał Gustav. Przez te wszystkie lata naszej rozłąki nic się nie zmienił. Nadal wyglądał tak samo jak cztery czy pięć lat temu.No dobra.... Może trochę przytył, ale na nowej trasie wszystko zrzuci. Tak jak zawsze. 
     Mimo, że Gustav i Georg nie znali Taylor, postanowili nam pomóc w rozwiązaniu zagadki dotyczącej jej śmierci. Nie zraziło ich to, że przez ciągłe sekrety i kłamstwa dziewczyny, musieli zacząć łamać przepisy, posługiwać się bronią, a w najgorszym razie użyć przemocy. Byłem pewien, że na samym początku zrezygnują... Ale tego nie zrobili. Nadal tutaj są. I im pomagali.
- Mam pewne podejrzenia.- Wymamrotała dziewczyna. Momentalnie zatrzymałem się w miejscu i zerknąłem na Oli. Spuściła wzrok i przygryzła wargę. Jak ja nienawidzę, kiedy tak robi....!- Być może, chcą tego samego co my. Chcą dowiedzieć się dlaczego Tay zginęła i pewnie w jakiś sposób to wykorzystać. Albo... Nie chcą, abyśmy to MY dowiedzieli się prawdy...
     Z moich ust wydobył się cichy jęk. Jeżeli przypuszczenia okażą się prawdziwe... Mamy kłopoty. Nie możemy pozwolić, aby ktoś wszedł nam w drogę. Zbyt długo staraliśmy się stworzyć sobie etykietkę ''najbardziej niebezpiecznego gangu''. Musieliśmy mieć drogę wolną we wszystkich kierunkach, a kiedy jesteś tym, którego wszyscy się boją... Ułatwia ci to sprawę. Bardzo.
- Nie ważne jest to, kim oni są, ani czego chcą od nas...- Rzuciłem i nerwowym ruchem poprawiłem włosy.- Ria... Zajmij się nimi OK?- Spojrzałem na czerwonowłosą.- Dowiedz się o nich wszystkiego. Kiedy się urodzili, za co siedzieli i takie tam... A my- Tutaj zmierzyłem spojrzeniem pozostałą część- Musimy zaplanować kolejny krok. To, że mamy ogon wcale niczego nie ułatwia. - Skrzywiłem się.- Skoro pliki z nagraniami z samolotu, okazały się jednym wielkim niewypałem, musimy zdobyć coś, co będzie naprawdę autentyczne. Coś co rozwiąże wiele tajemnic...
     Świetnie geniuszu! Bardziej zawile nie dało się tego wytłumaczyć?!
- Chodzi ci o jej pamiętnik....- Szepnął Tom. Skinąłem głową. Dobrze wiedziałem, że ten mały, dla innych nic nieznaczący przedmiot, może wnieść tutaj wiele. I uratować nam tyłki...
- Tak, Tom. Chodzi o pamiętnik... Taylor- Ostatnie słowo wyszeptałem. Nadal miałem problemy z wypowiedzeniem JEJ imienia. Co gorsza, ciągle miałem nadzieję, że to wszystko okaże się jednym, wielkim koszmarem.- Musimy go znaleźć. Ktoś ma jakieś pomysły, gdzie może się znajdować?
     W salonie zapadła cisza. Nikt nie miał pomysłu na to, gdzie Tay mogłaby go schować. Zmrużyłem oczy. Ta dziewczyna na serio uwielbia tajemnice.
-Proponuję zacząć szukać od jej matki- Odezwał się Georg.- Dieter sam mówił, że nie wyrzuciła rzeczy swojej córki. Czasami je przegląda... Może znalazła pamiętnik?
     Pokiwałem głową. To jest dobry pomysł. I nawet wiem, kto się tego wszystkiego podejmie.
- Olivia, Ria.- Rzuciłem.- Pojedziecie jutro do Niemiec do Sary- matki... Shy. - Zacisnąłem ręce w pięści.- Porozmawiacie z nią i wypytacie o pamiętnik. MY nie możemy jechać.- Dodałem szybko widząc jak dziewczyny chcą zaprotestować.- David nie da nam wolnego, jeżeli chcemy wrócić na szczyt. Dlatego zostajecie tylko wy... Proszę Was...
     Niepewnie spojrzały na siebie, a po chwili pokiwały głową. Na mojej twarzy pojawił się zwycięski uśmiech. Po mału, po malutkich kroczkach, dojedziemy do sedna. I raz na zawsze skończymy z sekretami i kłamstwami.

********

     Przeskoczyłam ostatni stopień i w błyskawicznym tempie odwróciłam się, wymierzając goniącemu mnie napastnikowi mocny cios w brzuch. Skulił się, a ja podniosłam nogę i ponownie uderzyłam. Upadł na kolana plując krwią. Nie wzruszył mnie ten widok. Chwyciłam pistolet, który wypadł z jego ręki i naładowałam ją. Zmrużyłam oczy przykładając lufę do skroni mężczyzny.
- Z nami się nie pogrywa...- Warknęłam przez zaciśnięte zęby. Jego zielone tęczówki spojrzały na mnie ze strachem. Uśmiechnęłam się. Uwielbiam ten widok...
     Nagle poczułam jak czyjeś ręce oplatają mnie w talii. Przekrzywiłam głowę i kątem oka zauważyła włosy Iana. 
- Czym ci się naraził?- Szepnął i przygryzł płatek mojego ucha. Mimowolnie zadrżałam.
- Nie zapłacił za prochy.... Zażądał jeszcze więcej- Wystękałam. Broń zadrżała mi w dłoni, kiedy ręce chłopaka zawędrowały pod moją koszulkę.- Ian... Nie teraz...
     Ciemnowłosy odsunął się ode mnie i odebrał mi pistolet. Wyciągnął z niego naboje i schował do kieszeni. Uważnie zmierzył klęczącego przed nami mężczyznę.
- Masz dzień na zdobycie kasy. Inaczej kulka w łeb- Warknął i pociągnął mnie w kierunku wyjścia.- Nie przejmuj się takim szczeniakiem, młoda- Uśmiechnął się.
     Przewróciłam oczami i poprawiłam pasek torebki na moim ramieniu. Myślami wróciłam do poprzedniego wieczoru, kiedy zauważyłam Olivię... No właśnie.
- Oni wiedzą o nas- Rzuciłam wsiadając do auta.- Musimy się pośpieszyć. Będą robić teraz wszystko, abyśmy im nie zaszkodzili. 
- Co proponujesz?- Chłopak zmierzył mnie spojrzeniem. Wzruszyłam ramionami.
- Najpierw jedziemy do Paula... A potem... Szukamy jej pamiętnika.- Dokończyłam.

***********

Mamy rozdzialik :D

Komentujcie!