******
Sufit wydawał się bardzo interesujący. Mimo, że wpatrywałem się w niego już kilka godzin, ciągle lustrowałem go wzrokiem mając cichą nadzieję, że gdzieś tam na górze, znajdę odpowiedź na moje pytania. Z mich ust wydobył się jęk, kiedy poczułem jak ktoś rzuca we mnie poduszką. Podniosłem wzrok na nieproszonego gościa.
-Bill... Rozumiem, że jesteś przybity tym, że nie mamy kompletnie nic, ale... za dwa tygodnie jedziecie w trasę... A wasz układ leży i kwiczy!- Zawołała Olivia wchodząc do pokoju. W ręku trzymała kolejną poduszkę.- Przysięgam, że jeżeli zaraz się nie ruszysz, to nią dostaniesz- Pomachała poduszką. - Idź na dół. Wszyscy już tam są, brakuje tylko ciebie.
Zamknąłem oczy i pokręciłem głową. Ostatnią rzeczą jaką chciałem w tym momencie robić, to tańczyć.
- Oli... Ale ja naprawdę nie mam ochoty na wygibasy. -Mruknąłem zakrywając twarz rękoma.- Muszę dalej szukać. Muszę wiedzieć co tam się stało! Muszę...- Wyjęczałem.
- Kaulitz.- Syknęła dziewczyna.- Wszyscy chcą to wiedzieć, ale nie możemy nikomu pokazywać, że się tym zajmujemy. Jak myślisz jak zareagowaliby wasi fani, gdyby dowiedzieli się, że cały zespół wplątał się w nocny świat, handlują bronią, sprowadzają narkotyki i regularnie kogoś biją? Pomyśl przez chwilę! Jeżeli nie będziecie udawać, że nic poza muzyką was nie interesuje... Wszystko się wyda. A wtedy, nie dowiemy się dlaczego Tay zginęła...
Warknąłem słysząc imię mojej ukochanej. Olivia miała rację. Musimy udawać, że nic nie wiemy o tym ''drugim'' świecie.
Leniwie zsunąłem się z łóżka i przemaszerowałem pokój, by po chwili zniknąć za drzwiami. Im szybciej odwalimy tą próbę, tym szybciej będę mógł wrócić do mylenia...
******
Cicho zamknęłam drzwi za sobą. Niepewnie rozejrzałam się dookoła i podbiegłam do swojego sportowego auta. Szybko wcisnęłam guzik otwierający bramę, a po kilku sekundach znajdowałam się na głównej ulicy. Wcisnęłam najmocniej jak potrafiłam pedał gazu, kierując auto na obrzeża miasta.
Kiedy podpisywałam kontrakt z Tokio Hotel, David Jost ostrzegał mnie, że te ciołki nie potrafią tańczyć i unikają tego jak ognia. Faktycznie pierwsze dni były ciężkie. Co chwilę, jeden wpadał na drugiego, podkładali sobie nogi i wywalali się... Czułam się jakbym pracowała z małymi dziećmi, a zachowaniem niewiele się różnią.
Dzisiaj odbyła się jedna z ostatnich prób przed nową trasą koncertową chłopaków. Jako ich choreograf musiałam wymyślić jakiś fajny, niebanalny układ, który pasowałby do wszystkich: I do zespołu i do tancerek, które zostały specjalnie po to zatrudnione. Nie było to łatwe, ale w końcu po kilku męczących tygodniach, wszyscy opanowali kroki na tyle dobrze, że bez obawy mogłam ich wypuścić na scenę.
Specjalnie kazałam chłopakom powtarzać wszystko po kilka razy, by porządnie ich wymęczyć. Wiedziałam, że po takim wycisku, od razu pójdą spać i żaden z nich mi nie będzie przeszkadzał. W czym, zapytacie? Otóż, doskonale wiem jak informacja, że na czarnych skrzynkach nic nie było wpłynęła na Billa. Załamał się. A ja, jako dobra przyjaciółka, nie mogę patrzeć na ból wypisany na jego twarzy. Muszę wziąć sprawy w swoje ręce i nikt, ale to absolutnie NIKT nie może mi w tym przeszkodzić.
Po kilkuminutowej jeździe znalazłam na się na obrzeżach Los Angeles. Doskonale znałam ten teren. To tutaj odbywały się wszystkie nielegalne wyścigi, gdzie zawsze można było dowiedzieć się czegoś ciekawego. Niestety, dzisiejszego wieczoru odbywała się tylko wymiana dragów, a to nie było zbyt interesujące. I nikt interesujący się tam nie pojawiał.
Wjechałam na podziemny parking przy jednym z klubów i szybko wyskoczyłam z niego. Zamknęłam auto po czym zaczęłam kierować się w stronę budynku. Podeszłam do wielkich, drewnianych drzwi i mocno uderzyłam w nie pięścią. Kilka sekund później uchyliły się i ujrzałam wysokiego, łysego i napakowanego faceta. Uśmiechnęłam się.
-Małolat tu nie wpuszczamy!- Warknął nawet nie podnosząc wzroku. Chwycił klamkę i już chciał zamknąć drzwi, ale przytrzymałam je ręką.
- Chyba żartujesz Joe...- Mruknęłam poprawiając włosy. Mężczyzna spojrzał na mnie zdziwiony. Mogłam dokładnie obserwować jak jego zdziwienie przechodzi w strach. Zbladł i szybko odsunął się od wejścia.
- Ja... przepraszam... Nie wiedziałem, że to ty Sertori...
- Jasne...- Rzuciłam przekraczając próg. W nozdrza natychmiast uderzył mnie zapach alkoholu, dymu papierosowego i ogromny zaduch. Nawet się jeszcze nie ściemniło, a impreza już trwała w najlepsze. Szybko zmierzyłam wzrokiem tłum, ale nie znalazłam osoby, której szukam. Podeszłam do baru i usiadłam na wolnym miejscu. Natychmiast przede mną pojawił się barman- Brad.
-Cześć Olivia- Uśmiechnął się. - To co zwykle?
Pokręciłam głową.
-Nie, jestem samochodem. Wodę z limonką, poproszę...
Chłopak zniknął a po chwili pojawił się ze szklanką w ręce.
- Co tym razem cię tutaj sprowadza?
- To co zwykle Brad.- Mruknęłam upijając łyk wody. - Muszę się czegoś dowiedzieć. Skrzynki okazały się totalnym niewypałem. Nic na nich nie było...
Chłopak pokiwał głową w zamyśleniu. Zmarszczył brwi i wyprostował się. Przekrzywiłam głowę uważnie go obserwując. On coś wie....
- Co wiesz Brad?- Zapytałam wlepiając w niego swoje badawcze spojrzenie. Pokręcił głową.- Nawet nie próbuj kłamać, nie uda ci się...
Barman westchnął cicho i rozejrzał się. Przywołał kogoś ruchem ręki, a potem skinął na mnie. Bez słowa wstałam i skierowałam się za nim. Chłopak zaprowadził mnie na zaplecze, które zawsze o tej porze było puste. Oparłam się o ścianę i złożyłam ręce na piersi. Czekałam.
- Kilka osób o tym gadało...- Jęknął w końcu.- Nie tylko wy zajmujecie się sprawą śmierci Taylor Shy. Są jeszcze inni...
-Jacy inni?- Zapytałam prostując się. Chłopak spuścił wzrok.- Jacy inni? Brad!
- Elena Grey mówi ci to coś?
Retrospekcja
Gwiazdy obsypały całe niebo,zachęcając tym wszystkich na nocny spacer. Mimo tego, stałam w cieniu i uważnie obserwowałam ulicę niecierpliwie tupiąc nogą. Taylor spóźnia się już dziesięć minut!
Nagle szybkie, duże sportowe auto zatrzymało się przede mną. Nie zważając na nic, wsiadłam do pojazdu. Chwilę potem ruszyliśmy z piskiem opon.
- Mama...- Usłyszałam i pokiwałam głową. Taylor jako jedyna z całej naszej paczki nie porzuciła domu i prowadziła spokojne życie nastolatki. Ukrywała przed wszystkimi swoje drugie ja i nikomu o nim nie wspominała. Nawet jej przyjaciółka Aria o tym nie wiedziała.
- Zaczęła coś podejrzewać?- Rzuciłam w przestrzeń. Taylor szybko mijała kolejne zakręty.
- Nie... Nie mogła zasnąć, od kilku dni ma koszmary.- Zerknęłam na dziewczynę obok mnie. Jej krótkie włosy były perfekcyjnie ułożone, a strój wyraźnie podkreślał jej kształty. Dałabym się zabić za taką sylwetkę...- Musiałam jej w końcu podrzucić środek usypiający, bo w życiu bym nie wyszła...- Westchnęła.
Shy nienawidziła robić coś wbrew swojej mamie. Nigdy jej niczego nie podawała, nie chciała aby zaczęła coś podejrzewać. Czasami jednak robiła wyjątki, takie jak dzisiaj... Sara zażywała tabletki podawane jej przez córkę, które nie mogły zrobić jej krzywdy, tylko przykładowo... zbić gorączkę, pozbyć się koszmarów lub pozwolić zasnąć.
- Co się stało, że chciałaś się spotkać?- Zapytałam po kilku minutach ciszy. Wiedziałam, że coś musiało się stać, nie wyciągałaby mnie z łóżka o trzeciej w nocy.
- Do miasta przyjechali nowi. Elena Grey, jej brat Ian Sprouse i ich przyjaciel Paul Vega.- Odezwała się.- Słyszałaś o ,, Fear''?- Pokiwałam głową.- Więc to właśnie oni należą do tego gangu.
Zachłysnęłam się. Fear u nas w mieście? Na naszym terytorium?!
- Czego oni chcą?- Warknęłam zaciskając dłonie w pięści.
- Tego co my. Chcą przejąc kontrolę...Ale nie uda im się. Musimy zrobić wszystko, żeby wyjechali stąd jak najszybciej. O to twoje zadanie. Masz dowiedzieć się, jak długo tu będą i trochę o nich powęszyć. Chcę wiedzieć wszystko...
Kolejny raz pokiwałam głową. Wygląda na to, że to nie będzie miła rozmowa...
Koniec retrospekcji
- Jest w mieście?- Syknęłam zbliżając się do chłopaka. Przestraszony cofnął się o kilka kroków.
-Ttt...ak. To ona niszczy wszystkie wasze akcje. Ze skrzynkami też mogła namieszać...
Szybko wyminęłam chłopaka, po drodze wciskając by banknot za wodę. Wybiegłam z klubu i najszybciej jak mogłam znalazłam się przy aucie. Kaulitzom nie spodoba się to, że mamy ogon. I nie tylko im...
************
Odpowiedź do komentarza zostawionego przez Anę:
Pisanie sprawia mi ogromną przyjemność, to fajne uczucie wiedząc, że piszesz o kimś i masz wpływ na jego dalsze losy. Jeszcze lepiej się czuję, kiedy wiem że piszę dla kogoś i komuś się to podoba. Dlatego właśnie zależy mi na komentarzach: Dają porządnego kopa, a oprócz tego wiem, że jest ktoś kto czyta te wypociny.
Kiedy były dwa komentarze, czułam się jakbym pisała sama dla siebie, a nie udostępniła to szerszemu gronu. Gdybym chciała, żeby nikt nie wypowiadał się na temat odcinka, nie umieściłabym tej historii w internecie, tylko byłaby zapisana na moim dysku.
Trochę bez sensu wyszła mi odpowiedź, ale to dlatego, że oczy mi się kleją... ;)
Komentujcie!
Komentujcie!