czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 4:


     Lot samolotem stanowczo nie należał do moich ulubionych, ale kiedy widziałam błagalną minę Billa... Nie mogłam mu odmówić, musiałam się zgodzić.
     Westchnęłam cicho i powoli zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Znając Kaulitza, samolot będziemy miały z samego rana, więc nie będzie na nic czasu. W co ja się wpakowałam?
     Po pół godzinie torba podręczna stała już obok drzwi, a ja mogłam opaść na łóżko i nigdzie się nie ruszać. Takie błogie lenistwo... Kiedy powoli zasypiałam, nagle przypomniałam sobie zdarzenie z mojego życia, kiedy jeszcze Taylor żyła, a dokładnie to jak się poznaliśmy...

*Retrospekcja*

     Zmęczona marszem upadłam na kolana i zwinęłam się kulkę. Miałam już wszystkiego dość. Może lepiej byłoby, gdybym TAM została? Zakatowaliby mnie na śmierć i miałabym już święty spokój. Zamknęłam oczy i cicho zaszlochałam. Gdyby mój tata nadal żył... Nigdy bym tam nie trafiła!
- Wszystko w porządku?- Usłyszałam jakiś głos nad sobą. Nieśmiało podniosłam głowę i zauważyłam, wysoką, szczupłą i mniej więcej w swoim wieku dziewczynę. Ubrana była w krótką mini z kwiatami i bluzkę na ramiączkach. Jej prawą nogę ozdabiała jedna bransoleta. Włosy, długie i pofalowane opadały na jej plecy, a w ręku trzymała telefon. Wyglądała jakby urwała się wprost z okładki gazety.
- Tak, odejdź.- Warknęłam i odwróciłam się do niej plecami. Po chwili czułam, jak obca mi dziewczyna siada obok mnie.
- Nie, nie odejdę, bo dobrze widzę, że coś jest nie tak. A po za tym jesteś ranna- Mówiąc to wskazała na moją ranną nogę. Szybko zakryłam to miejsce ręką.- Jestem Taylor, a ty?
     Uważnie zmierzyłam ją spojrzeniem. Jej głos wydawał się miły, a oczy tryskały życzliwością, energią i... tajemniczością. Może mogę jej ufać?
- Olivia...- Wyjąkałam cicho. Błagam zostaw mnie samą...- pomyślałam.
- OK, Olivia. Może powiesz mi co się stało?- Milczałam. Pokręciłam tylko głową i oplotłam ramionami swoje kolana. Zdawałam sobie sprawę, jak muszę przy niej wyglądać. Brudna, potargana, ranna dziewczyna. Moje ubrania były już znoszone i gdzie nigdzie potargane. Jesteśmy z dwóch różnych światów.- Nawiałaś z domu, tak? I teraz nie masz gdzie iść?
     Czy ona oczekiwała, że jej wszystko powiem? O nie... Nie ma mowy! Nie dowie się o niczym!
     Taylor zamknęła oczy i skierowała twarz w stronę słońca.  Była taka... spokojna, jakby rozmowa z obcą dziewczyną była u niej na porządku dziennym. Nie rozumiem jej.
- Chodź ze mną.- Powiedziała nagle i podniosła się z piasku. Odsunęłam się od niej na kilka centymetrów. Nigdzie z nią nie pójdę.- No rusz się. Przecież nic ci nie zrobię.- Zmrużyła oczy i podała mi rękę. Jej głos momentalnie zmienił swój ton. Był ostry... i władczy.
     Przestraszona spełniłam jej prośbę i po chwili razem szłyśmy w kierunku miasta. W głowie miałam różne obrazy tego, co się teraz stanie. A co jeśli to jakaś morderczyni? Albo odda mnie do jakiegoś burdelu? Cholera, lepiej będzie jak szybko stąd zwieje!
     Dziewczyna, złapała mnie za rękę, jakby wiedziała o czym myślę. Próbowałam się jej wyrwać, ale tylko zacieśniała uścisk. Jęknęłam niezadowolona. Co ona mi zrobi?
     W końcu stanęłyśmy pod jakimś domem jednorodzinnym. Taylor otworzyła furtkę i ciągnąc mnie za sobą weszliśmy na posesje. Cholera jasna... Już po mnie. Szybko weszliśmy do domu, a dziewczyna zamknęła za nami drzwi. Rozejrzała się i skierowała się do salonu. 
- Emma!- Usłyszałam jej krzyk.- Mam kolejną. Będzie idealna.
     Na moim karku włosy stanęły mi dęba. Będę idealna na co?!
- Gdzie jest?- Usłyszałam obcy głos. Niepewnie cofnęłam się kilka kroków w tył. Może nie jest jeszcze za późno na ucieczkę?
- W holu...- Słyszałam zbliżające się kroki. Olivia myśl! Gdzie możesz się schować?!- Chodź!- Poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię i siłą zaciąga do salonu. Szarpałam się, ale nie mogłam się wyrwać Taylor. Posadziła mnie na kanapie i zmierzyła mnie zdenerwowanym spojrzeniem.- Nie kręć się tak. Nic nie nie zrobimy, do cholery!
     Obok niej stała wysoka blondynka z małą szklaneczką alkoholu. Była o wiele starsza od nas. Na oko dałabym jej 25 lat.
     Przekrzywiła głowę uważnie mnie obserwując. Przystawiła naczynie do ust i odstawiła na stół. Przewróciła oczami widząc wyczekującą minę Taylor.
- OK. Nadaje się.- Mruknęła w końcu. Taylor uśmiechnęła się i podeszła do mnie.
- Słyszałaś kiedyś o ''Bloods''?- Rzuciła odgarniając swoje włosy. Skinęłam głową. ''Bloods'' to największy gang, jaki działach na Karaibach. Rządził całym miastem i pilnował, aby nikt na tym nie ucierpiał. Nie wiadomo, kto wchodził w jego skład. Byli... niewidzialni.- W takim razie witaj w naszych szeregach Olivio. Zostaniesz tutaj. I nikomu, ani słowa.
     Otworzyłam szeroko oczy. W co ja się wpakowałam do cholery?!

*Koniec retrospekcji*

     Tak. Gdyby nie Taylor prawdopodobnie umarłabym tam, na piasku. Dzięki niej nauczyłam się bronić i walczyć o swoje. Chociaż musiałam zaczynać w tym pieprzonym ''Bloods'', gdzie połowa z tego co robiono była nielegalna i nikt nie dotrzymywał słowa. Ciekawe co by się stało, gdybym się nie zgodziła na ich propozycje? Znając życie... Dawno leżałabym już pod ziemią.
- Jestem ci coś winna Taylor- Powiedziałam sennie i zamknęłam oczy. Muszę być wyspana na jutrzejszy lot.


Zostawcie komentarze!

3 komentarze:

  1. Ciekawe przed czym Olivia uciekala... moze dowiemy sie pozniej :) Jak by to powiedziec Olivia wpadla z deszczu pod rynne.. Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też zastanawia mnie przed kim uciekała Olivia. Fajny odcinek! Tylko pisz dłuższe :)

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie www.thbookpicture.blogspot.com
    Już nie długo nowy odcinek!
    thalien11

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie krótki ten rozdział. Pisz, proszę, dłuższe. ;)
    Oby udało jej się znaleźć ten pamiętnik.
    Czekam na następny odcinek. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń