wtorek, 3 grudnia 2013

Odcinek 13:

Nie mam pojęcia jak zrobiłam z nudnego odcinka, coś co w miarę można pokazać o.O Siedziałam nad nim kilka dni, chciałam żeby można było wczuć się w sytuację matki Taylor, dowiedzieć się jak radziła sobie pod koniec ciąży... Oprócz pamiętnika, chciałam zamieścić jeszcze to... Nie wiem czy mi się udało. 
Wiem, że notki nie było 2 tygodnie, dlatego jeszcze w tym tygodniu dodam zaległą notkę :P   

DEDYKACJA DLA: Methrylis

***********

 Otworzyłam oczy i cicho jęknęłam.  Całe moje ciało było sztywne i obolałe, jakbym przez całą noc spała w jednej pozycji… I zapewne tak było. Delikatnie się podniosłam i podeszłam do wielkiego lustra powieszonego na  przeciwległej ścianie. Moje długie i ciemne włosy falami spływały na plecy, wystarczyło tylko przeczesać je delikatnie palcami, by uzyskały efekt, który w pełni mnie zadowalał.
     Na początku obawiałam się tej ciąży. Bałam się wszystkiego:  Począwszy od tego jak zareagują moi rodzice i skończywszy się na tym jak potoczy się moje życie … A teraz mimo wszystko, nie mogę się doczekać, aż zobaczę swoją córeczkę w końcu w moich ramionach.
      Mój wzrok padł na duży i wystający brzuch, gdzie teraz rozwijała się Taylor. Delikatnie go pogładziłam i uśmiechnęłam się gdy niemal natychmiast poczułam lekkie kopnięcie.
- Spokojnie malutka, na kopniaki jeszcze będziesz miała czas- Powiedziałam do córeczki i wyszłam z swojego pokoju.
     Pani Emma była bardzo miłą i spokojną staruszką. Strasznie się o mnie martwiła, wziąwszy pod uwagę, że w każdej chwili mogę zacząć rodzić. Dokładnie jutro mija mój termin.
- Jak tam, zdrówko dopisuje?- Zawołała staruszka patrząc na mnie zza swoich grubych okularów. –Jak tam dziecinka?
-Dziękuję, Emmo- Już na samym początku postanowiłyśmy, że  będziemy zwracać się do siebie po imieniu. Przy tych wszystkich ,,Proszę Pani’’ szybko można było się pogubić- Taylor już zaczyna kopać.- Zaśmiałam się- Gdybym nie wiedziała, że to dziewczynka obstawiałabym, że byłby to chłopczyk.
 - To dobrze, że kopie. Wygląda na to, że już niedługo- Powiedziała patrząc surowo na mój brzuch. Nie mam pojęcia jak wszystkie te kobiety na Karaibach potrafią rozpoznać ile czasu zostało do porodu. Jeszcze żadna się nie pomyliła.
- Ile, jak sądzisz?- Zapytałam biorąc do ręki kubek i nalewając do niego gorącej zielonej herbaty.
- Około doby, Saro.
     Z wrażenia wyplułam zielony płyn, który był w moich ustach. Z przerażeniem spojrzałam na kobiecinę, ale ta już zajęła się obieraniem warzyw, jakby nic przed chwilą nie powiedziała.
- Aaaale, jak… koło doby?!- Zawołałam wpadając w histerię. Nie byłam gotowa do porodu, ba nawet nie zaczęłam o nim myśleć!- Nie mam nic przygotowane, nawet ja nie jestem przygotowana! Co jeżeli coś pójdzie nie tak, co jeżeli Taylor urodzi się chora, co jeżeli…
-MILCZ!!!- Krzyknęła Emma, biorąc do swoich zniszczonych, suchych i starych rąk moje trzęsące się  dłonie- Saro, jesteś jak najbardziej gotowa na Taylor. I nawet tak nie myśl, że coś mogłoby pójść nie tak!  Nie wolno ci tak myśleć! Zobaczysz, ja i inne kobiety będziemy przy tobie, obiecuję…- Jej szczere oczy wpatrywały się w moje-pełne strachu. Jeszcze nigdy się tak nie bałam.
     Kiwnęłam głową i usiadłam na krześle. Miałam zamiar wybrać się dzisiaj na zakupy do miasta, ale skoro mogę w każdej chwili zacząć rodzić, wolałam nigdzie się nie ruszać. Jeszcze nie daj Boże, urodzę gdzieś na ulicy… Brrr!
      Siedziałam przy stole, przez kilka godzin. Bałam się wykonać jakikolwiek ruch, ale w końcu dałam za wygraną. Nie mogę przesiedzieć całego dnia w jednej pozycji, to niezdrowe dla dziecka…
     Ledwie się ruszyłam, poczułam jak córeczka zaczyna mnie kopać, a chwilę później zobaczyłam przed sobą wielką mokrą kałużę. Znieruchomiałam.
-EMMA!!!- Ryknęłam na całe gardło i momentalnie zgięłam się w pół- EMMA!!!
     Kobieta przybiegła chwilę później i gdy zobaczyła co się ze mną dzieje, natychmiast kazała mi się położyć na łóżku w salonie. Sama wysłała Kim, która zawsze pomagała jej w ogrodzie po sąsiadki, które zdeklarowały się do tego, że będą ze mną podczas porodu.
-Mówiłam, kochana?- Zawołała radośnie Emma podczas gdy ja zwijałam się z bólu.- Nasza kochanieńka już chce wyjść!
- To niech się pośpieszy!- Warknęłam, czując się jakbym była rozrywana przez stado dzikich zwierząt.- Wszystko mnie boli!
- I bardzo dobrze, gdyby cię nie bolało, można byłoby zacząć się martwić.- Emma otarła moje łzy.
     Chwilę później do domu wbiegło kilkoro sąsiadek, które zaskoczone kiwały głowami. Chyba żadna z nich nie spodziewała się, że zaraz będę rodzić. Zaniepokojona spojrzałam na nie, bojąc się tego co za chwilę zrobią.
- Jest już za późno, żeby jechać do szpitala- Powiedziała jedna z kobiet, patrząc na mnie ze współczuciem. Przeraziłam się. Czy to oznacza, że będę musiała rodzić w domu?!
     Wszystkie zebrane pokiwały głowami zgadzając się z poprzedniczką.  Emma, która cały czas siedziała przy mnie i trzymała mnie za rękę powiedziała:
- No, Saro… Szykuj się. Dziewuszka lada chwila będzie na świecie.
     Jeszcze bardziej przerażona, wpatrywałam się w kobiety, które zaczęły się przyszykowywać do porodu. Jedna przyniosła wielką miskę z wodą, druga biały lniany ręcznik.  Inna zaś podłożyła mi pod głowę nagłówek, a kolejna rozchyliła mi nogi.
-Na trzy, pchaj, dobrze?- Powiedziała sąsiadka z pomiędzy moich nóg, a ja mechanicznie pokiwałam głową- Raz… Dwa… Trzy!
     Z całej siły jak tylko mogłam, zaczęłam przeć i gdzieś tam niejasno z tyłu głowy, dotarło do mnie jaki to potworny ból. Łzy zaczęły lecieć mi po twarzy, a mocna dłoń Emmy, która mnie trzymała była ledwo wyczuwalna.
     Łapczywie zaczęłam chwytać powietrze, modląc się w duchu, aby to wszystko jak najszybciej się skończyło. Mogłam jedynie pomarzyć… To dopiero był początek.
-Liza, dzwoń po karetkę!- Krzyknęła jedna z obecnych, ale byłam zbyt słaba, by rozpoznać do kogo należał głos. Wyczułam jednak, że była tym wszystkim przerażona.
- Sara, jeszcze raz! Już prawie widać główkę- Usłyszałam i zacisnęłam zęby. Policzyłam do trzech i zaczęłam mocno przeć…
-Jest główka!- Dotarło do mnie jakby zza mgły. Uśmiechnęłam się. Taylor już jest
 prawie na świecie. Potem nastąpiła ciemność….

********************


     Powoli zaczynały do mnie docierać bodźce zewnątrz. Niejasno zdałam sobie sprawę, że wokół mnie jest dziwnie cicho… albo prawie.  Gdzieś zza prawego ucha dobiegało do mnie nerwowe pikanie czegoś, co nie przypominało mojego budzika. Chciałam otworzyć oczy, ale nie mogłam się do tego zmusić.
     Nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi do pomieszczenia, gdzie jestem.
-Nadal bez zmian, doktorze- Doktorze? A więc byłam w szpitalu… Ciekawe co się stało?
-Musimy czekać. Ta dziewczyna nie nadaje się do rodzenia dzieci, no chyba, że przez cesarkę. Dziewczynka prawie ją rozerwała i zabiła…- Usłyszałam męski głos. Dziewczynka? Jaka dziewczynka? O czym oni mówią? I co to znaczy, ze prawie mnie rozerwała?
- Panie doktorze… Co będzie jeżeli się nie obudzi?
- Wtedy dziecko zostanie oddane do Domu Dziecka…
     CO?! Jakie dziecko?! Do jakiego Domu Dziecka?! O kim oni mówią?!
     Chwilę później zaczynały powracać do mnie wspomnienia. Ja i Dieter… Nasze spotkania… Moja ciąża i szybki, ale bolesny poród… Chwila. Mam dziecko. Dziewczynkę. Nie mogę jej zostawić samej na tym świecie, teraz kiedy nie ma ojca, a ma tylko mnie. Muszę się obudzić!!!
     Zmusiłam swoje oczy do powolnego otwarcia się. Mozolnie, ale po chwili szeroko otwarte. Oślepiające blade światło, przeraźliwie raziło, ale mimo tego, moje oczy były nieruchome, wpatrywałam się w jeden punkt. Dopiero po kilku sekundach, delikatnie odwróciłam głowę.
-Panie Doktorze…- Powiedziała stojąca kobieta, patrząc na mnie z przerażeniem wypisanym na twarzy. Lekarz szybko się odwrócił, zaskoczony moją nagłą ,,pobudką’’.
-Gdzie moje dziecko?- Wychrypiałam, patrząc na nich. Oboje spojrzeli na mnie nic nie mówiąc.- Gdzie moja córeczka…?!
-Spokojnie, wszystko z dziewczynką w porządku. Pielęgniarka zaraz ją do Pani przywiezie- Odparł doktor patrząc na kobietę w białym fartuchu znacząco. Ta szybko wybiegła z sali i po kilku minutach wróciła z małym zawiniątkiem w dłoniach. Powoli i ostrożnie mi je podała, a ja mogłam pierwszy raz zobaczyć swoją nowo narodzoną córeczkę.
     Rączki miała zaciśnięte w piąstki, oczka nadal zamknięte. Na czubku głowy widać było już delikatny meszek. Była… przepiękna.
-Jak ją Pani nazwie?- Zapytał doktor uważnie mi się przypatrując.
-Taylor- Powiedziałam cały czas obserwując dziewczynkę. Delikatnie się ruszała przez sen.
     Uśmiechnęłam się- Będzie miała na imię Taylor…- Pogłaskałam ją po policzku, a mała pisnęła cichutko. Zaśmiałam się.
     Nawet nie wiem, kiedy lekarz i pielęgniarka wyszli. Cała byłam pochłonięta moją córką. Nie chciałam jej spuszczać z oka.
     Dopiero wieczorem pielęgniarka zabrała Taylor i położyła do łóżeczka, jednak ja chciałam ją czuć cały czas przy sobie, więc w końcu pielęgniarka pozwoliła mi położyć się z nią do łóżka.

*************



     Cichy płacz zmusił mnie do podniesienia opuchniętych oczu. Nieprzytomnym wzrokiem rozejrzałam się po pomieszczeniu, aż zlokalizowały miejsce skąd dochodziły dźwięki. Zmęczona podniosłam się z łóżka i podeszłam do córeczki. Płakała już od dłuższego czasu, była cała czerwona na buzi. Wzięłam ją na ręce.
-Ciii….- Powiedziałam i lekko zakołysałam ją na ręku. Chodziłam z nią po pokoju kilka godzin, ale wszystko na nic. Mała nadal płakała. Przez to sama byłam zdenerwowana i łzy popłynęły z moich oczu.- Błagam…- Załkałam- Przestań już płakać!
     Nagle drzwi od mojego pokoju otworzyły się i stanęła w nich Emma. W milczeniu wzięła Taylor na ręce i zakołysała.
-Połóż się spać. Jesteś zmęczona i zdenerwowana, a dziecko takie coś wyczuwa. Spokojnie- Dodała szybko widząc, że chcę zaprotestować- Zajmę się nią. Ty musisz się wyspać.
     Niechętnie położyłam się do łóżka i chwilę później odpłynęłam  do krainy snów.

*********************


-Taylor!- Zawołałam za wesoło hasającą wśród fal dziewczynką. Odwróciła się w moim kierunku i pomachała- Uważaj!
     Dziewczynka przeskakiwała mniejsze fale, zanosząc się przy tym śmiechem. Pokręciłam głową i wróciłam do sprzątania domu. Nagle na podłogę spadł album z zdjęciami. Chwyciłam go, a ze środka wypadła jedna fotografia. Byłam na nim ja i moja rodzina. Mama, tata, moja siostra…
     Łzy stanęły mi w oczach. Tak dawno ich nie widziałam… Ale gdyby nie moja siostra, teraz nie byłoby Taylor… Mimo wszystko cieszę się, ze jestem na Karaibach. Tutaj na pewni nas nie znajdą.
-Mamusiu?- Poczułam jak moją nogę obejmują maleńkie rączki. Spojrzałam na 3 letnią Taylor. Patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami- Dlaczego płaczesz?
-To z kurzu- Powiedziałam i zmięłam fotografię w dłoni. Nie mam zamiaru więcej wracać pamięcią do mojej rodziny. Ten temat uważam za zamknięty.- Chodź, w telewizji leci twoja ulubiona bajka- Chwyciłam córeczkę za rączkę i zaprowadziłam do salonu. Cieszę się, że mam Taylor.

****************
Mimo, że nie przepadam za 1D, przy tej piosence, była tworzona ta notka. I wydaje mi się, że idealnie pasuje do tych wspomnień.



3 komentarze:

  1. Muszę przyznać, że ten odcinek jest świetny ! Pokazałaś w nim historię Taylor. Plus za pomysł :D Czekam na next ! Zapraszam do mnie www.thbookpicture.blogspot.com
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, przede wszystkim bardzo dziękuję za dedykację <3 Daj sapokój, odcinek wcale nie był nudny, bardzo dobrze postą[piłaś, że przedstawiłaś historię Tay. To było takie urocze, zwląszcza końcówka :D Ale czasmai tak mi było jej szkoda... :( ładnie ci wyszeł te odcinek, naprawdę ładnie C: No nic, czekam na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny odcinek! Naprawdę świetnie go wpasowałaś do tej historii. I piosenka też pasuje! Jestem ciekawa, czy w tych wspomnieniach mamy Taylor pojawi się jeszcze Dieter.
    Podziwiam te kobiety odbierające poród!

    OdpowiedzUsuń