Jutro Wigilia, dlatego chciałam Wam wszystkim złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji świąt.
Dużo radości, miłości, spełnienia marzeń, i aby nasza cierpliwość potroiła swoją wartość w czekaniu na nową płytę zespołu ;) Życzę Wam, aby w kolejnej trasie TH odwiedziło nasz kraj, a my - byśmy mogli na nowo stać się jedną wielką rodziną! Mam nadzieję, że nowa płyta zaskoczy pozytywnie nie tylko nas - fanów, ale również innych i dzięki temu będziemy mogli przywitać nowych Aliens w naszej rodzince :D Życzę Wam również, tego abyśmy nigdy nie zapomnieli dlaczego tak naprawdę pokochaliśmy Tokio Hotel i mimo wszystko stali za nich murem, nawet jeśli wystawiają naszą cierpliwość na próbę. Jesteśmy wszyscy jedną wielką rodziną, która się wzajemnie wspiera i chroni... A chłopcy z TH nas tak naprawdę ,,stworzyli'' jeżeli mogę to tak ująć.
Życzę Wam, aby przyszły rok był pełen niespodzianek, pozytywnych zaskoczeń i aby Tokio Hotel tworzyło swoją muzykę najdłużej jak mogą - przez kolejne kilka lat, a Aliens by im w tym towarzyszyli - w końcu jesteśmy najlepszymi fanami na świecie :P
Tylko nie przesadźcie z alkoholem na Sylwestra! :D
Stałam na scenie i ustawiałam stojak na mikrofon. Dzisiaj
miałam wykonać wolną, spokojną piosenkę i byłam z tego zadowolona. Nie miałam
siły na wesołe i głośne granie, zresztą nie potrafiłabym w obecnym stanie wykrzesać z siebie choć trochę optymizmu.
Razem z DJ szybko wybraliśmy utwór, a ja zaczęłam go
ćwiczyć. Po kilku godzinach piosenka była perfekcyjnie doszlifowana i mogłam z
czystym sumieniem czekać na przyjście tłumu.
Jako pierwsza zjawiła się Aria, która przyniosła mi
zeszyty ze szkoły. Mimo, że nie było mnie kilka dni, całkiem sporo się tego
uzbierało. Chyba faktycznie nie mają co robić na zajęciach, tylko dyktować
zadania. Rany…
Siedziałyśmy razem przy barze i wymieniałyśmy najnowszymi
faktami z życia, podczas gdy ludzie zaczynali się schodzić. Koło godziny 7 cały
klub był wypełniony, tańczącymi parami, bar okupywany był przez chłopaków, a
stoliki przez romantyków i singli. My same świetnie się bawiłyśmy, a ja
zamawiałam drink za drinkiem. Miałam ochotę się dzisiaj upić.
- Taylor, przystopuj trochę… - rzuciła Aria zabierając z
mojej dłoni drinka i stawiając obok siebie- Za chwilę wychodzisz na scenę…
Chcesz się tam chwiać i fałszować?
Miała rację. Musiałam na razie przystopować. Zaśpiewam
piosenkę i będę mogła się upić. Tak… To był świetny pomysł.
- A tak na marginesie, co się stało? Nigdy tyle nie
piłaś, obie wiemy, ze masz słabą głowę…- Dorzuciła po chwili nastolatka.
- Sean mnie zdradził- Powiedziałam nie owijając w
bawełnę. I tak Aria by się o wszystkim dowiedziała. W tak małej miejscowości
nic nie ukryje się na długo. - Zrobił dziecko Rollindzie. Przez dwa dni leżałam w
łóżku nie chcąc nikogo widzieć, aż w końcu wyciągnął mnie Bill. Potem pocałował
mnie w czoło, tata to zobaczył i zakazał mi się spotykać z Kaulitzem… Wydarłam
się dzisiaj na niego, powiedziałam, ze nie jest moim ojcem i takie tam…- Szok
na twarzy koleżanki dał mi do zrozumienia, że pomimo tego, iż nie mówiłam do
końca zrozumiale i w pełni gramatycznie, to i tak największy sens dotarł do
Arii.
-Ale… Jak to… Sean zrobił dziecko Rollindzie?!-
Wykrzyczała, a ja z ponurą miną skinęłam głową. Chwilę później wstałam i
skierowałam się w stronę sceny. DJ właśnie zaczynał puszczać piosenkę, którą wykonywałam.
Nadal byłam trzeźwa. Wiedziałam co się dzieje wokół mnie,
jakie są słowa utworu. Potrafiłam nieźle grać. Nikt nie kapnie się, że jestem
po kilku drinkach.
Usiadłam na stołku i chwyciłam mikrofon. Czułam jak wszyscy
obecni wpatrują się we mnie, a ja delikatnie się uśmiechnęłam. W oddali
widziałam Lisę, która uniosła swoje kciuki wysoko w powietrze. Uśmiechnęłam się
jeszcze szerzej.
Pierwsze tony muzyki dotarły do mnie a ja zaczęłam
śpiewać. Widziałam jak tańczący wokół mnie ludzie
przystają i wpatrują się we mnie. Ta piosenka była spokojna i zarazem smutna.
Podejrzewałam, że będą takie reakcje.
W połowie piosenki poczułam jak coś spływa mi po
policzku. Z chwilowym opóźnieniem zdałam sobie sprawę z tego, że płaczę. I nie
tylko ja. Niektóre dziewczyny z publiczności również wycierały łzy. Ta piosenka
wzbudza ogromne emocje, a mnie dodatkowo przed oczami stanął Sean. Widziałam go, kiedy się uśmiechał, kiedy
patrzył na mnie jakbym była jego najcenniejszym skarbem… Nie mogłam uwierzyć, że mógł mnie tak potraktować…
Piosenka skończyła się za szybko według mnie. Pierwszy
raz przy jakimkolwiek utworze wzruszyłam się na tyle, żeby zacząć płakać.
Publiczność wiwatowała, kiedy schodziłam ze sceny. Teraz miałam drogę wolną do
upicia się.
Na szczęście Arii nie było przy barze. Musiała wyjść,
albo jest gdzieś w tłumie. Tym lepiej dla mnie. Nikt nie będzie mnie hamował.
Zamawiałam jeden drink za drugim i wkrótce przestałam je
liczyć. W głowie niemiłosiernie mi szumiało, ale mimo to ja nadal piłam.
- Zły dzień?- Zapytał Patrick, mój kolega z klasy i barman,
który mnie teraz obsługiwał.
- Złe życie- Poprawiłam go wypijając kolejny drink- Daj
coś mocniejszego. Przy tym nie idzie się upić.
Chłopak w milczeniu postawił obok mnie wino i kieliszek.
No tak… Jak chcesz się szybko upić- pij wino. Złota zasada chłopaków. Nalałam
jeden kieliszek, potem drugi, trzeci, czwarty…
- Może chcesz pogadać? – Odezwał się Patrick- Nie warto
topić smutki w alkoholu, mówię ci.
- A co możesz mi doradzić?- Powiedziałam głosem, który
wskazywał na stan upojenia alkoholowego.- Sean mnie zdradził… Ojciec zabrania
spotykać się z nowym chłopakiem pomimo tego, że on jest moim przyjacielem i
dzisiaj się z nim pokłóciłam… Beznadziejne życie.- Warknęłam nalewając ostatni
kieliszek wina. Ile ja już dzisiaj wypiłam?!
Popchnęłam pustą butelkę w stronę Patricka i wygrzebałam
jakieś pieniądze. Nawet nie chce liczyć ile mnie to kosztuje…
- Na koszt firmy- Rzucił Patrick- Każdy musi się kiedyś odstresować.
Skinęłam głową. Jeden jedyny facet, który mnie rozumie.
-Taylor!- Usłyszałam czyiś krzyk i zaraz obok mnie zjawił
się Sean. – Wszędzie cię szukałem. Przegapiłem twój występ, przepraszam.-
Powiedział nachylając się do mnie. Odsunęłam się od niego, jednak on zrobił to
pierwszy.- Czy ty piłaś?
-A co cię to obchodzi?- Warknęłam w jego stronę i
niebezpiecznie się zachwiałam. Wiedziałam, że Sean nie tolerował alkoholu.
Wypić można było, ale nie żeby się upić.
- Jasna cholera, Taylor! Ty się upiłaś!!- Krzyknął
chwytając mnie za ręce. Próbowałam mu się wyrwać, ale nie mogłam. Wszystko
wokół mnie niebezpiecznie się kręciło. Czułam jak ktoś mnie gdzieś ciągnie, ale
nie widziałam kto to był, ani gdzie. Dopiero świeży powiew powietrza obudził
mnie na tyle, żebym mogła zebrać myśli.
Byłam na plaży z… Seanem. Cholera.
- Zostaw mnie- Powiedziałam wyrywając mu rękę. Chłopak
spojrzał na mnie zaskoczony.
-Taylor, kochanie co się z tobą dzieje? Ostatnio jesteś
jakaś taka… inna…- Rzucił zbliżając się do mnie. Zrobiłam kilka kroków do tyłu.
- Nie nazywaj mnie tak! – Krzyknęłam w jego stronę. Zatrzymał
się- Nie jestem twoim kochaniem! Nazywaj sobie tak Rollindę idealnie do siebie
pasujecie…- Widziałam jak zbladł. Wykorzystałam to- Myślałeś, ze się nie
dowiem? Myślałeś, ze was nie zobaczę? Doskonale wiem co robisz! I na dodatek
zrobiłeś jej dziecko! Jestem idiotą, chamem, debilem…- Zaczęłam go wyzywać. Na
jego twarzy pojawiał się stopniowo gniew. W normalnych warunkach zaczęłabym się
go bać, ale teraz w moich żyłach płynął sam alkohol. – Idź sobie do niej, a mnie
daj święty spokój! Nie chce cię widzieć rozumiesz?! Z nami koniec!-
Wykrzyczałam i odwróciłam się. Zaczęłam odchodzić od niego, kiedy poczułam jak
ktoś mocno mnie chwyta za rękę i szarpie w swoją stronę. Odwróciłam się i
zobaczyłam wściekłego Seana.
- O nie moja droga…- Wysyczał- Tak łatwo mnie się nie
pozbędziesz…- Warknął szarpiąc mną.- Najpierw zapłacisz za to co powiedziałaś.
Wymierzył mi siarczysty policzek. Krzyknęłam, bardziej z
zaskoczenia niż z bólu. Czy mój były chłopak właśnie mnie uderzył?!
Chłopak zamachnął się kolejny raz, tym razem uderzając mnie
w drugi policzek. Wkurzona odepchnęłam go i zaczęłam biec. Alkohol momentalnie
wyparował mi z głowy. Teraz myślałam tylko o tym, żeby mu uciec. Jak
najszybciej.
-Wracaj, ty suko!- Usłyszałam za sobą i przyśpieszyłam.
Wszyscy byli w klubie, więc nie miałam gdzie się schować… Oprócz domu taty.
Dzisiaj mieli mieć jakieś zebranie z Jury, coś obiło mi
się o uszy poprzedniego dnia. Więc wszyscy powinni tam być…
Skierowałam się w stronę domu taty, czując jak Sean
biegnie za mną. Bałam się, że mnie dogoni i coś mi zrobi zanim dobiegnę do domu...
Z oddali widziałam zapalone światła w willi. Już byłam
blisko, jeszcze kilka kroków i będę na schodach…
Nagły spadający na mnie ciężar zwalił mnie z nóg. Padłam
na plecy a nad sobą zobaczyłam twarz byłego chłopaka. Zaczęłam krzyczeć.
- Zamknij się zdziro!- Warknął zatykając mi usta i waląc
drugą dłonią w policzek. Łzy zaczęły spływać po obolałej twarzy, ale resztkami
sił ugryzłam dłoń przyciskającą mi usta. Podziałało. Zabrał dłoń.
-BIIIIL!!!- Wrzasnęłam najgłośniej jak umiałam- TATO!!!
POMOCY!!!
Chłopak ponownie zasłonił mi
usta przeklinając pod nosem. Błagam, niech mnie ktoś usłyszy….
**********
Bill:
Pocierałem zmęczone oczy. Miałem ochotę położyć się do łóżka
i zasnąć. Przeklęty Dieter! Że też teraz zachciało mu się zorganizować zebranie…
Nagle każdy z nas podniósł głowę. Czyżbym usłyszał czyiś
krzyk?
-Co to było?- Zapytał Tom poruszając się niespokojnie. On
tak samo jak ja chciał już stąd wyjść.
-Pewnie jakiś ptak- Mruknął Dieter.
Jednak po chwili byłem pewien, ze to nie było żadne
zwierze.
-BIIIIL!!!- Usłyszałem i znieruchomiałem… Ten głos… To
chyba…- TATO!!! POMOCY!!!
-Taylor!!!- Krzyknąłem razem z Dieterem i zerwałem się z
kanapy. Podbiegłem do drzwi i szeroko je otworzyłem. Zobaczyłem leżącą Taylor,
a na niej Seana. Podnosił rękę, żeby ją spoliczkować.
-Zostaw ją!- Warknąłem i rzuciłem się na chłopaka. Ściągnąłem
go z nastolatki, która cicho szlochała. To jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.
Obok siebie zobaczyłem Toma, który chwycił chłopaka za ręce i je przytrzymał.
-Idź do niej. Ona cię teraz najbardziej potrzebuje….-
Powiedział mój brat i ścisnął nadgarstki Seana. Z oddali już biegli
ochroniarze.
Podbiegłem do Tay. Leżała na piasku i płakała. Powoli i
delikatnie ją podniosłem. Chwyciła mnie mocno i przywarła do mojej koszulki.
Objąłem ją.
-Ciii- Szepnąłem do jej ucha- Już wszystko dobrze. Nikt
ci już nic nie zrobi…- Jej szloch stał się jeszcze donośniejszy. Zacząłem ją
powoli kołysać w przód i w tył i śpiewać cicho jedną z naszych piosenek. Podziałało. Zaczynała się uspokajać.
***************
Dieter:
Obserwowałem to wszystko z szczytu schodów. Bill rzucił
się na Seana, a zaraz za nim pobiegł Tom. Starszy Kaulitz zajął się chłopakiem,
natomiast blondyn podbiegł do Tay. Nie zdążyłem nawet zejść ze schodów, a moja
córka już była w objęciach chłopaka. Z
daleka było widać, że oboje coś czują do siebie. Może jednak zbyt surowo
potraktowałem Billa?
Jego oczy były pełne troski, gdy wpatrywał się w
nastolatkę. Troski, czułości i… miłości.
Zamknąłem oczy i westchnąłem cicho. Niech będzie. Jeżeli
chcą być razem, nie będę im w tym przeszkadzał.
-Bill- Zawołałem- Wnieś ją do środka.- Chłopak skinął
głową i wziął Taylor na ręce. Dziewczyna cicho jęknęła, ale blondyn coś szepnął jej na ucho. Przywarła do niego jeszcze mocniej.
Gdy zniknęli w środku zszedłem na piasek i podszedłem do ochroniarzy,
którzy trzymali wyrywającego się Seana. Zerknąłem na niego.
- Zabierzcie go na policję. Już oni się nim zajmą…-
Warknąłem i odwróciłem się. Pora zobaczyć, jakie obrażenia ma Taylor….
***********
P.S. Jeżeli znajdziecie jakieś błędy, to śmiało- piszcie w komentarzach ;)
P.S.2 Nadrabiam czytanie innych blogów, więc niedługo pojawią się moje komentarze :P
Najkrótsza notka w moim życiu. Dlaczego? Ponieważ jutro będzie kolejna :P
Dedykacja dla: Stokrotka!
*************
Taylor:
Obudziły mnie odgłosy rozmowy dobiegającej aż do mojego
pokoju. Zasłoniłam uszy poduszką, ale nic to nie dało, szczątki rozmowy i tak
słyszałam. Z niechęcią wstałam i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Po
chwili uśmiechnęłam się, przypominając sobie pocałunek Billa w czoło. To było
takie słodkie, a ja czułam się wtedy taka… bezpieczna.
Z szerokim uśmiechem na twarzy skierowałam się do
łazienki, gdzie weszłam pod prysznic. Strumienie zimnej wody natychmiast mnie
otrzeźwiły i pozbyły się resztek snu. Po skończonym prysznicu wytarłam całe
ciało i wysuszyłam włosy. Chwyciłam
prostownicę i po kilku minutach mogłam się cieszyć prostymi włosami i
makijażem.
Gdy wróciłam do swojego pokoju zastanowiłam kto rozmawiał
na dole z mamą. Skoro mogłam usłyszeć niektóre słowa, wygląda na to, że z kimś
się kłóciła, co zdarzało się bardzo rzadko. Zwykle mama jest pokojowo
nastawiona do wszystkich ludzi…
Weszłam do garderoby, gdzie wybrałam krótkie żółte
spodenki i czarną bluzkę bez ramiączek. Z Arią zawsze nazywałyśmy to gorsetem…
Ubrałam japonki i zeszłam do kuchni. Mama siedziała przy stole patrząc w okno.
Nie odwróciła się, gdy weszłam.
-Mamo?- Zapytałam- Wszystko OK?
Zerknęła na mnie, ale nie odpowiedziała. Skinęła tylko
głową i chwyciła kubek herbaty stojący przed nią. Coś mi tutaj nie gra.
- Kto to był?- Miałam na myśli tajemniczego gościa, który
zbudził mnie rano.
Przełknęła ślinę, ale po chwili otworzyła usta jakby
chciała coś powiedzieć. Zamknęła i znowu otworzyła. W końcu zebrała się na
odwagę i wyjąkała:
-Twój ojciec.
Zdziwiłam się. Dlaczego tak bała mi się o tym powiedzieć?
Czyżby było coś na rzeczy? Mama spojrzała w moje oczy i ciężko westchnęła.
-Widział wczoraj co się działo na schodach.- Zbladłam-
Jest zdenerwowany bo nie chciał, żeby ktokolwiek się do ciebie zbliżał…
Zachwiałam się delikatnie. Ojciec robił awanturę z nic
nieznaczącego pocałunku? To nawet nie był prawdziwy pocałunek, tylko całus w czoło!
Opadałam na krzesło naprzeciw mamy i chwyciłam się za
głowę. Miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę.
- Tłumaczyłam mu, że nie powianiem trzymać cię na dystans
od wszystkich mężczyzn, którzy są w twoim otoczeniu- Ciągnęła mama- Ale on tego
nie rozumie. Zrobił już kazanie Billowi i zakazał mu się zbliżać do ciebie…-
Miałam wrażenie, że lada chwila coś we mnie wybuchnie. Jak on mógł?! Jak mógł
zakazać mi spotkań z Billem?!
Zerwałam się z miejsca i wybiegłam na zewnątrz. Doskonale
wiedziałam, gdzie teraz mógł być tata. O tej porze tylko w jednym miejscu… W
swoim domu.
Biegłam najszybciej jak się dało, dlatego po kilku
minutach stałam już pod drzwiami. Wpadłam tam bez pukania i wbiegłam do salonu.
Oczywiście. Tata tam był.
-Jak możesz?!- Zwołałam stając na progu. Spojrzał na mnie
ze zdziwieniem, ale po chwili zrozumiał o co mi chodzi.- Jak możesz robić coś
takiego?!
- Mieli się trzymać od ciebie z daleka- Rzucił mężczyzna
i wstał z kanapy.- Niech Bill się cieszy, że nie został wyrzucony! Jako szef
Jury mogłem to zrobić, ale…
- Chciałeś ich trzymać ode mnie z daleka?! Po co?-
Przerwałam mu. Byłam zła. Byłam strasznie zła.- Nie masz prawa wtrącać się w
moje prywatne życie!
-Właśnie, że mam!- Warknął- Jestem twoim ojcem! Nie
będziesz się spotykać z Billem, zrozumiano?!
Znieruchomiałam. Czy on nie widział co robi? Gdyby nie
Bill już bym nie żyła, przecież to on zrobił mi sztuczne oddychanie… Gdyby nie
Bill nie dowiedziałabym się o tym jakim chamem był mój chłopak, gdyby nie Bill
nie wstałabym z łóżka, nadal bym się użalała nad sobą… Czy on nie widział, że
to dzięki Billowi mogę jako tako funkcjonować po stracie Seana?
Odwróciłam się do niego plecami. W moich oczach stanęły
łzy.
-Nie jesteś moim ojcem- Powiedziałam czując jak słone
krople spływają mi po twarzy. Nie musiałam się odwracać, wiedziałam, że Dieter znieruchomiał,
zaszokowany moimi słowami.- Nie jesteś nim.- Powtórzyłam- Mój ojciec chciałby,
żebym była szczęśliwa, żebym miała wokół siebie ludzi godnych zaufania… Ty mnie
nawet nie znasz… Nie wiedziałeś nawet, że masz córkę!- Tym razem odwróciłam się
do niego. Wpatrywał się we mnie z bólem wypisanym na twarzy. – Nie obchodziłam
cię ja, ani tym bardziej mama! Zniknąłeś z jej życia i nawet nie oddzwoniłeś-
Zdawałam sobie sprawę z tego, że właśnie wygadałam się odnośnie tego, że
czytałam mamy pamiętnik- Zapomniałeś o niej i nawet nie zastanawiałeś się nad
tym, że może być w ciąży, że może się spodziewać dziecka. TWOJEGO DZIECKA!!!-
Już nie hamowałam łez. Pozwoliłam by płynęły strumieniami po policzkach. – Nie
jesteś moim ojcem i nigdy nim nie będziesz- Szepnęłam i wybiegłam z salonu.
Po drodze na kogoś wpadłam. Spojrzałam na tę osobę i
zobaczyłam mamę… A za nią Toma, Bila i Mateo. Ominęłam ich i wypadłam na ulicę.
Biegłam w stronę lasu, gdzie się zaszyłam. Nie chciałam widzieć teraz nikogo…
Chciałam zostać sama.
**********
Dieter:
Patrzyłem z niedowierzaniem na miejsce, gdzie przed
chwilą stała moja córka. Jej słowa dotknęły mnie do żywego i sprawiły mi ból.
Wiedziałem, że zawiodłem na całej linii. Nie interesowałem się Sarą od naszego
ostatniego spotkania, gdzie polało się za dużo wina i oboje postradaliśmy
zmysły. Wyjechałem zostawiając ją z moimi kłamstwami i złudną nadzieją… Byłem
głupi… Głupi!
Opadłem na kanapę i schowałem twarz w dłonie. Serce mocno
dudniło mi w piersi, miąłem wrażenie, że było to słychać w całym domu.
Nie wiedziałem co mam myśleć. Taylor miała rację.
-Dieter…- Usłyszałem i momentalnie podniosłem głowę. Na
progu stali wszyscy: Bill, Tom, Sara i Mateo. Nie musiałem pytać. Po ich minach poznałem, że wszystko
słyszeli.- Dieter- Powtórzyła Sara i podeszłą do mnie. – Nie przejmuj się
słowami Taylor. Ona nie mówiła tego co naprawdę myśli, ona…
-Miała rację- Wszedłem w jej słowo- Miała cholerną
rację!- Zawołałem zrywając się z kanapy i zakładając ręce na karku.- Nie znam
własnej córki, Sara. Nie wiem co lubi, kiedy się uśmiecha, kiedy jest smutna,
nie mam bladego pojęcia nawet o tym jak nazywa się jej najlepsza przyjaciółka!
– Wyrzuciłem z siebie.
-Aria- Powiedziała Sara, a ja spojrzałem na nią pytająco-
Jej przyjaciółka nazywa się Aria. Gdy jest smutna jej oczy się nie świecą, są
przygaszone, smutne, ale gdy jest wesoła emanują wewnętrznym blaskiem, który je
rozświetla. Uwielbia to co uwielbiają młodzi ludzie w jej wieku. Ostrą zabawę,
imprezy do białego rana… To nastolatka Dieter. Jej trzeba dać trochę luzu. Nie
możesz jej ograniczać, bo ucieka. Tak jak teraz. Uciekła.
Pokręciłem głową. Czułem się beznadziejnie. Nie chodziło
już nawet o to, że Taylor nie chciała, bym był jej ojcem… Chodził o to, że się
nie znamy. Nazywamy się ojcem i córką, a tak naprawdę nie wiemy o sobie nic.
Usiadłem na fotelu i zamknąłem oczy. Straciłem w oczach
Taylor, tym, że zabroniłem się spotykać jej z Billem.
-Dieter, wiem, że to nie odpowiednia chwila- Powiedział
Mateo stojąc nadal w progu- Ale od pięciu minut trwają nagrania. Musimy już
iść…
Westchnąłem cicho. Nie miałem zamiaru ruszać się, a co
dopiero pracować!
-Gdzie ona pobiegła?- Zapytałem wstając.
-Nie znajdziesz jej.- Odpowiedziała Sara.- W takich
chwilach ona się chowa. I nikt nie potrafi jej znaleźć. Musisz poczekać. Jak
będzie chciała, sama cię znajdzie.
*********
Taylor:
Wokół mnie panowała cisza. Nie dobiegały tutaj żadne
dźwięki. Byłam pewna, że jestem tutaj całkiem sama.
Miałam wyrzuty sumienia po tym co powiedziałam tacie. To
nie tak, że nie chcę, żeby był moim ojcem.
Nie może podejmować za mnie decyzji,
nie zna mnie. Jak może ode mnie oczekiwać, że ja i Bill skończymy naszą
przyjaźń?
Między nami była właśnie przyjaźń. Wiedziałam, że chłopak
nie będzie chciał być ze mną. Dlaczego? Nie wiem, ale byłam o tym święcie
przekonana. Po co miałby związywać się z dziewczyną z Karaibów, skoro mógł mieć
każdą, nawet najbardziej pożądaną aktorkę?
Pokręciłam głową. Wczorajszy pocałunek był niczym. Po
prostu pocałował mnie na dobranoc, pomógł wejść po schodach. I co z tego, ze
tata to zobaczył? To i tak nic nie znaczy.
Westchnęłam cicho i spojrzałam na najbliższe drzewa. Promienie
słońca nie docierały tutaj więc wokoło było szarawo. W sumie to nawet lepiej.
Kolor pasował do mojego nastroju.
Mogłabym wrócić na plażę i przeprosić tatę za swoje
zachowanie, ale nie miałam za bardzo na to ochoty. Zamknęłam oczy i po chwili wstałam. Najlepiej będzie jak
wrócę na plażę. Ale nie do taty. Muszę iść do klubu i tak powinnam zaczynać już próbę.
Nie jestem do końca zadowolona z tej notki, ale wolę nic nie zmieniać, bo coś jeszcze zepsuje i będzie jeszcze gorzej....
Dedykacja dla: Katherine Kaulitz
******
Taylor:
Naciągnęłam mocniej kołdrę na głowę. Nie miałam zamiaru w
ogóle dzisiaj się ruszać, ale jakiś wyjątkowy natręt nie pozwalał mi na to.
Wszedł do mojego pokoju i szybkim, gwałtownym ruchem ściągnął kołdrę z mojego
ciała.
-Wstawaj Tay! Nie możesz zmarnować takiego pięknego dnia!
Nawet nie zadałam sobie trudu, by rozpoznać czyj to głos.
Jedyne co do mnie dotarło to to, że należał do osoby płci męskiej.
Warknęłam coś w odpowiedzi i chwyciłam kołdrę, która
służyła mi przez ostatnie godziny za ochronę przed całym światem i naciągnęłam ją z powrotem na głowę.
- Taylor!- Usłyszałam ponownie głos, ale tym razem
spojrzałam niechętnie na osobę stojącą przede mną. Jasne jeansy, żółta bluzka
na ramiączkach i sporo naszyjników…. Bill.
-Bill, daj sobie spokój!- Powiedziałam odwracając się do
niego tyłem. Wolałam, żeby nie widział mojej opuchniętej twarzy. Całą noc
przepłakałam, a przed oczami nadal widziałam Seana.
- Leżysz tutaj już dwa dni, nie pozwolę, żebyś się
zmarnowała. A poza tym Dieter kazał cię wyciągnąć na plan. Masz wyjść do
ludzi, czy ci się to podoba czy nie.- Powiedział blondyn i chwycił mnie za
rękę.
Gwałtownym szarpnięciem postawił mnie na nogi i posadził na krześle przed
lustrem. Sam po chwili zniknął w mojej garderobie skąd wynurzył się z kilkoma
rzeczami.
-Masz, ubierz się w to, ale najpierw idź do łazienki,
już!- Powiedział podając mi ubrania. Miałam ochotę je wyrzucić przez okno. –
Masz 5 minut, albo sam cię tam zaprowadzę i wsadzę pod prysznic. Mówię
poważnie!- Spojrzał na mnie surowo.
Dla świętego spokoju wzięłam ubrania i zniknęłam w
łazience. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i lekko się wzdrygnęłam.
Wyglądałam okropnie. Włosy w nieładzie z kołtunami, twarz cała czerwona, a oczy
podpuchnięte.
Chwyciłam szczotkę i powoli zaczęłam rozczesywać włosy.
Gdy skończyłam weszłam pod prysznic, a strumienie wody spływające po moim ciele
ostatecznie mnie dobudziły. Zakręciłam wodę, wytarłam się ręcznikiem i
spojrzałam na przygotowane przez Billa rzeczy.
Była to biała koronkowa sukienka przepasana czarnym paskiem.
Pamiętam kiedy ją kupiłam. To było rok temu, bardzo spodobała się Seanowi, więc
chciałam zrobić mu niespodziankę i…
Pokręciłam głową. Nie będę myśleć o Seanie. Skoro Bill
kazał mi się w nią ubrać to musi być coś na rzeczy. Westchnęłam cicho i założyłam
sukienkę. Przez ten cały czas jaki przeleżała u mnie w szafie, zapomniałam jak świetnie na mnie leży.
Powoli wyszłam z łazienki i stanęłam oko w oko z Billem.
Zmierzył mnie wzrokiem i uśmiechnął się.
- No i uśmiech na twarzy poproszę!- Powiedział
poklepując krzesło na którym usiadłam.- A teraz zrobimy coś z włosami. Później
ci wszystko wytłumaczę.
Chwycił moje kosmyki i zaczął je prostować. Po pół
godzinie miałam włosy sięgające za ramiona, długie, lśniące i miękkie w dotyku.
Nie mam pojęcia jak on to zrobił.
- Szybko rosną ci włosy- Stwierdził patrząc na mnie w
lustrze. Chwycił tusz do rzęs i odwrócił mnie w swoją stronę.- Dieter kazał mi
się tobą zająć. Powiedział, że nie możesz leżeć całymi dniami w łóżku i użalać
się nad sobą, ten drań nie jest tego wart. – Rzucił na moje nieme pytanie w
oczach.- No i gotowe! Wszyscy padną na planie, gdy cię zobaczą- Zaśmiał się
wypinając dumnie pierś. Zerknęłam na siebie w lustrze i zaniemówiłam.
Przede mną stała wysoka dziewczyna w pięknej białej
sukience. Włosy, lśniące i idealnie proste okalały jej twarz i spływały na
plecy. Makijaż podkreślał jej kości policzkowe i wielkie zielone oczy.
Wyglądała… obłędnie.
- To… ja?- Zapytałam niepewnie. Jeszcze nigdy tak nie wyglądałam.
Bill powinien zostać stylistą.
-Tak, to ty- Potwierdził Bill chowając za moje ucho
kosmyk włosów. – Tutaj masz buty i idziemy!- Podał mi czarne szpilki, na co
uniosłam pytająco brew.- Spokojnie, dzisiaj nie będzie pisaku. Zaufaj mi.
Po chwili z butami na nogach opuszczałam razem z
blondynem mój dom. Nie miałam pojęcia, gdzie teraz znajduje się ekipa DSDS, ale
Kaulitz doskonale wiedział, w którą stronę mamy iść. Szłam za nim ze spuszczoną
głową, pozwalając by włosy zasłoniły moją twarz.
W pewnym momencie wpadłam na coś, a raczej na kogoś. Gdyby nie szybki mocny
chwyt moich nadgarstków leżałabym na ziemi.
-Spójrz na mnie-
Powiedział ten ktoś, a ja bezwiednie spojrzałam na Billa.- Nie smuć się… Ten
dupek nie jest tego wart- Jego wzrok był smutny i… zaniepokojony?
-Nie mogę…- Wymruczałam spuszczając wzrok.
-Ach, tak?- Powiedział z chytrym uśmieszkiem i chwilę
później zaczął mnie łaskotać.
Śmiałam się i próbowałam mu się wyrwać, ale nie mogłam.
Był zbyt silny.
-Obiecujesz, że
przestaniesz myśleć o tym co ci ten kretyn zrobił?- Zapytał w pewnym
momencie puszczając mnie i obracając w swoim kierunku. Roześmiana skinęłam
głową i spojrzałam w jego oczy. Były takie… ciepłe. Wszystko wokół nas ucichło
i zostaliśmy tylko my dwoje wpatrzeni w swoje oczy.
Jego twarz powoli zbliżyła się do mojej, nasze usta
dzieliło już kilka milimetrów, jeszcze trochę i…
Oboje podskoczyliśmy na dźwięk dzwonka telefonu
wydobywający się z kieszeni Kaulitza. Blondyn cicho przeklął i z niechęcią
odebrał aparat. Po chwili jednak się rozłączył i chwycił mnie za rękę.
-Chodź, Dieter się niecierpliwi- Powiedział ciągnąć mnie
w stronę nieznanej mi jeszcze części plaży. Gdy wyszliśmy zza zakrętu mogłam
zobaczyć całą ekipę DSDS oraz wszystkich uczestników stojących w jednej grupie
i wspierającej się nawzajem. Wśród nich rozpoznałam rudowłosą dziewczynę. Uśmiechnęłam
się.
-Lisa!- Zawołałam puszczając rękę młodszego Kaulitza i
biegnąc w kierunku dziewczyny. Po chwili ona również biegła w moją i obie
padłyśmy sobie w ramiona, jak stare przyjaciółki. Zaśmiałyśmy się.
- Co się stało, że nie było cię tak długo?- Zapytała
uśmiechnięta rudowłosa, a ja pokręciłam głową.
- Problemy z byłym chłopakiem. Nieważne z resztą.
Gotowa?- Uniosłam pytająco brew na co obie wybuchłyśmy śmiechem.
*********
Bill:
Kątem oka widziałem jak w moją stronę idzie Dieter, ale
mimo to nie mogłem oderwać wzorku od jego córki. Gdyby wcześniej nie przerwał
nam telefon… Chociaż… Dobrze, że się tak stało. Dieter mnie zabije jak się o
tym dowie.
- Wszystko OK? – Zapytał stojąc obok mnie i patrząc z
uśmiechem na córkę, która radośnie rozmawiała z rudowłosą dziewczyną.- Stawiała
opór?
-Na początku. – Odparłem zerkając na zegarek. Za pięć minut
zaczynają się nagrania.- Potem poszło już gładko. Swoją drogą, ma całkiem sporą
garderobę. – Zaśmiałem się, przypominając sobie zawartość szafy dziewczyny.
Mężczyzna obok pokiwał głową i odwrócił się. Powoli
podążyłem za nim.
-Wygląda na to, że Taylor i Lisa się polubiły…- Rzucił
nagle Dieter.
-Tak… To chyba dobrze?
-Powiedzmy.
Przy stole jurorskim przywitaliśmy się z pozostałymi i
usiedliśmy na krzesłach. Ostatnie poprawki i...
Zaczyna się.
Przesłuchiwaliśmy kolejno kandydatów, a ja nie mogłem się
skupić. Cały czas myślałem o Taylor i o tym jak pięknie dziś wyglądała. Gdzieś
tam, co chwilę mi migała wśród ekipy razem z Lisą. Chyba naprawdę te dziewczyny
doskonale się dogadują.
Mocne kopnięcie sprzedane mi przez Toma pod stołem, przywróciło mnie do rzeczywistości. Chyba trochę odleciałem. Za
chwilę miała wystąpić Laura, a ja miałem wyglądać na poważnie zakochanego, i
pełnego nadziei na to, że dziewczyna przejdzie dalej, pomimo tego, że teraz na
tym etapie ma odpaść. Szkoda, bo miała naprawdę piękny głos, ale mimo wszystko…
Tak zdecydowała stacja RTL. Beznadziejnie.
Występ dziewczyny naprawdę był świetny, ale nie mogłem przekonać się do tego, żeby powiedzieć jej coś co wyglądałoby na moje pełne
oddanie dla niej. Wyobraziłem sobie na jej miejscu Taylor i sytuacja
diametralnie się zmieniła. Uśmiechnąłem się do Laury i powiedziałem jej kilka
słów. Wygląda na to, że wszyscy to łyknęli.
Podczas przerwy zamierzałem podejść do Tay i z nią
porozmawiać, ale zatrzymał mnie Tom.
-Co ty wyprawiasz?- Syknął mi do ucha, patrząc na mnie
srogo. Wzruszyłem ramionami.- Człowieku, opanuj się! Widzę, że coś jest nie
tak, chodzisz cały czas z głową w chmurach i nie wiesz co się dzieje wokół ciebie!
Kilka razy już ratowałem ci tyłek, bo jaśnie pan dumał nad czymś innym! Przestań myśleć o tym czymś myśleć!
Miał rację. Cały czas myślę o Tay niż o pracy… Tay? Jasna
cholera…
-Cholera- Wyrwało mi się z ust, a potem opadłem na
kamienną ławkę obok nas. Zaskoczony Tom po chwili zrobił to samo.- Przecież
Dieter mnie zabije, jak się o tym dowie!
-Bill- Tom położył mi rękę na ramieniu- Dieter nic ci nie
zrobi, nikt oprócz mnie tego nie zauważył…
-To ty wiedziałeś?- Zapytałem patrząc przerażony na
brata. Skoro on to wiedział, oznacza, że nie jest dobrze… Cholera jest źle! Przecież... Ja sam dopiero teraz to zrozumiałem... A Tom wiedział o tym wcześniej?!
-Bill, to widać z daleka. Przecież wiesz, że tak nie
można…
-Wiem, ale nie mogę… Do diabła nie mogę, chociaż próbuję!- Schowałem twarz w dłonie. Czułem się beznadziejnie.
- To przez to, że jesteś zmęczony. Dzisiaj po nagraniu,
od razu położysz się spać. Zobaczysz do jutra ci przejdzie…
Pokręciłem głową. O czym on tym razem mówi?
-Co ma mi przejść? I o czym ty mówisz? - Zapytałem patrząc na niego pytająco.
Tom zerknął na mnie spod przymkniętych powiek.
- O tym, że nie kontaktujesz na nagraniach przez
zmęczenie, a co?- Chyba nie rozumiał, że rozmawiamy kompletnie o dwóch różnych
sprawach.
- Ja mówiłem o Taylor!- Westchnąłem cicho zwieszając
ręce.- Chyba się w niej zakochałem.
***********
Taylor:
Widziałam jak Laura schodzi z ,,sceny’’ więc postanowiłam z nią porozmawiać. Życzyłam Lisie
powodzenia i odeszłam w stronę dziewczyny. Stała z daleka od grupy, chyba
płakała.
-Hej- Powiedziałam cicho podchodząc do niej. Odwróciła
się przestraszona w moją stronę- Przepraszam. Nie chciałam cię przestraszyć.
-Nie przestraszyłaś- Kłamała. Najwyraźniej nie potrafiła
kłamać.
-Obie wiemy, że tak nie jest.- Westchnęłam i oparłam się
o kamienny murek. Spojrzała na mnie wyraźnie spłoszona.
- Czegoś chcesz.- Nie zapytała. Ona to wiedziała.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na nią.
-Niczego konkretnego. Chce tylko wiedzieć dlaczego
pozwalasz się tak wykorzystywać?- Zerknęłam na scenę. Lisa właśnie śpiewała.
Skrzywiłam się. Piosenka nie wychodziła jej najlepiej.
- Skąd o tym wiesz? Każdy wierzy w to, że Bill się we
mnie zakochał- Wydusiła z siebie.
-Powiedzmy, że szybko kojarzę fakty. – Powiedziałam
stając przed nią- Więc? Nie wierzę, że chodzi tutaj tylko o to, żeby zostać jak
najdłużej w programie. Zresztą obie chyba wiemy, że już dzisiaj odpadniesz-
Powiedziałam, patrząc na nią smutno. Jak mogła się na coś takiego zgodzić?
Zapadła chwila milczenia. Czekałam, aż dziewczyna
poukłada to sobie wszystko w głowie, i dopiero zacznie mówić. Zrobiła to
szybciej niż sądziłam.
- Chodzi o to, że dzięki temu ludzie będą mnie
rozpoznawać. – Powiedziała w końcu-
Dzięki temu nawet jeżeli nie wygram mogę zostać… sławna.
Zerknęłam na nią z niedowierzaniem. A wiec tutaj chodziło
tylko o sławę? Tylko o nią?
- Brawo- Rzuciłam odsuwając się od niej.- Teraz będziesz
pamiętana jako dziewczyna w której rzekomo kochał się Bill Kaulitz. Tylko z tym
będziesz kojarzona. Gratuluję pomysłu.- Odwróciłam się i odeszłam od niej. Nie
wierzę, że ta dziewczyna mogła być taka głupia. Przecież wiadomo, że jeżeli
ludzie będą ją kojarzyć to tylko dzięki tej aferze… Jak można być tak
bezmyślnym.
- Gdzie byłaś?- Obok mnie pojawiła się Lisa, lekko
zdyszana po swoim występie.
-Rozmawiałam z Laurą, ale obserwowałam twój występ. Coś
ci troszeczkę nie poszło- Rzuciłam padając jej butelkę wody.
- Wiem… Nie mogłam się skupić.
-Jak przejdziesz i wybierzesz kolejną piosenkę to pomogę
ci w przygotowaniach- Zaśmiałam się widząc jej pełną nadziei minę.- Chodźmy,
Susan za chwilę zaśpiewa.
**********
Tom:
Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Mój mały
braciszek właśnie się zakochał. Nareszcie.
-No bracie, to się wkopałeś- Powiedziałem zezując na niego
z uśmiechem.- W końcu ci się udało!
-To nie jest zabawne Tom- Warknął Bill patrząc na swoje
stopy.- Ja ją naprawdę kocham, a jak Dieter się o tym dowie… Mam przerąbane.
Zastanowiłem się. Dieter na samym początku ostrzegł,
żebyśmy trzymali się z dala od jego córki, no ale… Nie było mowy o tym, że ona
ma się trzymać z daleka od nas.
- Słuchaj brat- Klepnąłem go w plecy tym samym zmuszając
go by na mnie spojrzał.- Nie mam bladego pojęcia dlaczego ci pomagam, ponieważ
ja, Tom Kaulitz nie mam takich problemów jak ty- Jak zwykle musiałem się z nim
podroczyć. - Ale mimo wszystko zrobię co
tylko się da, żeby twoja panna sama do ciebie się zbliżyła. W końcu Dieter nic
nie mówił, że ona nie może… - Mrugnąłem do niego.
Jeżeli widziałem kiedyś najszczęśliwszego człowieka na
ziemi, ten ktoś nie mógł się równać z Billem. Nadzieja momentalnie pojawiła się
w jego oczach, a ja musiałem się uśmiechnąć. Szczęśliwy Bill = szczęśliwy Tom.
Zawsze to tak działa.
- Myślisz, że to coś pomoże?- Jak Boga kocham kiedyś go
walnę. Raz, a porządnie.
-Bill- Powiedziałem. Jemu zawsze trzeba wszystko
tłumaczyć - Dieter zabronił nam zbliżyć
się do Taylor. Ale jej nie. Musi się udać.
- Zostajemy tutaj jeszcze 3 dni- Mruknął. Uśmiechnąłem
się.
-3 dni? Wiesz ile to czasu? Uwierz mi… - Pstryknąłem
palcami- Ani się obejrzysz, a Tay będzie twoja.
**********
Taylor:
Siedziałam z boku planu i obserwowała rozwój wydarzeń.
Jury miało ogłosić, kto dalej przechodzi, a kto odpada z programu. Przez chwilę
zaczął padać deszcz, co spłoszyło jurorów i całą ekipę DSDS. Nie wiedzieli, że
taka mżawka trwa co najmniej dwie minuty. Gdy byłam mała uwielbiałam chodzić
w deszczu, szczególnie takim.
Wszyscy się chowali pod zadaszeniem, a ja z lekkim
uśmiechem czekałam. Dzisiaj rozpoczynał się karnawał, a to miejsce, które RTL
wybrało na nagranie, było tak jakby środkiem całej zabawy. Co roku
przyjeżdżałam tutaj z Arią, żeby chociaż raz dobrze się zabawić. Lada chwila
miały być puszczone sztuczne ognie.
Zadarłam głowę do góry i uśmiechnęłam się. Mimo deszczyku
petardy mieniły się wszystkimi kolorami.
Żałowałam, że nie mogłam być na karnawale, ale… Dużo się zmieniło od
ostatniego czasu.
Gdy mżawka przeszła, miałam lekko wilgotne włosy, które
zaraz wyschły na ciepłym wietrze. Kocham Karaiby.
Huk oklasków przywrócił mnie do rzeczywistości i zdałam
sobie sprawę, że właśnie odpadła Laura. Pokręciłam głową. Dlaczego ta
dziewczyna dała się tak wykorzystać? Chwilę później nagrania dobiegły końca,
a ja podeszłam do taty.
- Jak ci się podobało?- Zapytał, gdy tylko zbliżyłam się
do niego.
- Fajnie to wygląda z boku- Ziewnęłam- Ale i patrzenie na
to wszystko jest męczące.
Tata zaśmiał się i skinął głową pozostałym Jurorom.
Uśmiechnęłam się do nich i niejasno zarejestrowałam jeszcze tajemniczy uśmiech
Toma… Chyba coś kombinuje.
-Mam tu jeszcze kilka spraw do załatwienia, ale może Bill
cię odprowadzi, co?- Bardziej poczułam niż zobaczyłam, jak tata patrzy na
blondyna. Ten chyba się zgodził, bo chwycił mnie za rękę i obydwoje zeszliśmy z
planu. Byłam okropnie zmęczona, ale starałam się jeszcze utrzymać na skraju
rzeczywistości co było nie lada wyczynem.
- Więc, ty i Lisa się przyjaźnicie?- Zapytał.
-Kto?- Chyba już nie kontaktuje- Aaa… Lisa! Tak. Ładnie
śpiewa, tylko się strasznie stresuje.
Pokiwał głową i zatrzymał się. Spojrzałam na niego i
zdałam sobie sprawę z tego, że jestem już przed moim domem.
-Dobranoc, Taylor- Powiedział cicho, uważnie mi się
przypatrując. Kiwnęłam głową i zaczęłam wchodzić po schodach. Nagle potknęłam
się o jeden stopień i zleciałam wprost w ramiona Billa. W ostatniej chwili
zdążył mnie złapać.
-Uważaj. Jeszcze się potłuczesz- Zaśmiał się i spojrzał
mi w oczy. O cholera. Czyżby sytuacja z rana miałaby się powtórzyć?
Zbliżył się do mnie i złożył pocałunek na moim czole.
Zamknęłam oczy rozkoszując się tą chwilą… Chciałabym, żeby trwała wiecznie.
Niestety po kilku sekundach Bill już pomagał mi na
schodach i gdy upewnił się, że jestem bezpieczna w domu, powiedział:
-Naprawdę uważaj na siebie. Jesteś zbyt cenna dla
niektórych.
-Na przykład dla kogo?- Zapytałam patrząc mu w oczy. Cała
moja senność zniknęła wraz z momentem jego pocałunku… Albo to nie był
pocałunek? Sama nie wiem.
- Dla twojej mamy, Dietera… i dla mnie- To ostatnie
wypowiedział tak cicho, że nie miałam pojęcia czy się nie przesłyszałam. Nie
miałam możliwości zapytać się go o to, bo momentalnie się odwrócił i zniknął.
Zamknęłam drzwi i po omacku doszłam do siebie do pokoju.
Padłam na łóżko i przed oczami stanął mi Bill. Dotknęłam miejsca, gdzie
mnie pocałował i uśmiechnęłam się. Ten dzień był wspaniały… Naprawdę.
**********
Stwierdzam, że zakochałam się w tej piosence :D
P.S. Maadziu Twój szantaż będzie mi jeszcze nie raz potrzebny! :P Co jak co, ale nic nie dodaje takiego kopa jak świadomość, że ktoś wie o zakończeniu opowiadania i grozi, że wszystko napisze w komentarzu xD
Nie mam pojęcia jak zrobiłam z nudnego odcinka, coś co w miarę można pokazać o.O Siedziałam nad nim kilka dni, chciałam żeby można było wczuć się w sytuację matki Taylor, dowiedzieć się jak radziła sobie pod koniec ciąży... Oprócz pamiętnika, chciałam zamieścić jeszcze to... Nie wiem czy mi się udało.
Wiem, że notki nie było 2 tygodnie, dlatego jeszcze w tym tygodniu dodam zaległą notkę :P
DEDYKACJA DLA: Methrylis
***********
Otworzyłam oczy i cicho
jęknęłam. Całe moje ciało było sztywne i
obolałe, jakbym przez całą noc spała w jednej pozycji… I zapewne tak było.
Delikatnie się podniosłam i podeszłam do wielkiego lustra powieszonego na przeciwległej ścianie. Moje długie i ciemne
włosy falami spływały na plecy, wystarczyło tylko przeczesać je delikatnie
palcami, by uzyskały efekt, który w pełni mnie zadowalał.
Na początku obawiałam się tej
ciąży. Bałam się wszystkiego: Począwszy
od tego jak zareagują moi rodzice i skończywszy się na tym jak potoczy się moje
życie … A teraz mimo wszystko, nie mogę się doczekać, aż zobaczę swoją córeczkę
w końcu w moich ramionach.
Mój wzrok padł na duży i
wystający brzuch, gdzie teraz rozwijała się Taylor. Delikatnie go pogładziłam i
uśmiechnęłam się gdy niemal natychmiast poczułam lekkie kopnięcie.
- Spokojnie malutka, na kopniaki jeszcze będziesz miała czas-
Powiedziałam do córeczki i wyszłam z swojego pokoju.
Pani Emma była bardzo miłą
i spokojną staruszką. Strasznie się o mnie martwiła, wziąwszy pod uwagę, że w
każdej chwili mogę zacząć rodzić. Dokładnie jutro mija mój termin.
- Jak tam, zdrówko dopisuje?- Zawołała staruszka patrząc na mnie zza
swoich grubych okularów. –Jak tam dziecinka?
-Dziękuję, Emmo- Już na samym początku postanowiłyśmy, że będziemy zwracać się do siebie po imieniu.
Przy tych wszystkich ,,Proszę Pani’’
szybko można było się pogubić- Taylor już zaczyna kopać.- Zaśmiałam się- Gdybym
nie wiedziała, że to dziewczynka obstawiałabym, że byłby to chłopczyk.
- To dobrze, że kopie. Wygląda
na to, że już niedługo- Powiedziała patrząc surowo na mój brzuch. Nie mam
pojęcia jak wszystkie te kobiety na Karaibach potrafią rozpoznać ile czasu
zostało do porodu. Jeszcze żadna się nie pomyliła.
- Ile, jak sądzisz?- Zapytałam biorąc do ręki kubek i nalewając do
niego gorącej zielonej herbaty.
- Około doby, Saro.
Z wrażenia wyplułam zielony
płyn, który był w moich ustach. Z przerażeniem spojrzałam na kobiecinę, ale ta już
zajęła się obieraniem warzyw, jakby nic przed chwilą nie powiedziała.
- Aaaale, jak… koło doby?!- Zawołałam wpadając w histerię. Nie byłam
gotowa do porodu, ba nawet nie zaczęłam o nim myśleć!- Nie mam nic
przygotowane, nawet ja nie jestem przygotowana! Co jeżeli coś pójdzie nie tak,
co jeżeli Taylor urodzi się chora, co jeżeli…
-MILCZ!!!- Krzyknęła Emma, biorąc do swoich zniszczonych, suchych i
starych rąk moje trzęsące się dłonie- Saro, jesteś jak najbardziej gotowa na
Taylor. I nawet tak nie myśl, że coś mogłoby pójść nie tak! Nie wolno ci tak myśleć! Zobaczysz, ja i inne
kobiety będziemy przy tobie, obiecuję…- Jej szczere oczy wpatrywały się w moje-pełne strachu. Jeszcze
nigdy się tak nie bałam.
Kiwnęłam głową i usiadłam
na krześle. Miałam zamiar wybrać się dzisiaj na zakupy do miasta, ale skoro
mogę w każdej chwili zacząć rodzić, wolałam nigdzie się nie ruszać. Jeszcze nie
daj Boże, urodzę gdzieś na ulicy… Brrr!
Siedziałam przy stole, przez kilka godzin.
Bałam się wykonać jakikolwiek ruch, ale w końcu dałam za wygraną. Nie mogę
przesiedzieć całego dnia w jednej pozycji, to niezdrowe dla dziecka…
Ledwie się ruszyłam,
poczułam jak córeczka zaczyna mnie kopać, a chwilę później zobaczyłam przed
sobą wielką mokrą kałużę. Znieruchomiałam.
-EMMA!!!- Ryknęłam na całe gardło i momentalnie zgięłam się w pół-
EMMA!!!
Kobieta przybiegła chwilę
później i gdy zobaczyła co się ze mną dzieje, natychmiast kazała mi się położyć
na łóżku w salonie. Sama wysłała Kim, która zawsze pomagała jej w ogrodzie po
sąsiadki, które zdeklarowały się do tego, że będą
ze mną podczas porodu.
-Mówiłam, kochana?- Zawołała radośnie Emma podczas gdy ja zwijałam się
z bólu.- Nasza kochanieńka już chce wyjść!
- To niech się pośpieszy!- Warknęłam, czując się jakbym była rozrywana przez stado dzikich zwierząt.- Wszystko mnie boli!
- I bardzo dobrze, gdyby cię nie bolało, można byłoby zacząć się
martwić.- Emma otarła moje łzy.
Chwilę później do domu
wbiegło kilkoro sąsiadek, które zaskoczone kiwały głowami. Chyba żadna z nich
nie spodziewała się, że zaraz będę rodzić. Zaniepokojona spojrzałam na nie,
bojąc się tego co za chwilę zrobią.
- Jest już za późno, żeby jechać do szpitala- Powiedziała jedna z
kobiet, patrząc na mnie ze współczuciem. Przeraziłam się. Czy to oznacza, że
będę musiała rodzić w domu?!
Wszystkie zebrane pokiwały głowami
zgadzając się z poprzedniczką. Emma,
która cały czas siedziała przy mnie i trzymała mnie za rękę powiedziała:
- No, Saro… Szykuj się. Dziewuszka lada chwila będzie na świecie.
Jeszcze bardziej przerażona, wpatrywałam
się w kobiety, które zaczęły się przyszykowywać do porodu. Jedna przyniosła
wielką miskę z wodą, druga biały lniany ręcznik. Inna zaś podłożyła mi pod głowę nagłówek, a
kolejna rozchyliła mi nogi.
-Na trzy, pchaj, dobrze?- Powiedziała sąsiadka z pomiędzy moich nóg, a
ja mechanicznie pokiwałam głową- Raz… Dwa… Trzy!
Z całej siły jak tylko mogłam, zaczęłam przeć i gdzieś tam niejasno z tyłu głowy, dotarło do mnie
jaki to potworny ból. Łzy zaczęły lecieć mi po twarzy, a mocna dłoń Emmy, która
mnie trzymała była ledwo wyczuwalna.
Łapczywie zaczęłam chwytać powietrze, modląc się w duchu, aby to wszystko jak najszybciej się skończyło. Mogłam jedynie pomarzyć… To dopiero był początek.
-Liza, dzwoń po karetkę!- Krzyknęła jedna z obecnych, ale byłam zbyt
słaba, by rozpoznać do kogo należał głos. Wyczułam
jednak, że była tym wszystkim przerażona.
- Sara, jeszcze raz! Już prawie widać główkę- Usłyszałam i zacisnęłam
zęby. Policzyłam do trzech i zaczęłam mocno przeć…
-Jest główka!- Dotarło do mnie jakby zza mgły. Uśmiechnęłam się.
Taylor już jest
prawie na świecie. Potem nastąpiła ciemność….
********************
Powoli zaczynały do mnie docierać bodźce zewnątrz. Niejasno zdałam sobie sprawę, że wokół mnie jest dziwnie cicho… albo
prawie. Gdzieś zza prawego ucha
dobiegało do mnie nerwowe pikanie czegoś, co nie przypominało mojego budzika.
Chciałam otworzyć oczy, ale nie mogłam się do tego zmusić.
Nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi do
pomieszczenia, gdzie jestem.
-Nadal bez zmian, doktorze- Doktorze? A więc byłam w szpitalu… Ciekawe
co się stało?
-Musimy czekać. Ta dziewczyna nie nadaje się do rodzenia dzieci, no
chyba, że przez cesarkę. Dziewczynka prawie ją rozerwała i zabiła…- Usłyszałam
męski głos. Dziewczynka? Jaka dziewczynka? O czym oni mówią? I co to znaczy, ze
prawie mnie rozerwała?
- Panie doktorze… Co będzie jeżeli się nie obudzi?
- Wtedy dziecko zostanie oddane do Domu Dziecka…
CO?! Jakie dziecko?! Do jakiego Domu
Dziecka?! O kim oni mówią?!
Chwilę później zaczynały powracać do
mnie wspomnienia. Ja i Dieter… Nasze spotkania… Moja ciąża i szybki, ale
bolesny poród… Chwila. Mam dziecko. Dziewczynkę. Nie mogę jej zostawić samej na
tym świecie, teraz kiedy nie ma ojca, a ma tylko mnie. Muszę się obudzić!!!
Zmusiłam swoje oczy do powolnego otwarcia się. Mozolnie, ale po chwili
szeroko otwarte. Oślepiające blade światło, przeraźliwie raziło, ale mimo tego, moje
oczy były nieruchome, wpatrywałam się w jeden
punkt. Dopiero po kilku sekundach, delikatnie
odwróciłam głowę.
-Panie Doktorze…- Powiedziała stojąca kobieta, patrząc na mnie z
przerażeniem wypisanym na twarzy. Lekarz szybko się odwrócił, zaskoczony moją
nagłą ,,pobudką’’.
-Gdzie moje dziecko?- Wychrypiałam, patrząc na nich. Oboje spojrzeli na
mnie nic nie mówiąc.- Gdzie moja córeczka…?!
-Spokojnie, wszystko z dziewczynką w porządku. Pielęgniarka zaraz ją
do Pani przywiezie- Odparł doktor patrząc na kobietę w białym fartuchu
znacząco. Ta szybko wybiegła z sali i po kilku minutach wróciła z małym
zawiniątkiem w dłoniach. Powoli i ostrożnie mi je podała, a ja mogłam pierwszy raz zobaczyć swoją
nowo narodzoną córeczkę.
Rączki miała zaciśnięte w piąstki, oczka
nadal zamknięte. Na czubku głowy widać było już delikatny meszek. Była…
przepiękna.
-Jak ją Pani nazwie?- Zapytał doktor uważnie mi się przypatrując.
-Taylor- Powiedziałam cały czas obserwując dziewczynkę. Delikatnie się
ruszała przez sen.
Uśmiechnęłam się- Będzie miała na imię
Taylor…- Pogłaskałam ją po policzku, a mała pisnęła cichutko. Zaśmiałam się.
Nawet nie wiem, kiedy lekarz i
pielęgniarka wyszli. Cała byłam pochłonięta moją córką. Nie chciałam jej
spuszczać z oka.
Dopiero wieczorem pielęgniarka zabrała
Taylor i położyła do łóżeczka, jednak ja chciałam ją czuć cały czas przy sobie,
więc w końcu pielęgniarka pozwoliła mi położyć się z
nią do łóżka.
*************
Cichy płacz zmusił mnie do podniesienia opuchniętych
oczu. Nieprzytomnym wzrokiem rozejrzałam się po pomieszczeniu, aż zlokalizowały
miejsce skąd dochodziły dźwięki. Zmęczona podniosłam się z łóżka i podeszłam do
córeczki. Płakała już od dłuższego czasu, była cała czerwona na buzi. Wzięłam
ją na ręce.
-Ciii….- Powiedziałam i lekko zakołysałam ją na ręku. Chodziłam z nią
po pokoju kilka godzin, ale wszystko na nic. Mała nadal płakała. Przez to sama
byłam zdenerwowana i łzy popłynęły z moich oczu.- Błagam…- Załkałam- Przestań
już płakać!
Nagle drzwi od mojego pokoju otworzyły
się i stanęła w nich Emma. W milczeniu wzięła Taylor na ręce i zakołysała.
-Połóż się spać. Jesteś zmęczona i zdenerwowana, a dziecko takie coś
wyczuwa. Spokojnie- Dodała szybko widząc, że chcę zaprotestować- Zajmę się nią.
Ty musisz się wyspać.
Niechętnie położyłam się do łóżka i
chwilę później odpłynęłam do krainy
snów.
*********************
-Taylor!- Zawołałam za wesoło hasającą wśród fal dziewczynką.
Odwróciła się w moim kierunku i pomachała- Uważaj!
Dziewczynka przeskakiwała mniejsze fale,
zanosząc się przy tym śmiechem. Pokręciłam głową i wróciłam do sprzątania domu.
Nagle na podłogę spadł album z zdjęciami. Chwyciłam go, a ze środka wypadła
jedna fotografia. Byłam na nim ja i moja rodzina. Mama, tata, moja siostra…
Łzy stanęły mi w oczach. Tak dawno ich
nie widziałam… Ale gdyby nie moja siostra, teraz nie byłoby Taylor… Mimo
wszystko cieszę się, ze jestem na Karaibach. Tutaj na pewni nas nie znajdą.
-Mamusiu?- Poczułam jak moją nogę obejmują maleńkie rączki. Spojrzałam
na 3 letnią Taylor. Patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami- Dlaczego
płaczesz?
-To z kurzu- Powiedziałam i zmięłam fotografię w dłoni. Nie mam
zamiaru więcej wracać pamięcią do mojej rodziny. Ten temat uważam za
zamknięty.- Chodź, w telewizji leci twoja ulubiona bajka- Chwyciłam córeczkę za rączkę i zaprowadziłam do salonu. Cieszę się, że mam Taylor.
****************
Mimo, że nie przepadam za 1D, przy tej piosence, była tworzona ta notka. I wydaje mi się, że idealnie pasuje do tych wspomnień.