piątek, 30 sierpnia 2013

Odcinek 4:

Dedykacja dla Ana!


********
   Mój tata zaprowadził mnie na plażę, gdzie jacyś ludzie montowali na pisaku ogromny, biało-niebieski stół. Z przodu miał zamieszczony napis: ,, Deutschland sucht den Superstar '' , więc podejrzewałam, że to stół Jury. Dieter skierował się w stronę odległych domków, skąd można było usłyszeć radosne rozmowy w języku, jakiego na samym początku - nie rozpoznałam. Po paru sekundach zrozumiałam, że był to niemiecki: ojczysty język mojego ojca, jak i kandydatów.
     Chwilę później znajdowaliśmy się pod  ogromnym białym budynkiem, a dokładniej pod naszym jedynym luksusowym hotelem w Willemstad. Ojciec wszedł do środka i kiwnął głową sekretarce. Annabell- bo tak miała na imię dziewczyna, była w moim wieku i chodziła ze mną do klasy. Gdy tylko mnie zobaczyła o mało nie wypadły jej oczy z orbit...
    Po paru minutach, stanęłam przed jakimiś drzwiami, które nagle się otworzyły. Podskoczyłam przestraszona i spojrzałam na wysokiego chłopaka w krótkich blond włosach. Śmiał się z czegoś, ale gdy tylko nas zobaczył spoważniał.
- Dieter!- Zawołał - Tak myślałem, że to ty... A to...- Przerwał patrząc na mnie. Znieruchomiałam.
- To, Bill, jest Taylor. Śpiewała wczoraj w klubie, chyba pamiętasz?- Odparł tata. Odetchnęłam głęboko z ulgą.- Są wszyscy?- Spytał, zaglądając do pomieszczenia za blondynem. Ten skinął głową i przepuścił naszą dwójkę. Pokój był pomalowany w jasne kolory co trochę z miejsca mnie zniesmaczyło. Nigdy nie lubiłam zbyt jasnych kolorów w jednym pomieszczeniu, zawsze ściany musiały być pomalowane chociaż jednym ciemniejszym kolorem.
    W dalszej części pokoju, na kanapie, siedział Tom i radośnie rozmawiał z Mateo. Z daleka było widać, że ta dwójka ma ze sobą wiele spólnego. I nie chodzi mi tu tylko o tatuaże na palcach. Od Arii dowiedziałam się, że oboje mają podobne poczucie humoru: Jeden uwielbia nabijać się z drugiego...
     Gdy tylko weszłam przerwali rozmowę i spojrzeli na mnie. Czułam się... nieswojo? Tak... Chyba tak.
- Ok, skoro jesteśmy już wszyscy muszę, coś wam powiedzieć- Zaczął Dieter, a ja poczułam jak cierpnie mi skóra.- To jest Taylor... Moja...- Wziął głęboki oddech-... córka.
    Zamknęłam oczy, czując jak spojrzenia tych wszystkich ludzi skupiają się na mojej osobie. Nigdy mi to nie przeszkadzało, ani w szkole, ani na scenie czy na plaży, ale teraz... Najchętniej zapadłabym się pod ziemię.
- Jak...? To dlatego tak nagle zniknąłeś...- Wyjąkał Mateo. Był w szoku. Tak jak wszyscy.- Wczoraj... Po przyjeździe...
- Tak, to znaczy... O Taylor dowiedziałem się właśnie wczoraj po jej występie... Oboje się dowiedzieliśmy- Poprawił się szybko i spojrzał na mnie. Miałam nadzieję, ze moja twarz nie pokazuje, jak bardzo jestem zażenowana...
- Nie wiedziałaś, że Dieter jest twoim ojcem?- Zwrócił się do mnie Bill. Na jego twarzy odmalowało się zdziwienie.
- Nie miałam pojęcia, że w ogóle mam ojca- Sprostowałam wzruszając ramionami.
     Błagam niech przestaną się na mnie gapić... Proszę, proszę, proszę...
     Nagle drzwi do pokoju otworzyły się i wpadły przez nie dwie dziewczyny. Jedna blondynka, a druga ciemnowłosa.
- Słuchajcie... Ktoś przyszedł na plażę i zaczął się wydzierać na nas- Zaczęła blondynka, a druga dziewczyna energicznie pokiwała głową- Jakiś osiłek, powiedział, że to nie jest miejsce dla nas i wtedy Maurice zaczął się z nim kłócić... Przyszli jacyś jego kolesie i zaraz chyba zaczną się bić- Wyrzuciła z siebie z prędkością karabinu maszynowego. Znałam niemiecki, ale z trudnością za nią nadążałam.
      Wszyscy znieruchomieli. Chyba domyślam się kogo miała na myśli.
- Czy ten chłopak, co was zaczepił...- Zwróciłam się do jednej z dziewczyn- Miał wytatuowaną na ramieniu kotwicę?
     Mam nadzieję, że to nie ta osoba o której myślę...
- Tak!- Zawołała druga dziewczyna rozwiewając moje złudne nadzieje.- Dokładnie... Znasz go?!
     W tej chwili wszyscy spojrzeli na mnie wyczekująco. Zacisnęłam ręce w pieści i odetchnęłam głęboko. Joe. Niech go szlag jasny trafi!!! Wyciągnęłam szybko telefon i jednym przyciskiem wybrałam potrzebny mi numer.
- Zbieraj ludzi na plażę- Rzuciłam, gdy usłyszałam, jak ktoś podnosi słuchawkę. - Joe wrócił. Plaża obok hotelu. Są tam kandydaci DSDS. Tylko migiem!!!
     Nie patrząc na zdziwione spojrzenia wszystkich w pokoju i nieme pytanie mojego ojca, wybiegłam na hotelowy korytarz i w paru sekundach znajdowałam się już przed hotelem. Nie odwracałam się, ale wiedziałam, że wszyscy podążyli za mną. Zbiegłam na plaże i stanęłam rozglądając się, szukając kogoś znajomego... Po chwili wiedziałam już, gdzie dokładnie znajduje się Jo. Wokół niego zebrała się już spora grupka osób...
- Taylor, co ty robisz?!- Usłyszałam za sobą głos taty, ale szybko wbiegłam w tłum i stanęłam obok wysokiego, dobrze wysportowanego i umięśnionego mężczyzny. To musiał być Maurice.
- Joe...- Syknęłam do osiłka stojącego przede mną- Znowu zaczynasz...?
- Taylor... Jak miło cię wiedzieć, kochana... - Parsknął Joe i razem z nim zaśmiało się kilku jego kolesi. Rozejrzałam się dyskretnie. Wszystkich jego kompanów znałam. Miałam tę durną styczność by ich poznać... Niestety...Moich przyjaciół jeszcze nie było, ale to tylko kwestia czasu.
      Wysunęłam się przed Maurica, który zdziwiony spojrzał na mnie. Nic mu nie powiedziałam, tylko pokręciłam głową. Lepiej żeby się nie wtrącał.
- Zapomniałeś o naszej umowie?- Warknęłam. - To jest mój teren...
- No i co z tego? Nie sądzisz, że trzeba na nowo ustawić granice?- Odpowiedział Joe przeciągając się. - Te stare zrobiły się za małe... dla nas.- Jego banda ponownie się zaśmiała. Haha... Żałosne.
      Prychnęłam i pokręciłam głową.
- Ustawić nowe granice? - Powtórzyłam, delikatnie i dyskretnie odpychając Maurica. Musiał wrócić do pozostałych. Opierał się, ale po chwili zrobił parę kroków do tyłu. - Twoje granice już dawno zostały przekroczone, a ja w ramach solidarności powinnam cię była wydać policji. I wiesz co? Chyba tak zrobię...- Przerwał mi gwałtowny wybuch śmiechu faceta przede mną. Szybko pchnęłam Maurica do szeregu i stanęłam bokiem do Jo. Gdzie są są do cholery moi przyjaciele?!
- A co powiesz na to, że zacznę już teraz ustawiać nowe granice, co? Skoro nie ma tutaj twojej bandy...- Uśmiechnął się złowrogo i zrobił parę kroków do przodu. Spięłam mięśnie. Byłam gotowa do starcia.- Gdzie są twoi przyjaciele co?... Zostawili cię całkiem samą? O jaka szkoda...- Prychnął i zrobił znowu kilka kroków. Zza jego pasa wystawał nóż. Już miałam gotowy plan działania.
- Są zawsze tam, gdzie śmierdzi takim tchórzem jak ty, Joe!- Usłyszałam i odetchnęłam z ulgą. Aria, Sean i jeszcze kilka jego kolegów... Są wszyscy.
- A więc, przyszliście! W odpowiedniej chwili by zobaczyć, jak Tay traci swoją kochaną buźkę...- Ryknął Joe i rzucił się na mnie.
      Zrobiłam szybki unik i uderzyłam go pięścią w twarz. Kątem oka zauważyłam jak wszyscy się rozbiegają. Jo szybko naparł na mnie, ale ja zwinnie się mu wywinęłam. Oboje byliśmy wściekli i oboje chcieliśmy przegonić tego drugiego. Był tylko jeden problem. Może i nie byłam silniejsza od niego, o czym doskonale wiedział, ale umiałam się lepiej bronić. I Joe zdawał sobie z tego sprawę.
     Pociągnęłam chłopaka za koszulkę i oboje wylądowaliśmy w wodzie. Gdzieś z tyłu usłyszałam jak ktoś woła moje imię, ale nie miałam czasu by zorientować się kto to. Szybko jednak zerknęłam na plażę. Wszyscy na nas patrzyli, a Sean i reszta zajęli się bandą Joego. Jo wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i mocno przyłożył mi w nos. Poczułam jak spływa mi z niego krew i jeszcze bardziej się wściekłam. Przewróciłam się na plecy i mocno pchnęłam nogą chłopaka. Wylądował na plecach w wodzie, parę metrów ode mnie.. Szybko się podniosłam i podbiegłam do niego. Wyciągnęłam zza jego pasa nóż i przystawiłam mu do gardła. Nie byłam taka głupia, aby kogoś zabijać, ale postraszyć... Zawsze można.
- Masz coś jeszcze do dodania?- Warknęłam i spojrzałam w jego oczy pełne nienawiści.- Masz mi stąd zniknąć, albo gdy jeszcze raz się pojawisz, zajmą się tobą gliny, rozumiesz?!- Krzyknęłam. Pokiwał ostrożnie głową- Nigdy mi tu nie wracaj, i zabieraj swoich chłopaczków!!!
     Puściłam go i wstałam z wody. Byłam cała mokra. I poplamiona krwią... Rzuciłam mu jego nóż i wyszłam na plażę. Tam również panował już spokój.
- Jeszcze raz cię tutaj zobaczę- Powiedziałam do Joego, który zaczął się oddalać z swoją grupą- To inaczej porozmawiamy...
     Chłopak nie odwrócił się, ale wiedziałam, że usłyszał.
     Odetchnęłam głęboko i chwyciłam się za nos. Zaczynał mi puchnąć.
- Taylor... Zabierzemy cię do Sylwii- Powiedziała Aria i delikatnie chwyciła mnie za ramiona. Sylwia była naszą miejscową pielęgniarką. Widziała mnie już nie raz, więc złamany nos nawet jej nie zdziwi. Powiedzmy, że... Miałam już trochę starć z Joe i jego bandą.
- Dobrze zrobiłaś- Szepnął do mnie Sean i mnie objął. Zaczęłam się trząść z zimna, więc chłopak okrył mnie swoją bluzą.
- Taylor!- Usłyszałam za sobą krzyk przerażonego ojca. Jęknęłam cicho.
- Niech mu ktoś wszystko wyjaśni, proszę...- Powiedziałam i skierowałam się w stronę domu Sylwii.

*******
     Nie rozumiałem zachowania mojej córki. Gdy tylko wybiegła z hotelu bez zastanowienia pobiegliśmy za nią. Czułem, że dziewczyna coś zrobi. Stanęła obok Maurica i delikatnie pchnęła go do tyłu. Wszystko stało się nagle tak szybko i nikt nie zdążył zareagować...
     Najpierw coś oboje do siebie krzyczeli, a potem przyszli jacyś obcy ludzie, prawdopodobnie przyjaciele Tay, po których dzwoniła. W tej samej chwili facet, który przyszedł na plaże i zaczął się awanturować,  rzucił się na Taylor. Zaczęli się bić, tak jak pozostali. Szybko pobiegłem w stronę Tay, ale oni już byli w wodzie. Wołałem ją, ale dziewczyna mnie nie słyszała. Patrzyłem oniemiały, jak wyciąga nóż i przystawia go do szyi... Joego.
    Po paru minutach wszyscy się rozeszli, a dziewczyna odeszła ze swoimi przyjaciółmi. Widziałem, że była cała mokra i zakrwawiona. Nie rozumiałem co się dzieje. Byłem przerażony. Matka Taylor mnie zabije! Nie upilnowałem własnej córki...!!!
- Dieter...- Usłyszałem i odwróciłem się. Sara. Poczułem jak krew odpływa mi z twarzy. Czy ona wszystko widziała?- Chyba muszę ci wyjaśnić co się tutaj stało.- Nawet nie zauważyłem kiedy tutaj przyszła. Chyba jestem już martwy...
    Spojrzałem na nią, ale nie była zła. Była... Zasmucona?
  - Posłuchaj. Joe to taki rozrabiaka, ma na pieńku z policją. - Zaczęła chwytając mnie za rękę i prowadząc w głąb plaży. - Rozprowadzał narkotyki i różne używki. Wszyscy się go boją, oprócz Taylor i jej przyjaciół. Każdy wiedział, że Joe prędzej czy później przyjdzie do was się awanturować więc  Taylor i pozostali postanowili mieć go na oku. Dziewczyny doskonale znają sztuki walki więc zawsze sobie z nimi radzą... - Powiedziała i spojrzała na mnie- Policja kazała jej donosić na niego. Wyznaczyli granicę, której chłopak nie może przekroczyć, a jeżeli to zrobi Tay ma natychmiast do nich zadzwonić. To co dzisiaj widziałeś... To tak jakby jej praca...
    Zgłupiałem. Moja córka pracuje z policją, by zamknąć jakiegoś gówniarza?! Czy ten świat zwariował?! Co w tym czasie robią sami policjanci?!!!
- Nie rozumiem- Jęknąłem.
- Najlepiej będzie jak Taylor sama ci to wyjaśni. Jest teraz u Sylwii, naszej pielęgniarki. Chodźmy do niej- Powiedziała matka Taylor i chwyciła mnie mocniej pod ramię. Oboje udaliśmy się w stronę gdzie parę minut wcześniej znikła nastolatka z przyjaciółmi...

*******
Końcówka mi trochę nie wyszła. W następnym odcinku dowiecie się więcej o ,,pracy'' Taylor!



6 komentarzy:

  1. O kurcze a ja myślałam,że Taylor to taka typowa barbie,która jak sobie złamie paznokcia to świat jej się zaczyna walić a tu tak po prostu się z nim biła.
    Jeju normalnie szok ale dzięki temu bardzo ją polubiłam ;)
    Dieter musiał być nieźle zaskoczony gdy się temu ptrzyglądał.
    Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieźle , nieźle ;p taka delikatna dziewczyna a dała rade takiemu dryblasowi ;) super ;p
    a u mnie 32 odcinek ;) zapraszzam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. o kurde ladna wojowniczka z Tay hee dobrze sobie poradzila z Joe :) czekam na nn:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Znalazłam Twojego bloga przypadkiem i nadrobiłam wszystkie części. Bardzo podoba mi się historia córki Dietera! Nigdy nie czytałam podobnego opowiadania i jestem jeszcze w niemałym szoku! Do tego ta bójka z Jo... To świetne opowiadanie i nie mogę się doczekać kolejnego odcinka :)
    Proszę, abyś wysyłała mi powiadomienia na GG: 2961493, bądź zostawiała je na moim blogu: http://in-your-fantasy.blogspot.com/
    Pozdrawiam! :)

    PS: dodaję Cię do linków ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooo nie wiedziałam że Taylor tak umie się bić. Jeszcze na żadnym blogu nie widziałam takiej sceny. Świetny pomysł i odcinek. :)
    Czekam na next! ♥
    www.thbookpicture.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie jestem pewna, czy podoba mi się ten odcinek. Scena z bójką z Joe wydaje się być wręcz kuriozalna - wielki osiłek z kotwicą na ramieniu, wyglądający, jakby dopiero co wyszedł z pierdla, którego rozkłada na łopatki siedemnastolatka. Rozumiem znajomość sztuk walki i tak dalej, ale dlaczego chociażby jej ojciec nie zareagował? Poza tym podejrzewam, że ekipa DSDS ma ochronę i tak dalej, więc dziewczyna w ogóle nie musiałaby się angażować. Sytuacja z nożem właściwie sprawiła, że mnie otworzył się nóż w kieszeni - gdzie jest jej ojciec, gdzie Bill, Tom i Mateo, co z nich za faceci? Rozumiem szok i tak dalej, ale widząc, że w ruch idą ostre narzędzia, nawet, jeśli używa ich Taylor, powinni ruszyć dupska i wejść do akcji!
    Dwa: brakuje mi jakiegoś wprowadzenia w relację Dietera i Tay, do jego domu (właśnie, skąd ma dom w jej mieście, skoro pozostali śpią w hotelu?) dziewczyna wchodzi jak do siebie i ogląda telewizję, zupełnie nie przejmując się czymś takim jak wstyd i rozżalenie, czy choćby chęć zadania nurtujących ją pytań, co jest dość charakterystyczne dla nastolatek.
    W każdym bądź razie - jestem ciekawa, co będzie w kolejnym odcinku i jak przedstawisz nam pracę Taylor.

    OdpowiedzUsuń